LandCruiserAdventureClub - Relacje z wypraw https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw Thu, 21 Nov 2024 10:37:30 +0100 Joomla! - Open Source Content Management pl-pl klub@landcruiser.pl (LandCruiserAdventureClub) TERRA MASURIA 2024, czyli Mazury jesienią https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1443-terra-masuria-2024-czyli-czy-warto-jesienia-pojechac-na-mazury https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1443-terra-masuria-2024-czyli-czy-warto-jesienia-pojechac-na-mazury

W pozasezonową pustkę dróg i bezdroży Mazur wybieramy się nie po raz pierwszy. Szutrowe trasy, pośród pofalowanych krajobrazów, gdzieś pomiędzy jeziorami często zlane deszczem sprawiają, że frajda z jazdy staje się większa i większa. Bo terenowe auto to pokonywanie przeszkód, poszukiwanie przygody, czegoś co daje satysfakcję, że migające za oknem krajobrazy, zdarzenia są inne, emocjonujące bardziej niż codzienność.

Miejsce, które jest bazą wypadu, to kolejny raz Port Sztynort. Jesienią opuszają go żeglarze i obecnie w nowocześnie odnowionym wnętrzu młyna spróbować można takich specjałów jak „sztynorcki żur”, kotlet z mangalicy, ryby i ruskie pierogi. Sztynorcki Memłak skrywa w swoim wnętrzu także Ekomuzeum oraz Muzeum Żeglarstwa, które pozwala na zostanie wirtualnym kapitanem łajby, nauczy węzłów i oczaruje wieloma innymi żeglarskimi niespodziankami.

MAZURIA 2024 BLUE9383

Dzień pierwszy podróży to szwędanie się pomiędzy jeziorami wśród historycznych pamiątek okolicy takich jak chociażby ruiny kaplicy rodu Schenk zu Tautenberg, okolic dawnego lotniska Luftwaffe pod Giżyckiem czy peregrynacja do pozostałości wieży Bismarcka w Srokowie. Jednak zwiedzanie mamy przy okazji. Na tym wyjeździe liczy się przede wszystkim przyroda, możliwość obcowania z ciekawymi ludźmi, z którymi dzielimy pasje, żywy ogień trzaskający wśród polan ogniska, na którym przypiec można tradycyjną kiełbaskę.

MAZURIA 2024 BLUE9612

Dzień drugi to spełniona prośba jednego z naszych kolegów, który Mazury zwiedzał wielokrotnie, ale nigdy nie dane było mu zobaczyć  schronów Dowództwa Wojsk Lądowych Wermachtu w Mamerkach. Oprócz betonowych kolosów oglądamy jeszcze małe muzeum i wierzę widokową, która pozwala na ogarniecie wzrokiem rozległych lasów i jezior.

MAZURIA 2024 BLUE9772

Kolejne chwile spędzone na Mazurach to szlak rozciągnięty pomiędzy niedokończonymi śluzami, pozostałościami niemieckiego planu z okresu II WŚ na polaczenie Wielkich Jezior Mazurskich z morzem Bałtyckim. Ta najbardziej znana, bo ukończona w znacznym stopniu i wyposażona we frontowej ścianie we wnękę na kształt hitlerowskiego godła, to Leśniewo. Kolejna, mniej popularna, ale równie przytłaczająca skalą betonowa bryła to ta położona w Bajorach.

MAZURIA 2024 BLUE9960

Nasza trasa to również droga przez pola w kierunku na Nową Guję z klasycystycznym dworem, wybudowanym w połowie XIX wieku oraz licznymi ruinami zabudowań gospodarskich. Przed II wojną światową właścicielami majątku byli Walter von Sanden-Guja, ornitolog, pisarz i poeta (jego pierwsza książka to „Guja – jezioro ptaków” wydana była w 1933 r. w Królewcu) oraz Edith Sandena rzeźbiarka i malarka. To, co zobaczymy dziś, to nieudana próba rewitalizacji budynku dworu. Ściany oczyszczono, zalano nowe stropy, które jednak chyba były zbyt ciężkie dla starych murów, zawalając część ścian w środkowej części. 

MAZURIA 2024 BLUE9907

Ostatni dzień to podróż przez niesamowite tereny falujących wzgórz w drodze na cypel, z którego zobaczyć można przepiękną panoramę Jeziora Śniardwy. I to już koniec…

Ale już wkrótce następna wyprawa organizowana przez LCAC. Dokąd? Śledźcie nasz kanał na FB, aby nie przegapić kolejnego wypadu nie tylko po Mazurach.

 

 

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Mon, 18 Nov 2024 21:44:39 +0100
9. Edycja Toyota Off-Road Festival - podsumowanie https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1428-9-edycja-toyota-off-road-festival-podsumowanie https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1428-9-edycja-toyota-off-road-festival-podsumowanie

 

114 załóg przyjechało na kemping Leśna Polana w Boguszach obok Grajewa, by wziąć udział w corocznym zlocie fanów i użytkowników terenówek spod znaku Toyoty. Na kolejną bazę imprezy, zgodnie z zapowiedziami z zeszłego roku, zostały wybrane Mazury. I był to strzał w przysłowiową dziesiątkę.

 

Landcruiser PL TORF 04

Kemping wśród drzew 

Od 4 lat baza zlotu zmienia swoją lokalizację. Po 5 edycjach, które miały miejsce na terenie Autodromu4x4 pod Poznaniem, klubowicze odwiedzili już Dolny Śląsk, Pomorze, Beskid Niski, a w tym roku Mazury. Gościnni gospodarze zaprosili nas na kemping Leśna Polana w Boguszach obok Grajewa. Miejsce jest magiczne. Położone nad jeziorem Toczyłowo, oferuje plażę, bar, plac zabaw dla dzieci, domki kempingowe oraz mnóstwo miejsca do biwakowania pośród drzew, dających miły cień w słoneczne dni. A takie były podczas całego zlotu.

 

Landcruiser PL TORF 11

 

Święto Land Cruiserów

W tym roku frekwencja bardzo dopisała. Widać to było już w trakcie zapisów, że padnie rekord. W bazie zlotu można było spotkać właściwie wszystkie generacje Land Cruiserów od J4, przez J6, J7, J8, J9, J10, po najnowsze generacje J12, J15 i J20. Oczywiście było sporo Hiluxów, FJ Cruiserów, 4Runnerów, a także mili goście z innymi niż Toyota znaczkami na maskach.

 

Landcruiser PL TORF 05

 

Największa strefa Expo w historii zlotu

Dopisali także wystawcy w strefie Expo, która cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem wśród uczestników. Były rozmowy, zakupy, pokazy - słowem - działo się. Swoje stoiska zaprezentowały najważniejsze firmy z polskiej sceny off-roadowej: Steeler4x4, Rayo Offroad Centrum, BezAsfaltu4x4, MorE4x4, OfflanderPL, MudKiller. Zachwycały auta pokazowe, głównie wyprawowe Hiluxy, którymi można by od razu wyruszyć na wyprawę dookoła świata.

 

Landcruiser PL TORF 12

 

Rodzinna turystyka 4x4 

Główną atrakcją zlotu są oczywiście trasy turystyczne po okolicznych atrakcjach. Jak co roku przygotował je Irko. Uczestnicy mogli pokonywać je samodzielnie wykorzystując klasyczne roadbooki lub ślady GPS. Ogromną popularnością cieszyły się wspólne wyjazdy z przewodnikami, którymi w tym roku zostali Wojtek Ziemak (BezAsfaltu4x4), Jacek Iskra (Rayo Offroad Centrum) oraz Mariusz Pietrzycki (Podróże4x4). Mnóstwo kilometrów do przejechania, tradycyjnie już fotosafari to gwarancja dobrze spędzonego czasu. Dla chętnych Robert Dudała (Mazurska Włóczęga 4x4) przygotował wymagający tor off-road oraz możliwość zdobywania terenowych pieczątek.

 

Landcruiser PL TORF 16

 

Animacje, slajdy, biesiady

Nie zabrakło także atrakcji dla najmłodszych zlotowiczów, którzy za kierownice land cruiserów wsiądą za kilka lat. Ekipa animatorów przygotowała dla nich malowanie buziek, warsztaty kulinarne, podchody oraz kino nocne z popcornem. Mobilny Serwis Rowerowy zorganizował dodatkowe warsztaty z naprawy dętki rowerowej. Ta umiejętność na pewno przyda się dzieciakom w przyszłości.

Dla dorosłych w piątkowy wieczór odbyło się spotkanie z Wojtkiem Ziemakiem, który opowiadał o podróżowaniu terenówką oraz Michałem Emsim Horodeńskim, który wspominał swój start w rajdzie Dakar Classic 2024. Ogniskowe biesiady były miłym zakończeniem każdego złotowego dnia.

 

cid DB752EAD BF31 4B15 8C21 0CF0BB608EB4

 

10. Jubileuszowa edycja przed nami

Lata mijają, a TORF rozwija się i ewoluuje. W przyszłym roku minie 10 lat i jest to doskonała okazja do wyjątkowego zlotu. Termin jest już znany - 12-15 czerwca 2025. Reszta szczegółów wkrótce. Zapraszamy już dziś.

 

BLUE3258

]]>
michal@horodenski.pl (Michał Horodeński) Wyjazdy klubowe Mon, 17 Jun 2024 12:45:52 +0200
8. Toyota Off-Road Festival - podsumowanie https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1354-8-toyota-off-road-festival-podsumowanie https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1354-8-toyota-off-road-festival-podsumowanie

Po raz 8., w dniach 15-18 czerwca 2023, spotkaliśmy się na corocznym zlocie klubowiczów, czyli Toyota Off-Road Festival. W tym roku bazą był kemping nad Zalewem Klimkówka w Beskidzie Niskim. Impreza przyciągnęła ponad 90 załóg z całej Polski.

LandCruiser PL TORF2023 012

 

Land Cruiser to nasze hobby

Toyota Off-Road Festival organizujemy co roku, a od trzech lat zmieniamy miejsce spotkań, tak aby uczestnicy za każdym razem mogli aktywnie poznawać nowe zakątki Polski. Klubowicze przyjeżdżają własnymi autami przygotowanymi do terenowej turystyki samochodowej. Wśród ponad 90 pojazdów można było spotkać prawie wszystkie generacje Land Cruisera - od legendarnego modelu BJ40 po najnowsze Land Cruisery 150. Były też pick-upy Hilux oraz terenowe Toyoty dostępne wyłącznie na innych kontynentach takie jak Tundra, 4Runner czy FJ Cruiser.

 

LandCruiser PL TORF2023 006 

Nie siedzimy, jeździmy

Misją klubu i zlotu jest promocja turystyki off-roadowej. TORF w pełni go realizuje, przygotowując ciekawe trasy krajoznawcze. W Beskidzie Niskim Irek „Irko” Rek wytyczył trasy o łącznej długości ponad 400 km. Każdy znalazł coś dla siebie. Były 3 trasy do samodzielnej nawigacji wg roadbooka i śladów GPS.

LandCruiser PL TORF2023 007

Była trasa przewodnicka, ustalona wspólnie z Nadleśnictwem Łosie, po terenach na co dzień zamkniętych dla normalnego ruchu. W rolę przewodników wcielili się: Miłosz Kaleciński z Przygody4x4.pl, Jacek Iskra z Rayo Offroad Centrum a także Irek Rek.

LandCruiser PL TORF2023 016

Kolejna trasa - wymagająca, by nie napisać trudna - została przygotowana i poprowadzana przez Mariusza Pietrzyckiego z Podróże4x4.pl.

LandCruiser PL TORF2023 015

Dla małych i dużych podróżników

Na terenie bazy z myślą o najmłodszych współnie z Interrisk przygotowaliśmy plac zabaw z animacjami, w tym m.in. warsztaty z malowania twarzy, gry i zabawy manualne, a także kino letnie czy tradycyjne już malowanie flagi zlotu.

 

LandCruiser PL TORF2023 022  LandCruiser PL TORF2023 022

LandCruiser PL TORF2023 020

Wieczorami uczestnicy brali udział m.in. w pokazie slajdów z wypraw do Czadu i Algierii, które zaporezentali Miłosz i Beata z Przygody4x4.pl. 


Dla starszych była strefa Expo, w której wystawcy z branży turystycznej i off-road prezentowali swoje produkty i usługi. Na miejscu można było dowiedzieć się nie tylko, jak przygotować samochód do dalekiej podróży, jakie akcesoria dokupić, ale także, gdzie i z kim pojechać.

LandCruiser PL TORF2023 013

Do Waszej dyspozycji było stoisko firmy Steeler, która zaprezentowała także pięknego Hiluxa Artic Trucks.

LandCruiser PL TORF2023 011

Tuż obok, diler Toyota Jasło zorganizował jazdy testowe najnowszym elektrycznym bZ4X, rodzinną Corollą Cross oraz ikoną SUVów, czyli RAV4.

LandCruiser PL TORF2023 017

Wrocławska firma Rayo Offroad Centrum także pokazała Hiluxa w pełnym wyprawowym rynsztunku, a także przydatne akcesoria wyprawowe.

LandCruiser PL TORF2023 009
Wyprawowe usługi wynajmu przyczep i namiotów pokazała firma 4Overland Rental. Tuż obok do swojego stoiska zapraszała firma Offlander. Na teren bazy przyjechali też producenci przyczep Iron Yak. 

LandCruiser PL TORF2023 Partnerzy 

Zapraszamy za rok

Kolejny zlot Land Cruiser Adventure Club odbędzie się w dniach 13-16 czerwca 2024 na terenach Warmii i Mazur. Dziękujemy za tak liczne przybycie i wszelkie uwagi. Chwilę odpoczniemy i zabieramy się przygotowania do kolejnej edycji Toyota Off-Road Festival. 

 LandCruiser PL TORF2023 025

 

]]>
michal@horodenski.pl (Michał Horodeński) Wyjazdy klubowe Tue, 20 Jun 2023 08:00:15 +0200
TERRA MAZURIA 2023, czyli marzec na Mazurach z LCAC https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1328-terra-mazuria-2023-czyli-zima-na-mazurach-z-lcac https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1328-terra-mazuria-2023-czyli-zima-na-mazurach-z-lcac

 

Marzec na Mazurach to wiele pór roku na raz, często jednego dnia. Pustka, przestrzeń, wiele szutrowych dróg pomiędzy zagubionymi w zielonych wzgórzach miejscowościami. Wracamy tu wielokrotnie i zawsze najchętniej wtedy, gdy już milknie zgiełk na plażach, a na drogach nie ma kurzu, który denerwuje rowerzystów i spacerowiczów.

 

TerraMazuria 2023 2V6A1680

 

To już trzecia edycja naszej podróży realizowanej z Land Cruiser Adventure Club. I kolejny raz gdy startujemy z Pensjonatu Rybaczówka w Bogaczewie w kierunku na największy port śródlądowy jakim jest Sztynort. Dlaczego akurat tam? W Rybaczówce po prostu dają najlepszą rybę na Mazurach, jest pływająca sauna, jest łatwy start w plenerowe niespodzianki i szutry.  Trasa pomiędzy jeziorami Dejduny, Dobskim, Łabap. Postoje tuż nad wodą, obiad w lokalnej restauracji w Srokowie, gdzie w samym centrum nie ma o tej porze problemu z parkowaniem kilku aut na raz ani znalezieniem stolika w restauracji. Mazury w marcu to wszystkie pory roku jednego dnia. Mamy słońce i ciepło, mamy śnieg, mamy też deszcz. Nie bez powodu przeciez powstało przysłowie „w marcu jak w garncu” i tym razem jest ono bardzo adekwatne…

 

TerraMazuria 2023 2V6A1711

 

W Rybaczówce czekała na nas kolejna niespodzianka – bardzo ładnie zachowane dwa Land Cruisery J7. Oba wkrótce znajdą swoje miejsce w naszym dziale AUTA.

 

TerraMazuria 2023 2V6A1337

 

Baza na kolejną noc - PORT SZTYNORT, czyli zasypany w śniegu największy port śródlądowy w Polsce. Latem może cumować tu jednocześnie ponad 450 jachtów. Funkcjonuje hotel, restauracja na świerzym powietrzu, koncerty, tysiące ludzi. Zimą jachty nie widzą już wody, spoglądając na keje z brzegu. Na parkingu na sprzyjającą pogodę czeka również SHERP. Jest to ta bardziej komfortowa, większa jednostka. Koniecznie kiedyś musimy przetestować to monstrum na wodzie i w błocie. Właściciel obiecał, że przy następnej TERRA MAZURII na pewno nie odmówi.

 

https://www.youtube.com/watch?v=qcBwZRpBNhg

 

 

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Sat, 11 Mar 2023 13:54:47 +0100
Zygzakiem przez Afrykę z Wojtkiem i Wiolą https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/afryka/1326-zygzakiem-przez-afryke-z-wojtkiem-i-wiola https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/afryka/1326-zygzakiem-przez-afryke-z-wojtkiem-i-wiola

Plan tej jak i poprzedniej wyprawy, mieliśmy w głowach już od dawna, a pomysł trasy był wspólnie opracowany z Adamem i Beatą, z którymi to razem podróżowaliśmy naszymi wyprawowymi Toyotami Hilux 4×4 przez Azję Centralną do Magadanu i na Kamczatkę, latem 2019 roku. Nasze plany wspólnej wyprawy z powodu pandemii coronavirusa, zmuszeni byliśmy przesunąć w czasie o kolejny rok i tak naprawdę, dopiero na przełomie 2021/2022 roku, rozpoczęliśmy realizację tego projektu. Pierwsze podejście zakończyło się w Arabii Saudyjskiej w Jeddah (Dżedda, Dżudda), skąd musieliśmy ogłosić odwrót (nie dostaliśmy wiz do Sudanu) i przez Jordanię, Izrael, Cypr i Turcję, powróciliśmy do Europy https://www.wojtektravel.pl/index.php/wyprawy/40-w-poprzek-afryki-2022/ . Niedokończoną podróż, przesunęliśmy na kolejny rok.

 

 fot 02

 

I stało się… zgodnie z utworem Czerwonych Gitar, ruszamy „W drogę”… już na nas czas, po kolejny bagaż zdarzeń, bez drogowskazów, po drogach które ledwie znamy. Toteż po wielu wywiadach, analizach i przemyśleniach, postanowiliśmy tym razem zaatakować temat od drugiej strony. Rozpocząć podróż od Gibraltaru, zachodnią Afryką poprzez Maroko, Mauretanię, Senegal, Gambię, Gwineę Bissau, Gwineę, Sierra Leone, Liberię dojechać do Wybrzeża Kości Słoniowej i dalej w poprzek Afryki, przez Burkinę Faso, Togo, Benin, Niger, Czad dotrzeć do Sudanu lub jeśli załatwimy konwój przez ten kraj, do Republiki Środkowoafrykańskiej. Tu zbiegną się trasy obu projektów, więc należało przygotować jakąś alternatywną trasę, aby ponownie nie wracać do Europy przez Izrael (jedyna droga promem). Tym razem będziemy dalej kontynuować jazdę przez Afrykę na południe, przez Sudan Południowy, Ugandę, Ruandę, Burundi, Tanzanię, Zambię, Zimbabwe, Botswanę i Namibię, a podróż zakończyć w Kapsztadzie (Cape Town) w RPA. Trasa będzie liczyła około 29tys.km i trwała niecałe cztery miesiące. Do wyprawy, dołączył jeszcze Zbyszek, jadący Toyotą Land Cruiser Prado, z którym podróżowaliśmy wspólnie poprzez Afrykę Zachodnią w 2016r.

 

fot 00

fot 15

 

Wspólną podróż rozpoczynamy w Hiszpanii, w małym portowym miasteczku Tarifa, tuż przed przeprawą promową do Maroka. Dojazd, każdy z uczestników realizuje samodzielnie. Trasa przejazdu częściowo pokrywa się z tą, którą jechaliśmy na przestrzeni 2014 do 2016r., lecz wzbogaciliśmy ją o nowe elementy. Pierwszą, najważniejszą czynnością przygotowawczą do podróży, była wymiana paszportów, tak aby do wizowania mieć wszystkie kartki wolne. Wizy, te które można było wyrobić przed wyjazdem, załatwiliśmy wcześniej, jeszcze w Polsce przez firmę „WizaSerwis”, część w Berlinie (tam znajduje się większość konsulatów krajów afrykańskich), resztę na trasie, w krajach sąsiadujących.

 

28.10.2022 – piątek

Start – „Chałupa na Górce” w Międzyrzeczu Górnym > Puerto Algeciras, Hiszpania – za punkt zborny wyznaczamy hiszpańskie miasto Malaga – 3200km od domu, tymczasem dzisiaj to trasa z „Chałupy na Górce” w Międzyrzeczu Górnym poprzez > Ostrawa > Olomouc > Brno > Humpolec > Tourov – 470km

Wyjechaliśmy z naszej „Chałupy na Górce” dopiero o 11.00, przed wyjazdem trzeba jeszcze raz wszystko posprawdzać, pozamykać i przygotować dom na czteromiesięczną nieobecność.Pogoda typowo letnia 18ºC. Natomiast droga bez specjalnej historii, typowa „przejazdówka”, na trasie od Ostrawy przez Olomouc, Brno aż do miejscowości Humpolec. Kiedy zjechaliśmy z trasy E50 prowadzącej do Pragi, przemieszczamy się we mgle, czasami połączonej z mżawką. Po ostatnich anomaliach pogodowych, kiedy mamy lato jesienią, tym razem temperatura oscylowała jedynie w okolicach 12ºC. Później nastąpiła radykalna zmiana i ponownie wkraczamy w lato z temperaturą ponad 20ºC. Punktualnie o 18.00 jesteśmy na mecie dzisiejszego etapu w pensjonacie Domek Tourov, Tourov 10, Bavorov, 38773, Czechy. Bardzo dobre warunki, czysto i schludnie, zaledwie za 550KŚC czyli 108zł za pokój 2os. ze wszelkimi wygodami. Ponieważ wiedzieliśmy wcześniej, że wyjedziemy dzisiaj bardzo późno, pierwszą noc postanowiliśmy spędzić jeszcze w hotelowych warunkach, tym bardziej, że cena noclegu naprawdę wyjęta jakby z 10 lat wstecz.

29.10.2022 – sobota

Toutov > granica czesko-niemiecka > Monachium > Fryburg > granica niemiecko-francuska > Lure – 730km

Po spędzeniu nocy w czeskiej, zagubionej wiosce w agroturystyce u rolnika, już po 8.00 ruszamy na trasę. Poruszamy się poprzez malownicze, tereny w pagórkowatym krajobrazie. Jak na jesienne warunki, wyjątkowo zielono i poza kolorystyką drzew, można by powiedzieć, że w polu zapanowała wiosna. W klimacie takich widoków, pokonaliśmy przestrzeń południowych Niemiec i na wysokości Fryburga, wjechaliśmy do Francji. Tu pomni ostatnich przejazdów, jak ognia unikamy dróg płatnych, gdyż nasz pojazd, tutejsze przepisy kwalifikują do miana „ małej ciężarówki i płacimy za nie „jak za zboże”. Tak więc w naszym GPS-ie, zadaliśmy funkcję „unikaj dróg płatnych” i od tego momentu, podążamy bocznymi drogami. O dziwo, na trasie do Lure, liczącej około 900km dołożyło nam jedynie 1,5h i dodatkowe 40km, gdzie za autostrady trzeba byłoby zapłacić prawie 150€. Na obrzeżach miasta Lure, znajdujemy przyjemny parking, gdzie rozbijamy pierwszą bazę noclegową „Toyota Inn”.

30.10.2022 – niedziela - 01.11.2022 – wtorek

Lure > Senn przed Fitou – 820km

Senn > Roda de Bara – 950km

Roda de Bara > Malaga (zwiedzanie) Algeciras > Tarifa – 410km

Nie opisujemy szczegółowo całej trasy dojazdowej do Gibraltaru, zatrzymujemy się jednak na kilka chwil w mieście, które postanowiliśmy zwiedzić, czyli w Maladze. Może nie jest ono najpiękniejszym miastem Andaluzji, ale na pewno jest miejscem zdecydowanie ciekawym, bogatym w atrakcje i pełnym unikalnych punktów, dzięki którym każdy znajdzie tam coś dla siebie, tak jak my, ponieważ nigdy nie było nam dane do niego zajechać. A dlaczegóż? Poniewóż, zgodnie z przyjętym scenariuszem naszych podróżniczych projektów, ustaliliśmy iż od początku będziemy realizować najtrudniejsze i najbardziej wymagające przedsięwzięcia, by z biegiem lat lub w chwilach wolnych od głównych dążeń, konkretyzować mniej zagmatwane i mozolne wojaże.

 

fot 16

 fot 03

 

 

W przewodnikach przeczytacie na pewno o katedrze „ Santa Iglesia Catedral Basilica de la Encarnacion„ czy zabytkowej „Alcazabie” (mauretański pałac-twierdza), ale my najbardziej zachwyciliśmy się miejskim deptakiem. Okolice portu, a właściwie cała nadbrzeżna część Malagi od „Plaza de la Marina”, aż do „Playa de la Malagueta”, to najciekawsza okolica. Kolejnym, zdecydowanie atrakcyjnym miejscem, jest wzgórze „Gibralfaro”, z którego możecie przyjrzeć się całemu miastu (3,50€ od os). Dobrze zabrać ze sobą coś do picia, bo wbrew pozorom, wejście na to wzgórze wcale nie jest takie łatwe, szczególnie przy andaluzyjskim upale. „Alcazaba”… historyczna forteca, to jeden z najbardziej charakterystycznych punktów miasta, zbudowany w miejscu rzymskich fortyfikacji, którego nazwa pochodzi od arabskiego „al-qasbah” (cytadela). Górująca nad „Teatro Romano”, to najlepiej zachowana twierdza Maurów w Hiszpanii. Jej dzisiejszy wygląd to wynik długiego procesu historycznego od czasów arabskich, po rozpoczętą w 1933r. i trwającą po dziś dzień renowację. Niestety jej obecny obszar 15tys.m², nie osiąga nawet połowy, jakie miała w czasach swojej świetności, o czym świadczą odnalezione plany historyczne.

 

fot 04

 

Ta mauretańska forteca, zbudowana została w latach 756-780, za panowania Abd-al-Rahmana I, by w związku z idealnym położeniem, pełnić funkcję obronną przed piratami. Następnie w latach 1057-1063 jej przebudowy podjął się sułtan Granady Badis Al-Ziri, z kolei podwójne mury obronne, które łączą „Alcazabę” z zamkiem „Gibralfaro”, zostały zbudowane przez władcę Nasrid Yusufa I w XIV w. A kiedy Malaga, stała się stolicą niezależnego królestwa w XVI w., twierdza po raz kolejny, została rozbudowana o podwójne mury obronne, wzmocnione setką wież. Dzięki licznym rekonstrukcjom obiekt ten, był domem dla wielu mauretańskich władców, a po chrześcijańskim podboju z rezydencji korzystali również Królowie Katoliccy ((hiszp. Los Reyes Catolicos). Przez lata, twierdza była wielokrotnie rozbudowywana i umacniania. Po rekonkwiście, została przekształcona przez katolickich władców w rezydencję, dzięki czemu obecnie podziwiać w jej murach możemy liczne ogrody i patia. Wniesiona na wzgórzu „Alcazaba”, pięknie wkomponowuje się w obraz miasta, a widoki rozpościerające się z murów obronnych, pozwalają zobaczyć Malagę z różnych perspektyw, zarówno od strony morza i portu, jak i części mieszkalnej miasta. Z pewnością jest to punkt obowiązkowy na mapie spacerowej, który nie tylko pozwala zrozumieć historię miasta, ale również poczuć jej arabskie korzenie.

 

fot 05

 

Kolejną sztandarową atrakcją tego miasta jest „Katedra Wcielenia”- „ Santa Iglesia Catedral Basilica de la Encarnacion”, która wymieniana jest w jednym rzędzie jako obowiązkowy punkt na mapie miasta obok ww. Świątynia ma kształt prostokąta i wygląda trochę jakby powstała z połączenia nie do końca pasujących do siebie klocków. Efekt ten nie był zamierzony. Katedrę budowano przez około 200 lat i jest swoistą mieszanką stylów. Katedrę zaprojektowano w stylu renesansowym, ale w środku widoczne są też wpływy gotyku. Zewnętrza fasada to już styl barokowy, który odnajdziemy także w środku (chociaż w mniejszym stopniu). Katedra stoi w miejscu dawnego meczetu, który prawdopodobnie zbudowano w miejscu wczesnochrześcijańskiej bazyliki. Aż do końca XV w. Malaga znajdowała się pod panowaniem arabskim. Siły chrześcijańskie wkroczyły do Malagi 18 sierpnia 1487r. Oblężenie miasta uważane jest za jedne z najbardziej krwawych podczas XV-wiecznej rekonkwisty. Po zdobyciu miasta, katoliccy władcy zadecydowali o zniszczeniu meczetu i zlecili rozpoczęcie budowy nowej chrześcijańskiej świątyni. Jedynym zachowanym elementem, nawiązującym do czasów mauretańskich są ogrody. Katedra, wśród miejscowych nosi przydomek „La Manquita”, co możemy przetłumaczyć jako „Jednoręka”. Nazwa odnosi się do faktu, że powstała tylko jedna z planowanych dzwonnic. W środku zachwyca przede wszystkim drewniany chór, który jest prawdziwym dziełem sztuki. Na uwagę zasługują przede wszystkim stalle chóralne (XVII w.) w nawie głównej, a zwłaszcza dzieło rzeźbiarskie Pedra de Meny. Zachwycają również masywne XVIII-wieczne organy składające się z kilku tysięcy rur. Interesujące są również kaplice (jest 15), jak na przykład „Kaplica Wcielenia”, od której katedra wzięła swoją nazwę. W niektórych z nich wiszą obrazy, czy stoją rzeźby będące dziełami sztuki. Warte uwagi są też niektóre witraże.

Po zachodniej stronie katedry, usytuowany jest gwarny plac „Plaza del Obispo”, który otoczony jest knajpkami, a przy nim jeden z najpiękniejszych budynków w centrum Malagi… barokowy „Pałac Arcybiskupa” („Palacio Episcopal”).

 

fot 07

 

Reasumując… w krajobrazie miasta natrafiamy na ślady rozmaitych cywilizacji, które na przestrzeni ostatnich 3000 lat rościły sobie prawo do tego kawałka lądu. Miasto zmieniało władców jak rękawiczki. Byli tu Fenicjanie, Kartagińczycy, Rzymianie, Bizantyńczycy, Wizygoci i Maurowie. Dzielnica żydowska przypomina z kolei o sefardyjskiej przeszłości Malagi. Najlepiej zachowanym symbolem starożytnej historii Malagi jest teatr z czasów rzymskich. Zanim jednak Rzymianie postanowili wkomponować w krajobraz miasta ten doskonały nośnik politycznej propagandy, Malaga istniała już od dobrych kilku wieków.

Tak Malagę opisuje w swej „Geographica hypomnemata”, Strabon, grecki geograf, historyk i podróżnik żyjący w I w.n.e… (dzisiejsza Turcja… Amasya, gdzie w jednej z wypraw odwiedzilismy jego pomnik): „Pierwszym miastem na tym wybrzeżu jest Malaka, która jest tak daleko od Calpe (Gibraltar) jak Gades (Kadyks). Jest to rynek dla plemion koczowniczych z przeciwnego wybrzeża, słynący również z solenia ryb na dużą skalę”.

 

fot 08

 

Po 5h przeznaczonych na zwiedzenie miasta, jedziemy dalej w stronę Giblartaru i pod wieczór docieramy do małego, portowego miasteczka Tarifa, gdzie kilka km za miastem, wyznaczone zostało spotkanie całej grupy – Camping&Bungalows „Torre de la Pena” Adres: km 78, N-340, 11380 Tarifa, Cadiz, Hiszpania. Kemping ulokowany jest na skalistym, stromym zboczu, skąd rozciąga się panoramiczny widok na ocean. Ponieważ otwarta przestrzeń roztacza się na zachód, podziwiamy piękny zachód słońca nad Atlantykiem.

Każdy z uczestników wyprawy, przybył tu z Polski na własną rękę, a od jutra przez kolejne ponad trzy miesiące będziemy podróżować razem.

02.11.2022 – środa 

Tarifa > 8.00 prom do Tangeru (246€ – auto + dwie osoby) – przeprawa szybkim promem trawa jedynie 35minut > Tanger – wymiana 100€ – 1020MAD (dirham), olej napędowy 16,60MAD > Larache > Rabat (realizujemy załatwianie wiz – w konsulacie Mauretanii dostajemy info, że wizy obecnie wyrabia się na granicy) > Mohammedia (obiad – tadżin (tajine) dla dwojga 90MAD)> – nocleg zaraz za miastem, na parkingu przy nadatlantyckiej plaży – 330km

Informacje dnia – płatne autostrady- łącznie109dirham. Przy odprawie do Maroka, pogranicznicy nerwowo zerwali nam naklejki z aut, ponieważ mieliśmy uwzględnioną Saharę Zachodnią… a to po ichniemu Maroko.

 

fot 09 

 

 

03.11.2022 – czwartek 

Mohammedia > Casablanca > Marrakech (Marakesz) (100€ – 1063MAD (dirham), olej napędowy 16,29MAD) (śpimy na parkingu dla kamperów – 110MAD, 500m od głównego placu „Jemaa el -Fna”, są toalety + woda) – 270km

Rankiem, pędzimy prosto do miasta Marrakech (Marakesz), nową, płatną autostradą (łączny wydatek 90MAD), pozostawiając z boku potężną i rozległą Kasablankę… miasto stworzone przez Francuzów na bazie rybackiej wioski w 1906r., na wzór i podobieństwo Marsylii… obecnie to ponad trzy milionowy moloch, ośrodek przemysłowy i portowy, borykający się ze skrajną biedą i nie mający nic wspólnego ze słynnym filmem i rolą Ingrid Bergman i Humphrey’a Bogarta pt. „Casablanca”.

 

fot 10

fot 11

fot 12

 

Pierwsze wrażenie?… niesamowity rejwach i ciżba, a drugie?… plac cudów! Wystarczy zamknąć oczy… plątanina dźwięków, mieszanina zapachów, śpiewne nawoływanie muezina do modlitwy, dochodzące z dziesiątków minaretów, sprawia, że zapominamy, kim jesteśmy, wpadamy w stan, z którego nie chce się wychodzić, tylko trwać w nim jak najdłużej. Tymczasem na rozświetlonym lampami placu dzieją się jednocześnie tysiące rzeczy. Działają tu pod gołym niebem dziesiątki, jeśli nie setki mini barów i restauracji. Zjeść w nich można marokańskie przysmaki z rożnych regionów tego kraju. Cały wieczór, spędzamy snując się pomiędzy orientalnymi straganami, namolnie nagabywani, by coś zjeść, coś kupić, albo za coś zapłacić… choćby za patrzenie na dowolny występ. W dobie telewizji satelitarnej i trójwymiarowego kina, takie widowiska cofają nas o 100, a może 200 lat, wydając się być czymś abstrakcyjnym. Łatwo jednak wrócić na ziemię, bo wszystkie spektakle mają także drugą odsłonę. Tak właśnie było z naszą kolacją… kelner „wodolejca” zebrał od nas zamówienie na 5 osób, drugi „herbatolejca” po kolacji skasował nas w jakże specyficzny sposób, na takie rozumowanie nie byliśmy przygotowani i zapłaciliśmy za kolację na „stołówce” – 336DH za 2os. Cena w knajpce- tajin 40MAD, sok z granatu 0,5l 20MAD, sok z pomarańczy 0,5l 10MAD. Pozostałe ceny: tatuaż 100MAD, koszulka 180MAD, piwo 55MAD (o,33l), magnes 10MAD, fotka z… „czarodziejem” 20MAD, olej arganowy 60MAD. Tutaj wszystko jest magiczne… lawiranci, czarokleci, arcyłgarze i wirtuozi cen.

 

fot 13 

Jesteśmy tak szybko w Marakeszu, iż po pozostawieniu naszych aut na strzeżonym kempingu-parkingu (110MAD za auto), tuż obok placu „Jemaa el -Fna”, mamy sporo czasu wędrówki po urokliwej medynie. Marrakesz nie bez powodu nazywany jest turystyczną stolicą Maroka. W tym mieście zabytkowa, arabska architektura przeplata się z nowoczesnymi obiektami. Miasto, jak każdy organizm, nie istniałoby bez serca, a to bije na placu „Jemaa el-Fna”, który obowiązkowo odwiedzić powinien każdy turysta. Plac o rozmiarach 500×500 m … najwspanialszy plac miejski na świecie, bo kiedy ostatnie promienie słońca chowają się za horyzont… wtedy przechodzi swoistą metamorfozę, stając się najpopularniejszym miejscem spotkań lokalnej ludności oraz żywym teatrem, dla turystów z odległych zakątków świata. Sprzedawcy, bębniarze, muzycy, berberyjscy opowiadacze legend, zaklinacze węży, małpy na smyczach, akrobaci i kuglarze, można położyć sobie na skórze tatuaż z henny i skorpiona na czole. Część targowa to tylko mały skrawek popularnego placu, ale wystarczy wyjść poza, a w uszach wybrzmiewać będzie nam… only look, no buy my friend!… tymi słowami zaczepiał nas co drugi sprzedawca. W gęstym labiryncie suków można kupić dosłownie wszystko… od owoców, warzyw i aromatycznych przypraw, biżuterii z arabskimi motywami, jedwabnych chust i skórzanego obuwia babouches, po dywany, lampy jak z „Baśni tysiąca i jednej nocy”, afrodyzjaki, talizmany i amulety. Ale wróćmy do placu… odwiedzić tutaj można liczne kawiarenki i restauracje, a na każdym kroku natknąć się na kelnera, nakłaniającego do złożenia zamówienia, posługującego się „perfekcyjnym” językiem polskim… „tanio jak w Biedronce”, „Dobrze, jak u Gessler”, „Smaczne, smaczne”… tymi słowami lokalsi stale nawołują polskich turystów. W takich miejscach, jak „Jemaa el-Fna”, trzeba wykazać się dużą asertywnością, jeśli nie chcemy wyjść z pustymi portfelami. Tu aktorami są obserwatorzy, którzy wychwytują natychmiast każdego cudzoziemca, który zatrzymał się i biegną do niego z wyciągniętą dłonią, bo zdjęcie to opłata ekstra… a nawet super ekstra. Marakesz ze swoją medyną i sukami to bardzo specyficzne i jedyne w swoim rodzaju miejsce na świecie, wpisane na listę UNESCO.

 

fot 17

 

04.11.2022 – piątek

Marrakech > Asni > trasa obok najwyższego szczytu Atlasu Wysokiego – „Jebel Toubkal” > przełęcz „Tizi n’Test” (2100m n.p.m.) > Taroudant > Agadir > Tiznit (nocleg na kempingu „Riad Assilaf”– 70MAD) – 360km

Uzupełniamy zapasy i kierujemy się na południe, drogą R203 w kierunku Asni i pasma gór „Atlasu Wysokiego”. Trasa biegnie tuż obok najwyższego szczytu „Jebel Toubkal” (4167m n.p.m.) Dalej droga prowadzi nas na przełęcz „Tizi n’Test” na wys. 2100 m n.p.m., gdzie przecinamy to pasmo górskie.

 

fot 18

 

Krajobrazy to brąz zmiksowany z zielenią, góry do oglądania podały się nam z posypką, a droga miejscami wiła się agrafkami. Zjeżdżamy do Taroudant (obiad tadżin 25MAD od os.). Pozostawiając z boku Agadir (nie zwiedzamy ponownie mniej ciekawych miejsc), jedziemy do miejscowości Tiznit, gdzie tuż przed miastem, lokujemy się na campingu „Riad Assilaf” – 70MAD od auta.

 

fot 20

 

05.11.2022 – sobota

Tiznit > El Quatia > Tarfaya (obiad tadżin 40MAD od os.) > Laayoune (dawana stolica Sahary Zachodniej) > 70km za Laayoune, 15km przed Lamssid – nocleg na dziko nad Atlantykiem – 640km

Dzień mozolnej jazdy na południe. Kierujemy się na wielkie nic, krajobrazy dość monotonne, pustynia skalno-pieszczysta porośnięta skromną roślinnością w postaci krzaczków. Zardzewiałe pagórki obsypane zardzewiałymi kamieniami, jest coraz bardziej sucho i sennie. Jedziemy prawie cały czas wzdłuż brzegu Atlantyku, gdzie ląd kończy się klifem. W towarzystwo wdaje nam się coraz więcej piasku i kontroli policji. Mnóstwo rybaków wysiaduje klify, w nadziei na złowienie ryb, ich obserwację przerywa nam dziura w ziemi, wypłukana przez ocean. Docieramy do Tan Tan, a na stacji paliw, na którą zjechaliśmy na kawę (10MAD), tankowali się uczestnicy rajdu „Raid Tanja Lagouira” z Madrytu. Zabrali się na eskapadę po tym kraju, ponieważ nie dość iż mają blisko, to Maroko jest zdecydowanie interesującym krajem.

 

fot 19

 

W miejscowości Tarfaya, dojeżdżamy do nabrzeża serwujemy sobie obiad w postaci tadżina i zwiedzamy niegdysiejsze szczątki hiszpańskiego fortu, do którego podczas odpływu można dojść suchą stopą. Nic specjalnego, niewielka budowla na skale, ale za to interesujący mecz na plaży. Tuż przed Laayoune (72km), w Tah przekraczamy granicę byłej Sahary Zachodniej. Obecnie obszar ten wcielony jest do Maroka, jednak sytuacja ta nie do końca jest uznawana przez całe gremium międzynarodowe. Ta dawna kolonia hiszpańska (jako Sahara Hiszpańska, wcześniej jako Hiszpańska Afryka Zachodnia), w północnej Afryce nad Oceanem Atlantyckim, to także państwo proklamowane w 1976r. przez Front Polisario i częściowo uznane przez 50 państw. Obecnie okupowana przez Maroko, które nazywa ją Prowincją Południową. Sahara Zachodnia graniczy z Marokiem, Algierią i Mauretanią. Do dzisiaj nie zostały rozstrzygnięte spory o przynależności lub samodzielności tego terytorium, do dziś nie odbyło się zapowiadane referendum w tej sprawie. Prof. Adam Kosidło autor książki „Sahara Zachodnia. Fiasko dekolonizacji czy sukces podboju?” pisze, że świat zapomniał o Saharze Zachodniej – jedynej afrykańskiej kolonii, która nigdy nie uzyskała niepodległości, która znalazła się pod brutalną okupacją Maroka. Jej mieszkańcy znikają bez śladu, a wiatr pustynny i ruchome piaski niekiedy odsłaniają ciała zamordowanych i jak mawiają sami Saharyjczycy… to największe więzienie świata. 16 lat wojny między partyzantami „Frontu Polisario” a wojskami marokańskimi i 25 lat negocjacji nie przyniosły rozwiązania konfliktu. W jego wyniku połowa rdzennej ludności uciekła do Algierii i mieszka w obozach uchodźców, druga żyje pod marokańską okupacją. Dzieli ich zbudowany przez Marokańczyków „mur wstydu” … fortyfikacja wojskowa, od której większy jest jedynie „Wielki Mur Chiński”. „Mur wstydu” dzieli Saharę Zachodnią na dwie części. Wschodnia jest przez Sahrawi nazywana „Terytoriami Wyzwolonymi”, a zachodnia „Terenami Okupowanymi”. Dla Maroka całość jest po prostu Marokiem, ewentualnie „prowincją południową”. Saharyjczycy żyją w kraju, który nie jest ich własnym. Żyją pod zaborem marokańskim, każdego roku zmuszeni świętować rocznicę wkroczenia okupanta na ich ziemie. Tymczasem organizacje międzynarodowe, powołane by bronić pokoju na świecie, zdają się cierpieć na ciężki przypadek hipokryzji i przewlekłej niemocy… marginalny obszar… wielostronny konflikt…

 

fot 23

 

Tego dnia jedziemy jeszcze 70km za Laayoune, im dalej tym więcej policji i żandarmerii, co chwilę jesteśmy kontrolowani przez różne służby; policję, wojsko, żandarmerię, służbę ochrony dróg – i za każdym razem to samo – po co, dokąd i dlaczego?… a po staremu… każdemu kontrolującemu wręczamy wcześniej wydrukowane fiszki z naszymi danymi. Na15km przed Lamssid, zostajemy na nocleg nad Atlantykiem, jest pusto i spokojnie, toteż szykujemy bazę do posiedzenia przy zachodzie słońca. Z chatki stojącej gdzieś w oddali, przyszedł ktoś i poprosił o podanie wszystkich danych, by mógł poinformować swojego zwierzchnika o tym, że zostajemy tutaj na nocleg.

 

fot 21

 

06.11.2022 – niedziela

Lamssid > Boujdour (tankowanie – cena paliwa na terenie dawnej Sahary Zachodniej pozbawiona jest podatku, toteż za litr ON płacimy jedynie 14,70MAD > Dakhla > Al-Argoub (obiad tadżin 34MAD) > Guerguarat (nocleg na parkingu przy stacji paliw, 1km od granicy Maroko – Mauretania)– 720km

Wspaniałe miejsce do biwakowania, jedynie szum rozbijających się o brzeg potężnych atlantyckich fal, swym hukiem nieco zakłóca sen. Nadal płasko i żółto po horyzont, suniemy jak po pasie transmisyjnym, góra cała niebieska i tylko słupy, regularnie podają sobie nitki z prądem. Z prawej strony nieprzerwanie ocean, czasem tylko rybacy rozbiją się z namiotami. Ciągle nic, nawet ocean gdzieś sobie poszedł, krzaczki coraz rzadsze, ale… posterunki coraz gęściej… jest atrakcja!… Jest stabilnie sennie, a ponieważ nie posiadamy automatycznego pilota, należy czuwać. W porze obiadowej jesteśmy na wysokości Dakhli, ostatniego najbardziej wysuniętego miasta, będącego w obecnych granicach Maroka. Miasto położone jest na wysuniętym półwyspie, oddalone 42km od lądu. Miejsce to jest licznie odwiedzane przez emerytowanych europejczyków z Francji, Hiszpanii i Niemiec. Jest to nieodkryty zakątek surfowego świata… taki kite-raj pośrodku niczego. Tuż za zjazdem do Dakhli, kolejną atrakcją jest obiad w postaci tadżina w przydrożnym barze w Al-Argoub. Na nocleg zatrzymujemy się tuż przed granicznym punktem odpraw w Guerguarat, na stacji paliw „Atlas”.

 

fot 26 

 

Dojechaliśmy na południowy kraniec Maroka, tak więc przyszedł czas na skromne podsumowanie tego przejazdu, pamiętając jednocześnie o poprzednich, tych autem i na motocyklu:

Chcę ciut podsumować współczesne państwo z dewizą „Allah, Ojczyzna, Król”… a król?… z tytułem „Księcia Wiernych” jako zwierzchnik religijny, próbuje trzymać się Europy, choć on sam jest nowoczesnym i wykształconym człowiekiem… to mimo wszystko zawiaduje krainą analfabetów.

… miasta w mieście… plątanina wąskich zaułków, w której, aby trafić do celu, należy się zgubić… targi pachnące przyprawami… stoiska pobłyskujące od oryginalnej biżuterii… sklepiki po brzegi wypchane barwnymi skórzanymi kapciami… piramidy, ale z owoców… sproszkowane zioła, ale nie do kuchni, lecz do odpędzania złych mocy… monumentalny „Wysoki Atlas” z królewskim Tubkalem… garbarnie skór w średniowiecznym Fezie… pełen barów i magików plac „Jemaa el-Fna” w „czerwonym” Marrakeszu… mauzoleum Mohammeda V w stołecznym Rabacie… monumentalna brama „Mansour” w warowni Meknes… niebieskie dzielnice Chefchauene… baśniowe zamczyska na „Drodze Tysiąca Kazb”… wirtuozeria mozaik, subtelność stiuków, maestria rzeźbień w drewnie cedrowym… fascynujący świat Berberów… islamska pobożność przeplatająca się z wiarą w dżiny i magię… dywan jako zegar odmierzający czas berberyjskim kobietom… kute lampy z ażurowym kloszem… endemiczne drzewa arganowe z których powstają znane wszystkim olejki… „dłoń Fatimy” chroniąca przed przekleństwami rzuconymi przez zawistnych… to wszystko i jeszcze wiele ponadto co napisałam… to kraina z „Baśni Tysiąca i Jednej Nocy”… miejsce niespodzianek i kontrastów… Maroko…

… Wiola…

 

fot 22

 

07.11.2022 – poniedziałek

Guerguarat (przekraczamy granicę z Mauretanią – odprawa po stronie Maroka 1h, po stronie Mauretańskiej 1,5h – wymiana 100$ USD- 3600MRO (ugija mauretańska) 100€ – 3600 MRO, wiza 55€ od os., odprawa 10€, ubezpieczenie na 3dni 21€ > Nauakchott (śpimy na kempingu przy plaży 250MRO od os. – jest prysznic i ciepła woda – 450km

Rano meldujemy się na granicy Maroko-Mauretania w Guerguarat, którą otwierają o 9.00. Po marokańskiej stronie, tym razem bardziej cywilizowanie, po 1h jesteśmy odprawieni. Nadal pomiędzy obydwoma państwami, istnieje czterokilometrowy pas ziemi niczyjej, który obecnie jest już bardziej uporządkowany. Natomiast, to co działo się po mauretańskiej stronie, przerosło naszą, doświadczoną przecież wyobraźnię. Dosłownie każdy chciał pieniądze i brałby ile się da! Wzięliśmy „agenta” do załatwienia spraw formalnych… a właściwie sam się wziął. Jak się później okazało, tylko on wiedział do której budy wejść i w jakiej kolejności… taki specjalista od zamętu w fermencie. Witał się z urzędnikami, podstawiał paszporty, zawiadywał tematami i wymieniał kwoty. Ubezpieczenie na 3 dni- 21€, odprawa auta na przejazd tranzytowy- 10€, za jego usługę- 5€. Po 1,5h papierologii stosowanej, lżejsi o 37€, jedziemy w kierunku stolicy Mauretanii, Nouakchott. Jeszcze na granicy wymieniliśmy pieniądze 1€ = 36MRO (ugija mauretańska). Droga przez pustynię, prowadzi przez dużo wielkiego nic, tylko piasek przesypuje się to tu, to tam. Co po drodze? Domki-kostki, kozy, posterunki i prymitywne „stacje paliw”. Obszar linii brzegowej i przyległego Atlantyku, to ogromny Park Narodowy „Parc National Du Banc d’Arguin” wpisany na listę UNESCO. Na nocleg zajeżdżamy do Nouakchott, stolicy Mauretanii, na kempingu przy plaży 250MRO od os. – jest prysznic i ciepła woda… zamykana na klucz.

 

fot 20

 

 

08.11.2022 – wtorek

Nauakchott > Tiguent > Keur Messene > „Parc National Du Diawling” > Diama > granica z Senegalem na rzece Senegal > Saint-Louis (UNESCO), (nocleg na kempingu hotelu „Hotel Dior”, tuż przy plaży 5tys.CFA od os.) - 280km

Wyjeżdżamy obrzeżami stolicy, jest tutaj kumulacja firm, syfu i wszystkiego co ledwo trzyma się kupy. Jedziemy na granicę z Senegalem w Diama. Na 45km przed Rosso, skręcamy na zachód w nowo wybudowaną drogę do Keur Massene. Tam kończy się asfalt i dalej kontynuujemy jazdę gruntową drogą, biegnącą po wale wzdłuż rozlewisk rzeki Senegal. Po 40km zmagań z trudnym szlakiem (zastygłe, głębokie koleiny, wymyte rowy i wodne przeloty), docieramy do Parku Narodowego „Parc National Du Diawling” (opłata za wjazd 6€ od os.). Jechaliśmy już kiedyś przez ten park, jest tutaj sporo ptactwa, jaszczury, guźce, dużo kwiatów i oferta miejscowych rybaków. Po następnych 10km, docieramy do granicznego punktu odpraw Mauretania – Senegal.

 

fot 36

 

Aby tradycji stało się zadość, wyciągają od nas pieniądze, najpierw celnicy po10€ od os., później facet od szlabanu chce po 100MRO od auta. Jest problem, bo nie mamy już mauretańskiej waluty, więc chętnie przyjął 5€. Łapówkarstwo nie znające granic, na szczęście wszystko trwa niespełna 1h i jesteśmy na moście nad rzeką Senegal, oddzielającym Mauretanię od Senegalu. Po drugiej stronie bardziej kulturalnie, choć na dobry początek, już za most jest opłata 4tys. CFA. Natomiast czynności paszportowe tym razem bez opłat. Aby nie było za łatwo, to czeka nas następna niespodzianka, rzecz jasna potrzebny jest karnet CPD dla odprawienia auta, ale ten ostemplują nam dopiero w Dakarze w urzędzie celnym, teraz dostajemy jedynie kwit i płacimy po 5000CFA od auta. Mamy obowiązek dojechać tam w ciągu trzech dni… takie wydziwianki. Na granicy wykupujemy ubezpieczenie na auto, na szczęście jest tu wersja, odpowiednik naszej zielonej karty, które będzie ważne przez wszystkie państwa Afryki Zachodniej i Centralnej, aż do Republiki Środkowej Afryki (za trzy miesiące 50€). Wymieniamy pieniądze 1€ = 640 CFA (Frank Afryki Zachodniej). Na nocleg zostajemy w Saint-Louis, na terenie kempingu „Hotel Dior”, tuż przy plaży 5tys.CFA od os.

 

fot 28

 

09.11.2022 – środa

Saint-Louis > Dakar (nocleg na najbardziej wysuniętym na zachód punkcie Afryki) – 270km

Dzień rozpoczynamy od zwiedzenia Saint-Louis, kolonialnego miasta wpisanego na światową listę UNESCO. Kiedy w połowie XVII wieku Francuzi przybyli na zachodnie wybrzeże Afryki, na swoją pierwszą bazę handlową, wybrali niewielką niezamieszkałą wysepkę zwaną w lokalnym języku wolof Ndar, leżącą u ujścia rzeki Senegal do oceanu. Mieszkańcy, którzy osiedlili się tutaj w 1659r., nadali pierwszej francuskiej faktorii na zachodnim afrykańskim wybrzeżu nazwę Saint-Louis, czyli Święty Ludwik, chcąc w ten sposób uhonorować zarówno świętego Ludwika IX, kanonizowanego króla Francji, jak i panującego wówczas Ludwika XIV. Zadaniem ufortyfikowanej osady była kontrola wymiany handlowej wzdłuż rzeki Senegal. Szybko jednak, bo już w 1673r., została ona stolicą całej francuskiej kolonii.

 

FOT 33

 

Ciężko dziś w mocno nadgryzionym zębem czasu mieście ujrzeć „Perłę Afryki Zachodniej”. Piękne niegdyś kamienice i pałace robią wrażanie, jakby za chwilę miały się rozpaść lub co najmniej zamierzały prowokować do remontu… kilka z nich wyprosiło renowację. Promenada nadmorska mimo rzędu malowniczych palm nie kusi do spacerów, a tam, gdzie cumują kolorowe pirogi, zalegają ogromne stery śmieci i właśnie stąd zaczynamy naszą włóczęgę. Niesamowitą przygodą są odwiedziny w dzielnicy rybackiej „Guet Ndar”. To miejsce niezwykłe nie tylko ze względu na położenie na mierzei. Z jednej jej strony mamy rzekę, a z drugiej ocean. Środkiem biegnie główna ulica, od której odchodzi kilka małych traktów. Główną atrakcją są ludzie. To bardzo specyficzna społeczność żyjąca w odrębności od innych mieszkańców Saint – Louis… lud Lebou. Przedstawiciele Lebou zajmują się rybołówstwem. Przystań wygląda niemalże jak galeria sztuki ludowej na świeżym powietrzu. Właściciele malują na swoich pirogach to, co chcą. Ważne, by było kolorowo. Wieczorem wyruszają na połów swymi kolorowymi pirogami, albo większymi łodziami. O poranku wyładowują swoje „skarby” z wyprawy, do koszy pełnych lodu, które mężczyźni wynoszą do ciężarówek – chłodni, rozwożących ryby po Senegalu i innych krajach Afryki. To, czego nie uda się sprzedać, znajduje się na straganach dla mieszkańców miasta, albo jest suszone, by w takiej formie trafiać nawet do najodleglejszych zakątków Afryki.

 

fot 31

 fot 30

 

Ich domostwa są zaniedbane do granic możliwości. Całe życie toczy się na chodnikach. Tu kobiety gotują, piorą, suszą pranie. Mężczyźni odpoczywają po pracy, a dzieciaki, których jest tu mnóstwo, bawią się, grają w piłkę, biegają, a pomiędzy nimi stada kóz i owiec. Znajdziemy tu prymitywne garkuchnie i kramy ze wszystkim, co możliwe do sprzedania. Są też ogromne połacie śmieci, wędrują po nich kozy, które pożerają wszystko, co jadalne… niestety, toreb foliowych i plastikowych butelek, jeszcze nie potrafią trawić… a to byłoby doskonałe rozwiązanie… Gdyby chcieć pokusić się o określenie atmosfery, to słowo cuchnąca, będzie najbardziej akuratne… patrząc na wszystko to z bliska, zastanawiamy się… ile bakterii, zarazków i wirusów… prowadza się tutaj pod rękę, wyczekując zaangażowania w chorobę.

 

fot 38

 

 

W bardzo gwarnym centrum, mnóstwo kolorowych samochodów transportowych, które nie posiadają szyb, bagaże układa się na dachu, ci co nie zmieścili się do środka, wiszą na tyle pojazdu. Na chodnikach siedzą kolorowo ubrane przekupki. Sprzedają warzywa, owoce i orzeszki ziemne. Tych jest tu naprawdę dużo. Wszak Senegal, to główny producent tych przysmaków. Jest też elegancki metalowy most. Ten most został zaprojektowany przez pracownię francuską Gustave Eiffela, tego samego od paryskiej wieży. Obiekt wzniesiono pod koniec wieku XIX, a jego długość to ponad pół kilometra. Kręcimy się po uliczkach, które za czasów kolonii francuskiej, musiały był naprawdę piękne. Kamienice z wewnętrznymi dziedzińcami, balkonami, okiennicami zamieszkane były przez najbogatszych, teraz odpadają z nich tynki i gzymsy, okna często pozbawione są szyb.

 

fot 37

 

Trudno powiedzieć, która część Saint-Louis jest ciekawsza… czy ta stara, z jej rozpadającymi się, ale uroczymi domami, czy nowa, pełna barwnego życia i problemów codzienności. Takie właśnie jest całe Saint-Louis. Gdzieś pomiędzy… przeszłością a teraźniejszością, lądem a oceanem, pustynią a sawanną, Afryką a Europą… i to właśnie jest w nim najbardziej zajmujące.

 

fot 39

 

Dalsza nasza trasa, biegła następne 260km do stolicy Senegalu, Dakaru. Jedziemy do miasta podrzędną drogą, omijając autostradę, więc mamy sposobność podziwiać przydrożne życie mieszkańców małych osad i wiosek. Na 40km przed stolicą, ruch staje się tak uciążliwy, że praktycznie wleczemy się w ślimaczym tempie pośród zdezelowanych ciężarówek. Na 23km przed miastem, udaje się wjechać na płatną autostradę i za 1400CFA, szybko znajdujemy się w samym centrum. Tym razem, mamy do załatwienia w Dakarze wiele spraw dotyczących wiz do kolejnych krajów, które znajdują się na trasie obecnej podróży. Przygodę tę rozpoczynamy od wizyty w konsulacie Wybrzeża Kości Słoniowej – na okoliczność wejścia, musieliśmy ubrać długie spodnie i koszulki z rękawami… należy się wyglądać przyzwoicie i poprawnie. Informacja dla nas jest taka, że dostajemy adres internetowy i wszystko mamy załatwiać poprzez platformę internetową. Kolejno, już na piechotę, docieramy pod adres konsulatu Gwinei, aby się dowiedzieć… iż została przeniesiona pod inny adres. Próbujemy także załatwiać sprawę wiz poprzez biuro turystyczne, ale ugrzęźliśmy na poziomie językowym (rozmowy wyłącznie po francusku). Robimy odwrót i postanawiamy rozeznać wszystko dokładnie w internecie, który najprawdopodobniej będzie na dzisiejszym noclegu. Niestety, podczas przejazdu na miejsce kempingu, Zbyszek miał incydent, zaistniała drobna stłuczka na rondzie, w samym centrum miasta, której sprawcą byli oboje kierujący. Stłuczka drobna, ale procedury skomplikowane… Ponad 3h spędzone na skrzyżowaniu w tumanach spalin i kurzu… istne okropieństwo. Tymczasem Adam ze Zbyszkiem pojechali taxi na posterunek i co?… dokumenty poleżały to tu, to tam, w tym czasie policjanci wyłożeni na pryczach niby coś robili, coś przeglądali, ale co?… do komendanta nawet nie próbowali wejść, tak byli przerażeni zakłócaniem mu tego czym był zajęty. Tak więc, papierologicznie sprawa się na tyle zagmatwała, a do jej końca trudno było policjantom na leżąco dobrnąć… toteż konieczna stała się jutrzejsza wizyta na komisariacie. Powrócili do nas oczekujących przy autach na rondzie i tym sposobem na miejsce noclegu, kempingo-parkingu przy restauracji „CVD”, dotarliśmy dopiero po 20.00. Ze względu na obłożenie miejsc, dzisiejszą noc spędzamy na drodze dojazdowej do restauracji, ale już za bramą, na terenie obiektu.

 

fot 29

 

Korzystając z internetu, z marszu przystąpiliśmy do próby złożenia wniosków wizowych do tutejszego konsulatu WKS, wg instrukcji uzyskanej podczas dzisiejszej tam bytności. Niestety adres nie funkcjonuje… czyli zdumienie numer 1. Myśl jest tylko jedna, należy jutro iść do miejscowego biura turystycznego, które zajmuje się również usługami wizowymi i tam próbować załatwić sprawę. Skoro nie udało się z WKS-em, to próbujemy z Gwineą. Tu procedura okazała się całkiem prosta i po godzinie, wszyscy złożyliśmy elektroniczne wnioski wizowe wraz z opłatą 81,89 $USD od os. https://www.paf.gov.gn/visa . Wg informacji, wizy mamy otrzymać e-mailem maksymalnie po 3 dniach. Nasze dzisiejsze zmagania, skończyliśmy po północy… szczęśliwym trafem w barze jest zimne piwo „Gazela”, a internet funkcjonuje poprawnie.

10.11.2022 – czwartek

Dakar kemping-parking „CVD”

Rano, tak jak nam wczoraj obiecano, następuje przetasowanie aut na odpowiednie miejsca. Niemcy wyjeżdżają swoim „czołgiem”, to taka hybryda, połączenie autokaru z autem ciężarowym, rzecz jasna wojskowym, świetnie sprawdza się w momentach, kiedy należy patrzeć na wszystkich z góry i jest nazbyt wysoko, by wpadać w bezpośrednią relację z kimkolwiek. No cóż, każdy jeździ tym czym uważa i realizuje podróż na swój sposób. Naszym zdaniem, to czym my jeździmy, jest optymalną wersją, pozwala wjechać dosłownie wszędzie i umożliwia wgląd każdej wciskanej głowie. Raz są to służby które przy okazji kontroli żebrają o cokolwiek, a innym razem ktoś napotkany w czasie, kiedy się zatrzymujemy w dowolnym celu.

 

fot 41

 

Ale wróćmy do parkingu. Po wyjechaniu Niemców, ustawiamy auta, a Zbyszek wraz z Adamem, jadą załatwiać sprawy wczorajszej jego stłuczki, natomiast my pozostaliśmy na miejscu, aby zająć się czynnościami gospodarczymi (pranie, porządkowanie, segregowanie zdjęć i wiadomości). Tymczasem, nagle prosto z chmur, rozpętała się burza… słowna. Przyszli Francuzi roszcząc sobie pretensje do tych właśnie miejsc. My ustawiliśmy się zgodnie z zarządzeniem managera, a tu rozwija się większa granda. Przyszedł tutejszy Francuz i w nie do końca pięknych słowach, rozkazał abyśmy przestawili się na inne, zdecydowanie gorsze miejsca. Przedstawiliśmy nasz pogląd na ową „propozycję”, a Francuz w silnym wzburzeniu, postanowił powiadomić dyrektora, czyli patrona tego miejsca. Z jednej strony parking ten jest wybitnie mizerny, ale innego nie ma, z drugiej… dlaczego czekający dwoma autami Niemcy i Francuzi, traktowani są z wszechstronną uniżonością, a my Polacy z pogardą… jak intruzi, którzy de facto płacą za ten parking tyle samo??? Tymczasem przyjechał dyrektor i wypytał nas co zaszło. Przedstawiliśmy uzgodnienia z managerem i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to… iż dyrektor miał tę samą przypadłość co jego przedmówca… ten stan umysłu nazywa się neokolonializm!!! Najpierw powiedział, iż to miejsce jest tylko dla niego i gości restauracji, co jest ewidentnym kłamstwem, ponieważ przez kilka dni stali tu Niemcy. Jeśli takie jest podejście, postanowiłam zawalczyć o nasze i wdałam się w dyskusję z dyrektorem. Wynik… on dostał szału i powiedział kilka słów o opuszczeniu miejsca, a brzmiało to tak… „wypie…! I tu pokazał środkowy palec… to mój kraj (ojoj, miałabym wątpliwości)… i mogę robić co chcę (raczej co muszę)”. Ja siedząc spokojnie na fotelu, patrzyłam jak biega i się piekli… nic z tego!… Adama i Zbyszka nie ma, więc auta pozostają na swoim miejscu. W czasie gdy dyrektor poszedł ostygnąć, obiecując policję i że tej nocy z pewnością tu nie spędzimy… w mieście, Adamowi i Zbyszkowi udało się załatwić sprawę i odzyskać Zbyszka prawo jazdy i dowód rejestracyjny od Toyoty. Przy okazji wyjazdu do miasta, znaleźli biuro zajmujące się wizowaniem, więc jak najszybciej, czyli natychmiast po ich powrocie, bierzemy taxi i jedziemy załatwiać kolejne sprawy (ja i Beata zostałyśmy na miejscu). Najpierw pojechaliśmy do Urzędu Celnego mieszczącego się obok portu, aby podstemplować karnety CPD. Sprawę załatwiliśmy w 15minut i jedziemy do biura turystycznego w samym centrum Dakaru „Manglam Tours & Travelers Agence de Voyage” – Visa Assistance, tel: +221 77 3210999 e-mail mangaltoursdakar@yahoo.com . Adres: A7 Immeuble La Rotonde, Rue Amadou A.Ddoye X Saint-Michel, Dakar. Biuro obsługują Hindusi i bardzo sprawnie składamy e-wnioski wizowe do Wybrzeża Kości Słoniowej. Za usługę płacimy po 40$ USD od os. opłata wizowa wynosi 73€ – co znaczy drogo! Kiedy składaliśmy kolejne wnioski, na nasz adres e-mailowy przyszły w tym czasie wizy do Gwinei, które wczoraj złożyliśmy i opłaciliśmy przez internet. Wykorzystując sytuację, mamy wszystko wydrukowane i właściwie możemy ruszać w dalszą drogę. Wizy do Gwinei Bissau wyrobimy przed granicą, do Gwinei mamy, do Sierra Leone wyrobiliśmy przed wyjazdem w „Wiza Serwis” i mamy wbite w paszportach. Pozostało jedynie, w stolicy Gwinei- Conakry, wyrobić wizy do Liberii i takim to sposobem, będziemy mieli wszystkie potrzebne aż do Czadu, gdyż do tego kraju oraz Burkiny Faso i Nigru mamy już wbite do paszportów. Wracamy do naszej bazy i wreszcie chwila na odpoczynek po tych wszystkich łamigłówkach. Po stolicy Senegalu poruszamy się taxi, gdzie za przeciętny kurs zdezelowaną taksówką płacimy od 1tys. do 3tys. CFA (8 ÷ 22zł).

 

FOT 34

 

Ta ww. chwila na odpoczynek, nie nastąpiła, gdyż z nowymi siłami powrócił dyrektor i… dla naszego czasu którego żal rozdawać nadaremnie, odpuściliśmy poddając się wytycznym, Francuzi i Niemcy podróżujący wspólnie zajęli nasze miejsca i wreszcie wszyscy byli zadowoleni. Podeszłam do dyrektora i zapytałam z jadowitą grzecznością… czy wg niego wszystko jest w porządku?.. Z kwaśnym, lecz butnym wyrazem twarzy, oznajmił co najmniej jak o zakończonym politycznym konflikcie… Tak! Teraz jest tak jak powinno być! Jesteśmy w Afryce kolejny raz, ale takiej sytuacji jeszcze nie doświadczyliśmy… tak więc, zawsze musi być ten pierwszy raz, co absolutnie nie zniechęca nas do podróżowania po tym kontynencie. Doskonale wiemy i znamy ten status … neokolonializm to stan umysłu… to uzależnienie ekonomiczne i polityczne dawnych krajów kolonialnych, formalnie niepodległych, od państw wysoko rozwiniętych. Często słyszy się głosy… inwestycje wielkich zachodnich koncernów, to wręcz zbawienie dla krajów afrykańskich!Tymczasem państwa te, mimo iż na ich terenach, znajduje się ogromna część złóż surowców niezbędnych do rozwoju technologii i życia we współczesnym świecie, dalej nie wykształciły podstaw opieki zdrowotnej i omija je postęp technologiczny. Doprowadziła do tego grabieżcza polityka ponadnarodowych koncernów i światowych mocarstw, która dziś jest postrzegana jako… niezbędna pomoc w rozwoju Afryki! Eh…

11.11.2022 – piątek

Dakar kemping-parking „CVD”

Rano za namową Adama, ponownie ruszam z nim w miasto. Mając wydrukowane dokumenty wizowe do WKS-u i Gwinei, jedziemy sprawdzić w tutejszych konsulatach, czy wszystko jest w porządku. Właściwie nasza nadgorliwość w tej kwestii okazała się nieprzydatna, gdyż tak naprawdę nie jesteśmy ani krztynę mądrzejsi po tych wizytach i wywiadach. Sprawdza się moja stara, wielokrotnie sprawdzona i wypróbowana zasada, że sprawy konsularne do kolejnych państw należy załatwiać w stolicach sąsiadujących ze sobą krajów, gdyz informacje tam uzyskane sa bardziej konkretne… Wszystko, rzecz jasna okaże się na granicy.

 

fot 42

 

Resztę dzisiejszego dnia postanowiliśmy wykorzystać na spokojne co nieco, jutro z rana ruszamy w dalszą drogę w kierunku Gambii. Nasze miejsce kempingowe, choć nieco spartańskie i ciasne, ulokowane jest przy samej plaży, jest prąd, prysznic i toalety. Na terenie jest „restauracja” (pomieszczenie z barem, naprzeciw buda w której gotują dwie kobiety i kilka zdezelowanych stolików na tarasie dla gości). Można tanio zjeść ryżu z rybą lub odrobiną mięsa (4tys. CFA), napić się kawy (1tys.CFA) i zimnego piwa „Gazela” 1litr (1500CFA)

 

12.11.2022 – sobota

Dakar > Mbour > Kaolack > Nioro Du Rio > granica Senegal-Gambia > Farafenni > Soma – nocleg na dziko na terenie przygranicznym pomiędzy Gambią a Senegalem – 290km

 

22 11 14 afryka trasa do senegalu

 

Rano przed opuszczeniem naszej bazy parkingo-kempingu „CVD” w Dakarze, sprawdzamy e-maila i okazuje się, że wszyscy otrzymaliśmy wizy wjazdowe do Wybrzeża Kości Słoniowej. I jeszcze ciekawostka… na chwilę przed odjazdem, jeden z pracowników podał mi rękę i powiedział, że jestem odważna, a kobieta z budy do gotowania, biorąc moje ręce w uścisk swoimi dłońmi, nie wiedzieć czemu, przytuliła się do mnie i na palec włożyła mi swój srebrny pierścionek… hm… wzruszyłam się zaskoczona okolicznościami… to przecież oni i reszta pracowników, byli wczoraj świadkami mojego sporu z dyrektorem i jego lokalnym przedstawicielem na parkingu. W drogę, jeszcze tylko szybkie zakupy i uzupełnienie zapasów w miejscowym „Auchan” i ruszamy na trasę autostradą nr N1, aby ominąć potworny ruch panujący na terenie Dakaru. Do Kaolack również i tu, na płatnej autostradzie panuje potworny ruch. Później, jest już trochę luźniej, ale kiedy droga przechodzi w jednopasmową szosę, zawalidrogi w postaci zdezelowanych ciężarówek, załadowanych ponad wszelką wyobraźnię, mocno hamują tempo naszego przemieszczania. Około 16.00 meldujemy się na posterunku granicznym Senegal-Gambia.

  

Ciąg dalszy opowieści o podróży przez Afrykę na stronie:  WojtekTravel.pl

Toyota HILUX Vigo którym realizuja wyparwę

 

wojtektravel

 

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Afryka Tue, 07 Mar 2023 08:16:58 +0100
TERRA MASURIA 2023- zaproszenie na wyprawę z LCAC https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1317-terra-masuria-2023-zaproszenie-na-wyprawe-z-lcac https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1317-terra-masuria-2023-zaproszenie-na-wyprawe-z-lcac

Mazury to nie tylko łódki, jeziora i smak lenistwa nad wodą. Mazury to także rozległe, malownicze wzgórza, lasy, historia odciśnięta w przyrodzie ceglanymi murami i zbrojonym betonem tych którzy stąd odeszli. Zapraszamy na wędrówkę wśród malowniczych okoliczności przyrody jakich nie zabraknie na pewno dla tych, którzy wraz z nami poszukają terenowych atrakcji wśród nad Wielkimi Jeziorami Mazurskimi.

 

terra masuria 23

 

Naszą przygodę z bezdrożami Mazur zaczynamy w Rybaczówce.  Zapraszamy was 11 listopada w gościnę do Kamila Stankiewicza, który namawia na MAZURSKĄ SAUNĘ dla chętnych a wieczorem ugości FESTIWALEM MAZURSKICH RYB.

 

 

Kolejny dzień to przejazd do jachtowego portu w Szynorcie. Osada ta, położona na półwyspie między trzema jeziorami Dargin, Kirsajty i Mamry nazywała się niegdyś Steinort. Od XVw aż do 1944 r. jej historia łączy się nierozerwalnie z rodem Lehndorffów.  Pamiątką pozostałą po tamtych czasach jest pałac zbudowany w XVIIw, na starszych fundamentach przez  Marię Eleonorę, żonę Ahasvera von Lehndorffa, dyplomaty w służbie króla Jana II Kazimierza Wazy, elektora brandenburskiego i króla Danii. W czasie wojny pałac zajęło ministerstwo spraw zagranicznych III Rzeszy. W 1944 r. głowa rodu, porucznik Lehndorff brał udział w antyhitlerowskim spisku zakończonym nieudanym zamachem Stauffenberga. Został stracony, a rodzina trafiła do obozu koncentracyjnego.

Zanim jednak dotrzemy na miejsce zajrzymy jeszcze do ruin mauzoleum rodu Schenk zu Tautenburg wybudowanego w 1844 roku, w Radziejach wyjątkowego kościoła w stylu neogotyckim, na planie ośmiokąta, z 1827 r. zaprojektowanego przez późniejszego króla Prus, Fryderyka Wilhelma IV, bunkrów szefa kancelarii Rzeszy - SS-Obergruppenführer Hansa Lammersa.

 

 

Kolejny dzień to rajd w pobliżu jezior Łabap, Mamry, Rydzówka. Tu również Czekaja  na nas historyczne pamiątki w postaci Wieży Bismarcka w Srokowie, niedokończonych niemieckich śluz w Lesniewie oraz Piaskach. Poza tym jeśli wystarczy czasu zajrzymy do jednego z najlepiej zachowanych w Polsce kompleksów niezniszczonych bunkrów niemieckich z okresu II wojny światowej – Kwatery Głównej Niemieckich Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach. zachowały się do naszych czasów.

W trasie nie zabraknie chwili na tradycyjne ognisko w kiełbaską. Wieczorem zawsze zaś zaprosimy na biesiadę w sztynorckich piwnicach. 

 

 

Koszt udziału w wyprawie

Auto z kierowcą 700 zł

Każda dodatkowa osoba w aucie 400 zł

Dzieci do lat 4 – bezpłatnie

Dzieci do lat 7 – 50%

 

Noclegi

Rybaczówka (1 noc) http://rybaczowkamazury.pl/ceny/

Sztynort (2 noce) https://www.sztynort.pl/noclegi/#pensjonat

Rezerwacja pokoi hotelowych: indywidualnie, opłata w obiekcie

 

Zgłoszenia

Limit załóg: 12

Minimalna ilość załóg: 6

Zgłoszenia: https://bezasfaltu4x4.com/lcac-terra-masuria-mazury-bez-asfaltu/

 

Wymagania

Opony najlepiej AT/MT

CB radio - przydatne ale nie obowiązkowe

Auto w pełni zatankowane

 

 

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Tue, 10 Jan 2023 08:21:44 +0100
Mazovia Outback 15 - relacja https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1236-mazovia-outback-15-relacja https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1236-mazovia-outback-15-relacja

Po wakacyjnej przerwie LCAC powraca do organizacji klubowych, cyklicznych wycieczek po Mazowszu. W ostatni weekend po raz 15. spotkaliśmy na mazowieckich bezdrożach. W imprezie wzięło udział 8 załóg w land cruiserach i hiluxach.

Niedzielny poranek 25 września był wyjątkowo pogodny, szczególnie po trwającej przez wcześniejsze dni jesiennej aurze. Punktualnie o 9.00 w miejscu zbiórki stawiło się 8 załóg - w 5 land cruiserach i 3 hiluxach. Po obowiązkowej kawce i krótkiej odprawie kolumna wyruszyła z Legionowa w kierunku zapory w Dębe.  Z asfaltu zjechaliśmy w Starym Orzechowie, by pokręcić się po terenach na rzeką Narew. To popularne wśród wędkarzy i nie tylko miejsce. Piękne widoki, słoneczna pogoda - to idealne warunki na pamiątkowe zdjęcie grupowe. Tak też zrobiliśmy. 

Następnie grupa udała się w kierunku wsi Orzechowo i Wójtostwo. Stary kolejowy nasyp, teraz już bez torów kolejnych, malowniczo przecina las pomiędzy drogą krajową nr 62 a polami w okolicach wsi Cegielnia. Można nim dojechać do malowniczego Jeziora Zieleń, które niestety ze względu na aktualną suszę dużo straciło ze swoich walorów. Wyschnięte błoto i mocno ograniczona tafla wody przypomina bardziej dużą kałużę, niż dawne oczko wodne. Deszcz jest potrzebny od zaraz, w dużych ilościach. 

{rgalleryimg}1236:images/rrrcontentemedia/RVQtZYOfLzADtQ2l-1236/2022.09_mazovia_15___2V6A4228.jpg{rgalleryimg}

Nie zniechęciło to jednak nas do przygotowania szybkiego biwaku. Ognisko, kiełbaski, rozmowy przy samochodach o samochodach, akcesoriach, wyjazdach - to był bardzo miło spędzony czas. Na zakończenie wycieczki, gruntownymi drogami wróciliśmy na parking przy zaporze w Dębe. Kilka godzin spędzone w doborowym towarzystwie i miłej atmosferze to jest to co lubimy najbardziej. Zapraszamy na kolejne wypady. Śledźcie klubowy profil na Facebooku. 

]]>
michal@horodenski.pl (Michał Horodeński) Wyjazdy klubowe Tue, 27 Sep 2022 05:22:35 +0200
7. edycja Toyota Off-Road Festival - podsumowanie https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1218-toyota-off-road-festival-2022-7-edycja https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1218-toyota-off-road-festival-2022-7-edycja

Toyota Off-Road Festival już po raz siódmy gościł fanów terenowych toyot. Tym razem w nowej lokalizacji, na Pomorzu, w okolicach Szczecinka i Bornego Sulinowa. Długi, czerwcowy weekend był pełen terenowych atrakcji, animacji i pięknej letniej pogody. W imprezie uczestniczyło 66 załóg.

 

 

Baza w sercu historycznych wydarzeń

W tym roku bazą TORF był kemping nam jeziorem Wielimie niedaleko miejscowości Szczecinek. Miejsce nieprzypadkowe, ze względu na temat główny tegorocznego spotkania, czyli zwiedzanie historycznego miasta Borne Sulinowo i jego okolic, związanych z ważnymi wydarzeniami II wojny światowej i czasów powojennych. Przyjemna baza kempingowa nad samym jeziorem, z bezpiecznym dostępem do plaży i jeziora, to nowy pomysł na nasze spotkania. Po 6 latach imprez na torach off-road - Autodrom4x4 i Olszyna Motopark - zloty będą organizowane co roku w innym miejscu Polski, właśnie na ciekawych kempingach. 

 

 

TORF to jazda w terenie

Festival organizujemy dla osób, dla których samochody terenowe i turystyka off-roadowa to hobby i sposób na spędzanie wolnego czasu w aktywnym stylu. Dlatego co roku kładziemy duży nacisk na przygotowanie turystycznych tras widokowych po drogach nieasfaltowych. Od lat nieocenionym ekspertem od wyznaczania złotowych szlaków jest Irek „Irko” Rek, który w tym roku przygotował ponad 300 km śladów GPS, po których mogli poruszać się uczestnicy. Warto podkreślić, że w tym roku, dzięku bardzo dobrej współpracy z okolicznymi nadleśnictwami, udało się poprowadzić wycieczki po terenach, które na co dzień są zamknięte dla ruchu samochodowego. Dodatkowo uczestnicy zlotu mieli do odnalezienia ponad 100 zdjęć w ramach zabawy foto-safari, co dodatkowo urozmaiciło przejażdżki i zaowocowało dodatkowymi nagrodami dla aktywnych.

 

Tankodrom i rzutnia granatów

 Poza jazdą turystyczną po okolicznych lasach fani off-roadu mogli się zmierzyć z foto-pieczątkami na piaszczystym, pagórkowatym terenie zwanym rzutnią granatów. W przeszłości miejsce to było wykorzystywane do ćwiczeń przez wojsko. Teraz dostarczyło wielu terenowych emocji dla załóg, które chciały sprawdzić siebie i swoje auta w głębokim piachu.

 

 

Dodatkową atrakcją był także wjazd na Tankodrom, czyli przygotowany plac manewrowy, na którym organizowane są pokazy i przejażdżki pojazdami wojskowymi. Uczestnicy zlotu także mogli spróbować jazdy „czołgiem” oraz przekąsić typowo wojskowe przysmaki.

 

 

Spotkanie z historią

Borne Sulinowo, przez dekady miasto zamknięte, w którym stacjonowały wojska sowieckie, otoczone jest miejscami historycznymi. Dziś jest to popularna atrakcja turystyczna, do której warto się wybrać nie tylko ze względu na militarną przeszłość. Do zwiedzania najciekawszych zakątków zdecydowanie polecamy lokalnego przewodnika, który dla naszego zlotu przygotował i poprowadził 4-godzinne wycieczki po bunkrach i umocnieniach Wału Pomorskiego.

 

Animacje i atrakcje, czyli dzieci i rodzicie się nie nudzą

TORF od samego początku ma charakter imprezy rodzinnej. Dla dorosłych przygotowujemy atrakcje w terenie, a dla dzieci różne aktywności animacyjne, organizowane przez ekipę Basic Animacje. Malowanie buziek, malowanie koszulek, warsztaty manualne, kącik sportowy oraz hit wyjazdu, czyli letnie kino nocne dla maluchów. Oczywiście z pop-cornem. Nie było czasu na nudę, a rodzice mogli zająć się rozmowami o autach oraz o planowych i odbytych już podróżach, a także wziąć udział w zorganizowanych pokazach. 

 

 

Marysia Bancarzewska z firmy Camp 4 Wheels opowiedziała o namiotach dachowych, a Paweł Zieją z Bison Gear o akcesoriach do naszych terenówek. W piątkowy wieczór zlot odwiedził podróżnika i autor wyprawowych książek - Piotr Kulczyna, który pokonuje tysiące kilometrów za kierownicą klasycznego Land Cruiser BJ45, a wcześniej BJ42. Piotr, przy ognisku, opowiedział o swoich wyjazdach do Azji, w szczególności do Mongolii. To był bardzo miły wieczór, z wyjątkową podróżniczą atmosferą. 

 

partnerzy TORF2022

 

Partnerzy TORF 2022

W ramach TORF od lat współpracujemy z solidnymi i lojalnymi partnerami, którzy wspierają nas w naszych działaniach. Podziękowania ślemy do polskiego importera Toyoty i Lexusa, firmy Toyota Central Europe, która od kwietnia tego roku, po połączeniu z rynkami Czech, Słowacji i Węgier, stała się europejskim klastrem z bardzo mocną pozycję na naszym kontynencie. 

Od pierwszej edycji zlotu wspiera nas także firma STEELER, która jest producentem oraz dystrybutorem akcesoriów do aut terenowych i użytkowych, a także dostawcą specjalistycznych rozwiązań na bazie aut terenowych i użytkowych dla służb mundurowych i biznesu.

 

 

 

Naszą festiwalową tradycją stała się główna nagroda w postaci wyciągarki. W tym roku model WARN VR EVO 10, ufundowany przez STEELER, trafił w ręce Bartka, właściciela pięknego Hiluxa Revo. Bartek jest aktywnym fotografem, który współpracuje z największym terenowym rajdem europejskim - legendarnym Breslau. Czekamy na jego relację z montażu wyciągarki i pierwsze testy. 

Firma CARS DUBAI zaprezentowała podczas zlotu kultowy model Land Cruisera GRJ76. Uczestnicy mogli na żywo obejrzeć samochód, który jest marzeniem wielu toyotowych off-roaderów. Firma od 15 lat zajmuje się importem aut, które nie są dostępne w oficjalnej europejskiej sieci dealerskiej, a które są poszukiwane przez podróżników. W ofercie znajdują się też legendarne buschtaxi, czyli J78 a także inne egzotyczne dla nas modele. 

Po raz kolejny pełen zestaw nagród przygotowały i dostarczyły firmy specjalizujące się w sprzedaży oraz montażu akcesoriów off-road do naszych toyotek. Podziękowania przesyłamy do SZEKLA4x4, 4x4 TERENOWIEC oraz BISON GEAR. Jeśli chcecie doposażyć wasze auta do wyjazdów bliższych lub dalszych to wiecie, gdzie pytać. To marki od lat znane na polskim rynku 4x4.

W tym roku do grona partnerów dołączyły też nowe firmy. CAMP 4 WHEELS to dostawca namiotów dachowych marki Wild Land. Z wybranymi produktami można było zapoznać się podczas piątkowego workshopu. MUDKILLER to absolutny hit - polski patent na czyszczenie zabłoconych chłodnic, który mieliśmy możliwość już przetestować. FJ PRO to nowy warsztat na rynku trójmiejskim, który specjalizuje się w imporcie i serwisowaniu toyot z rynku USA. Na zlocie zaprezentował m.in. piękną Sequoię, doposażonego FJ Cruisera oraz Tacomę i Land Cruisery 150. Dużym zainteresowaniem cieszyła się także oferta TRAVEL ADVENTURE SCHOOL, czyli ekipy organizującej szkolenia z jazdy terenowej na motocyklach typu Adventure. To ciekawe uzupełnienie naszego hobby 4x4.

Dodatkowego wsparcia udzieliły nam także firmy RAYO4x4, SOLTER MOTORSPORT, AUTODROM4X4, a także BLACK GOOSE DETAILING, który ufundował kosmetyki dla… naszych Land Cruiserów, aby po udziale w imprezie terenowej mogły znowu pięknie lśnić. Tegoroczny TORF, jak co roku, ubezpieczyła firm INTERRISK przy współpracy z BASIC UBEZPIECZENIA

Partnerami medialnymi byli: magazyn 4x4 - OFF-ROAD PL, BLUE PHOTO oraz BUSCHTAXI.NET.

 

https://www.youtube.com/watch?v=I_QHPhwxGbA

 

Co w roku 2023?

W trakcie tegorocznego zlotu rozmawialiśmy z uczestnikami o kolejnym spotkaniu, w roku 2023. Pomysł zmian lokalizacji na kolejne rejony Polski bardzo się spodobał. Już dziś możemy podać datę TORF 2023 - będzie to weekend 15 - 18 czerwca 2023. Dlaczego taka data? Po pierwsze chcemy uniknąć kolizji terminów z największymi targami off-road w Europie, czyli Bad Kissingen Abentauer & Allrad Show, a także ustalić stałą datę, niezależną od ruchomego święta Bożego Ciała. Zatem najbliższe zloty odbędą się ostatni weekend przez zakończeniem szkoły w Polsce. Zobaczymy jak się to sprawdzi. 

Co do miejsca to plany są na Bieszczady. Tam nas jeszcze nie było, a to piękna i dzika kraina. O wyborze miejsca kolejnego zlotu poinformujemy jak tylko decyzja zapadnie.

 

Do zobaczenia!

 

 

Tekst: Michał Horodeński, zdjęcia: Ireneusz Rek

 

 

 

GALERIA ZDJĘĆ

{eventgallery event='toyota_off_road_festival_2022' attr=images mode=lightbox max_images=100 thumb_width=170 offset=0 }

 

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Wed, 22 Jun 2022 06:58:07 +0200
Zapraszamy na 7. TORF, czyli Toyota Off-Road Festival https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1208-zapraszamy-na-7-torf-czyli-toyota-off-road-festival https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1208-zapraszamy-na-7-torf-czyli-toyota-off-road-festival

 

TOYOTA OFF-ROAD FESTIVAL to rodzinny zlot fanów aut z napędem 4x4, organizowany przez Land Cruiser Adventure Club już od 2015 roku. Od samego początku głównym celem TORF jest spotkanie w gronie fanów terenowych pojazdów marki TOYOTA, wymiana doświadczeń związanych z podróżowaniem, turystycznym wyposażeniem, ale też przygoda na terenowych szlakach, przygotowanych przez nas turystycznych trasach GPS. Nie zapominamy także o fanach trudniejszych przeszkód. Wcześniej na torach off-road (Autodrom4x4, Olszyna Motopark), a w tym roku w nieco innej formule. 

Zapraszamy w terminie 16-19 czerwca 2022 - wszystkie in formacje o zlocie na stronie: toyotaoffroadfestival.pl

 

TOF2002 przygotowania 2022.04 2V6A2590

 

CO NOWEGO W 2022 ROKU?

Nowością tegorocznego zlotu jest baza. Z Wielkopolski i Dolnego Śląska przenosimy się w zupełnie inne tereny. W tym roku po raz pierwszy pokażemy Wam Pojezierze Drawskie wraz z jego unikalnym klimatem, krajobrazami i historią. Co zobaczycie na miejscu? Ogromną zaletą tutejszych okolic jest duża dostępność wszelkiego rodzaju turystycznych szlaków, w tym dróg leśnych dopuszczonych do ruchu publicznego. Zainteresują Was także historyczne miejsca związane z umocnieniami  Wału Pomorskiego czy pozostałości sowieckiej bazy wojskowej w Bornem Sulinowie.

Po raz pierwszy również spotykamy się na kempingu tuż nad jeziorem. Tak - to jasny sygnał dla Was. Spotykamy się, by odpocząć z dala o miejskiego zgiełku i dobrze się bawić w rodzinnej atmosferze.

 

TOF2002 przygotowania 2022.04 2V6A2458

 

JAK ZAPISAĆ SIĘ NA ZLOT?

 

1. ZGŁOSZENIE

  • wyslij wiadomość na adres festival@landcruiser.pl
  • podaj w wiadomości imię i nazwisko osoby zgłaszającej (kierowcy), liczbę dodatkowych osób towarzyszących i model auta (np. Tomek Przygoda, 3 osoby, Land Cruiser 150)

2. WPISOWE

  • wyślij przelew z odpowiednią opłatą (cennik na stronie TORF),
  • w tytule przelewu koniecznie z dopiskiem „TORF - imię i nazwisko kierowcy” na numer bankowy
  • numer konta: mBank  28 1140 2004 0000 3202 8164 9834

3. PRZYJAZD

  • wydrukuj potwierdzenie przelewu (nie musisz wysyłać go wsześniejszych mailem)
  • przyjedź na zlot i zarejestruj się recepcji imprezy

 

To wszystko! 

Czeka na Was wiele atrakcji.

 

cid 5EE8DEA8 E2E4 4A65 816F F99A174F97F6

Zamów oficjalną koszulkę TORF.

   

Informacje na temat zlotu znajdziecie na specjalnie przygotowanej stronie pod adresem www.toyotaoffroadfestival.pl - zajrzyjcie i przeczytajcie dokładnie. 

Relacje z poprzednich zlotów: 2015 | 2016 | 2017 | 2018 | 2019 | 2021

 

 

GALERIA ZDJĘĆ

{eventgallery event='zapowiedz_torf_2022_01' attr=images mode=lightbox max_images=100 thumb_width=170 offset=0 }

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=tpXQWnSQmtw

https://www.youtube.com/watch?v=tKCpc2n4m_g

 

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Sun, 08 May 2022 11:59:32 +0200
Rumunia 2000m n.p.m. https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/europa/1191-rumunia-2000m-n-p-m https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/europa/1191-rumunia-2000m-n-p-m

 

Mam w domu papierową mapę Europy, na której zaznaczyłem obowiązkowe miejsca do sfotografowania. Trochę tego jest, bo zgodnie z zasadą "cudze chwalicie, swego nie znacie" nie trzeba ruszać na inne kontynenty, aby zobaczyć miejsca zapierające dech w piersiach. Tak właśnie jest w przypadku oddalonej zaledwie o 800km (Oradea) od Warszawy, Rumunii. Państwo kojarzące się z Drakulą i Nicolae Ceauşescu, posiada w obrębie swoich granic dwie wspaniałe drogi, wyróżniające się położeniem w najwyższym ich punkcie ponad 2000m n.p.m. Transalpina (DN67C) oraz Szosa Transfogaraska (DN7C) stały się moim celem umieszczenia ich w kadrze.

 

 

 

Słów kilka o Transalpinie

Kiedyś rumunska mekka pasjonatów offroadowych podróży, dziś w całości wylana jest asfaltem. Sprawia to, że jest dostępna również dla typowo rodzinnych pojazdów. Droga ta przecina z północy na południe Góry Parâng - pasmo Karpat. Jej najwyższy punkt to przełęcz Urdele polożona na wysokości 2145m n.p.m. W tym miejscu warto być jeszcze przed wschodem słońca i wyczekać, aż pierwsze promienie zaczną wyłaniać się zza szczytów gór. 

 

 

Widok, który rozpościera się z tego miejsca nie pozwala odsunać aparatu od twarzy. Z drugiej strony warto chwilę popatrzeć jak chmury przedzierają się przez pasmo gór. Każde przejechanie samochodem kilkudziesięciu metrów zmusza człowieka do zatrzymania się i zrobienia kolejnych zdjęć. Na fotografowanie 135km trasy najlepiej zaplanować cały dzień.

Szosa Transfogarska

Według Jeremy Clarkson'a najlepsza droga na świecie. Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie odcinek Top Gear, w którym ekipa testowała tam swoje samochody. Szosa Transfogaraska przecina z północy na południe Góry Fogaraskie, które są najwyższym pasmem górskim Karpat. Powstała za czasów sprawowania władzy przez Nicolae Ceauşescu, a jej budowie przyświecały cele militarne.

 

 

Najwyżej położony punkt osiąga 2034 m n.p.m. , a jednym z bardziej charakterystycznych miejsc na trasie jest najdłuższy tunel w Rumunii (884 m). Wjeżdżając od strony południowej pierwszym obowiązkowym punktem do obejrzenia jest zapora na rzece Ardżesz. Dla fanów Drakuli warty zwiedzenia jest zamek Poienari, należący do Włada Palownika uznanego za pierwowzór Drakuli.

Czas na zdjęcia w tym miejscu nie może trwać zbyt długo, ponieważ prawdziwa zabawa dopiero przed nami.

 

 

Droga do najwyższego punktu szosy, w którym znajduje się jezioro Vidraru wiedzie przez niezliczoną ilość zakrętów. Zanim dojedzie się do szczytu, warto zatrzymać się na kilka zdjęć, których robieniu towarzyszyć może stado osłów. Po dojechaniu nad Vidraru można zrobić sobie przerwę na kupienie pamiątek lub jedzenia, ale trzeba mieć odporny żołądek. To miejsce zbyt mocno przesiąknęło klimatem jarmarcznym, ale to dobrze, bo główny punkt programu znajduje się tuż za zakrętem. Po przejechaniu 100 m oczom ukazuje się kwintesencja tego miejsca. Panorama krętej drogi, powstałej za sprawą wysadzania gór dynamitem robi piorunujące wrażenie. Słupy kolejki górskiej, wyglądające niczym samotne drzewa, prowadzą nasz wzrok w dół zbocza. Każdy kadr jest dobry, każda kolejna klatka to jeszcze za mało, a i tak nie można oddać na zdjęciu tego, co czuje się stojąc w tym miejscu.

 

 

Jeśli kochacie góry i chcecie przemierzyć je za sprawą nawet rodzinnego samochodu, to te dwa miejsca są obowiązkowym punktem na mapie Europy.  Dodam jeszcze, że Rumunia to kraj życzliwych, uśmiechniętych ludzi, miast, w których na ulicach unosi się jeszcze zapach poprzedniego ustroju, i wszędzie biegają bezdomne psy, które chętnie coś od nas smacznego przyjmą.

 

TEKST: Marcin Samborski, ZDJĘCIA: Agata Bartosz/Marcin Samborski

 

GALERIA ZDJĘĆ

{eventgallery event='rumunia_marcin_samborski' attr=images mode=lightbox max_images=100 thumb_width=170 offset=0 }

 

 
 
]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Europa Fri, 11 Mar 2022 08:21:37 +0100
Hiluxem przez Kosowo https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/europa/1172-hiluxem-przez-kosowo https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/europa/1172-hiluxem-przez-kosowo

 

Serbski celnik na granicy z Kosowem przywitał się z nami grzecznie i zeskanował  dowody osobiste. Nie chciał niczego więcej, certyfikatów, dowodu rejestracyjnego, ubezpieczenia. Oddał dokumenty i z uśmiechem skierował auto w kierunku grupki sześciu pograniczników. Wysiadamy, wszystkie rzeczy trzeba wypakować na przyniesiony właśnie duży, stalowy stół. Za chwile będą je sprawdzać, pies obwącha wszystkie zakamarki auta ale zanim to zrobią wyjmą narzędzia i zaczną rozbierać śrubka po śrubce klapę naszego pick-upa…

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8090

 

Tak właśnie pożegnało nas Kosowo po naszym kilkudniowym pobycie na terenie zbuntowanej, serbskiej prowincji. Nie mieliśmy nic do ukrycia więc kibicowaliśmy staraniom pograniczników czekając co tam znowu każą otworzyć, wyjąć, rozebrać. Kolejna ciekawostka w podróży. Bez nerwów czy złości, taka praca. Ta podróż zamykała ostatni rozdział naszej podróży przez Bałkany, ostatni kraj w jakim jeszcze nie byliśmy…

 

PRZYGOTOWANIA

Szykując się na taki wypad w obecnych czasach naprawdę nie trzeba wiele. Przewodnik po Bałkanach z rozdziałem poświeconym Kosowu, karta kredytowa bo wszędzie właściwie już można płacić plastikiem, kilka euro na drogę, plan wyjazdu wgrany w nawigację. Ponieważ mapa Google uparcie i niepotrzebnie prowadziła tu przez Macedonię, na wszelki wypadek zielona karta dla auta (w Serbii jest niepotrzebna, w Macedonii tak) oraz ubezpieczenie zdrowotne obejmujące covid. I to właściwie wszystko, można ruszać w drogę…

 

DOJAZD

Podczas naszej majowej wyprawy do Macedonii nie robiliśmy postojów. Każdy kraj po drodze wówczas robił jakieś problemy wiec najwygodniej było po prostu skorzystać z dobrodziejstwa tranzytu i dojechać „na raz”. Pod koniec roku 2021 sprawa wygląda już o wiele prościej, wystarczy mieć po prostu certyfikat szczepienia którego i tak nikt nie sprawdza i przenocować po drodze. Wybraliśmy wiec Belgrad oraz Suboticę w drodze powrotnej na odpoczynek w podróży.

Na granicę Kosowa jedziemy najbliższą drogą ignorując Google. Na przejściu pod Podujevë nie ma właściwie ruchu. Pod jednym dachem jest tu odprawa serbska i zaraz potem Albańczycy z Kosowa. Tutaj trzeba pamiętać o zakupie ubezpieczenia na auto. Nasze obowiązuje w całej Europie, obowiązuje w Serbii ale nie tu. Wizyta w okienku boli. Hilux jest traktowany jak ciężarówka do 3,5t wiec z portfela ubyło 77 euro… Zakup jest jednak szybki i bezproblemowy i można uwinąć się z nim zanim auto dojedzie w kolejce do kosowskiego okienka (kontener gdzie je sprzedają jest pomiędzy punktami kontrolnymi, po prawej stronie).

Po przejechaniu granicy droga ku przygodzie jest już otwarta i… przez kilka kilometrów dokładnie obwieszona czerwonymi, albańskimi flagami na każdej latarni.

 

DROGI

Po kilku dniach spędzonych w tym miejscu można wyrobić sobie opinie na ich temat i docenić pracę jaką tu wykonano. Pomiędzy dużymi miastami poprowadzone są nowiutkie autostrady lub dwupasmowe drogi. Lokalne zwykle również posiadają świeże asfalty i widzi się tutaj wiele rozpoczętych inwestycji, zupełnie nowych szos budowanych w miejscach gdzie dotąd wiódł szutrowy szlak. Najciekawsze są jednak trasy bez utwardzonej nawierzchni. To kochamy najbardziej, szukając przygody właśnie na takich drogach. I Kosowo daje nam takie możliwości, bo gdziekolwiek wiedzie taki trakt i wasze auto da nią radę przejechać – możecie to zrobić. Nigdzie nie spotkaliśmy tu zakazu wjazdu, wycofując się tylko wówczas gdy szlak był zbyt trudny, zniszczony, zasypany kamieniami czy po prostu zaśnieżony na poziomie powyżej 1500 m n.p.m.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9510

 

Na drogach jest bezpiecznie. Mieszkańcy Kosowa jeżdżą czasami nawet przesadnie ostrożnie, dbając przede wszystkim o auta. Gdy na asfalcie jest dziura szybkość aut zwalnia drastycznie. Częste tu, zakamuflowane progi zwalniające (nie są oznaczone ani malowaniem ani znakami) pokonują bardzo delikatnie. Pomimo korków i braków w sygnalizacji w miastach ruch w gruncie rzeczy jest płynny.

 

KOSOWO - DZIEŃ I – PRISZTINA I PRIZREN

Wzrok skierowany na mapę zdradza co tu jest ważne a co jakby mniej. Gruba kreska autostrady tnie kraj przede wszystkim w kierunku Albanii i Macedonii. Trasa z Serbii ma niższy priorytet więc i asfalty tutejsze pamiętają lepsze czasy. Pierwszy przystanek – Prisztina.

 

PRISZTINA

Po stolicy spodziewać by się można takiego przepychu i starań o wygląd najważniejszego miasta w kraju jak chociażby w pobliskim Skopie. Nic bardziej mylnego. To co zobaczymy tutaj dokładnie odzwierciedla charakter całego Kosowa i można podsumować je jednym z słowem. CHAOS…  Wszystko tu biegnie w kierunku nowoczesności i zachodowi, po drodze zadeptując to stare, zabytkowe, oryginalne. W noworocznym czasie znajdziecie więc tu choinki i Mikołajów, lampki, gwiazdki, spory samochodowy ruch bezładnie przeciskający się ulicami pozbawionymi sygnalizacji i parkingów. Zabytkowe, stare domy rozpoznać można po tym że odpadają z nich tynki. Nowe budowane są bez spójnego planu i pomysłu co najbardziej widać po bryle parlamentu, która przypomina blok na Ursynowie a nie siedzibę najważniejszej instytucji w kraju…

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8118

 

Czy Prisztina ma cos do zaoferowania? Większość z osób tu przyjeżdżających fotografuje się pod dużym logo NEWBORN upamiętniającym ogłoszenie niepodległości w 2008r i… ucieka. A przecież to nie jest tak, że tu zupełnie nic ciekawego nie ma…   W Prisztinie znajdziecie:

  • Wielki Meczet lub Meczet Sułtana Mehmeda (Xhamia e Madhe lub Xhamia e Mbretit) – meczet zbudowany w 1461 roku na polecenie sułtana tureckiego Mehmeda II Zdobywcy. Po 1689 roku przez krótki okres rządów austriackich był kościołem katolickim
  • Meczet Çarshi (zwany także Xhamia e Sulltan Muratit i Xhamia e Gurit) z 1389 roku, wybudowany na polecenie sułtana Bajazyda I po bitwie pod Kosowem i rozbudowany w XV wieku przez Murada II. Jest to najstarsza świątynia islamska na terenie Kosowa.
  • Meczet Pirinaz z XVI wieku zbudowany przez Piri Nazira pełniącego funkcję wezyra u dwóch sułtanów.
  • Wielki Hammam – łaźnie z XV wieku
  • reprezentacyjny dom osmański typu konak należący do rodziny Hynyler
  • Fontanna Shadërvan w stylu osmańskim
  • Wieża zegarowa (Sahatkulla) z XIX wieku
  • Meczet Jashara Paszy (Xhamia e Jashar Pashës) z 1834 roku
  • Mauzoleum Sułtana Murata I (Bajraktari Türbe) z 1850 roku
  • Hotel Union z 1927 roku
  • Cerkiew św. Mikołaja z XIX wieku. Zniszczona w 2004 roku i odbudowana przez Unię Europejską. We wnętrzu cenne ikonostasy.
  • Plac Skanderbega (Sheshi Skënderbeu) – główny plac miasta przy którym znajduje się parlament, ministerstwa, teatr, Hotel Union i Swiss Diamond Hotel Prishtina.
  • Cmentarz żydowski z XIX wieku
  • Katedra Matki Teresy z Kalkuty z 2010 roku
  • Biblioteka Narodowa Kosowa z 1982 roku o bardzo ciekawej architekturze

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8175

 

My mamy czas zaledwie na kilkugodzinny, wieczorny spacer wiec zajrzymy tu i tam i ruszamy w drogę do miasta Prizren gdzie spędzimy kilka dni. Niespodzianka w drodze będzie niesamowita ilość dużych, wielostanowiskowych stacji na wylocie z miasta. Rozmieszczonych po kilka obok siebie, i znów, i znów…

 

PRIZREN

Nowa autostrada, potem zjazd i przebijanie się w kierunku zabytkowego centrum w którym mieszkamy. Tu ciąg dalszy chaosu. Powolny ruch, przeciskanie się w wąskich uliczkach bez chodników, poszukiwanie parkingu. Prizren to bardzo popularne i chętnie odwiedzane miasto. Po kilku dniach tu spędzonych, powiedzieć można że to nic dziwnego. Jest naprawdę ładne i wieczorami jest tu co robić bo znajdziecie tu i restauracje, i bary, i ciekawe zabytki do pooglądania. Dla nas po przyjeździe ta popularność oznacza brak możliwości zatrzymania się choćby na chwile co wykorzystują parkingowi naciągacze. Jest drogo. Miejsce dla auta na cały dzień to 10 euro… Za tyle da się tu zjeść obiad dla dwóch osób.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8242

 

Co ciekawego można tu zobaczyć?  

  • Cerkiew Chrystusa Zbawiciela z freskami (połowa XIV wieku)
  • Ruiny monasteru Świętych Archaniołów (1348)
  • Ruiny twierdzy powstałej w czasach imperium rzymskiego i rozbudowywanej przez Bizancjum a potem imperium osmańskie.
  • Cerkiew klasztorna Bogurodzicy Ljeviškiej początkami sięgająca Xw. I rozbudowana z fundacji króla Milutina (1307), wewnątrz zdobiona freskami stanowiącymi jeden z najcenniejszych przykładów malarstwa bizantyjskiego okresu Paleologów,
  • Ruiny soboru św. Jerzego z 1856;
  • Katedrę Matki Bożej Nieustającej Pomocy z XIX wieku.
  • Kamienny most z XVIw, odbudowany po powodzi z 1979r.
  • Dom Shena Hasana – przykład osmańskiej architektury miasta
  • Taqja Helveti – XVIIw. siedziba bractwa
  • Siedzibę Ligi Prizreńskiej z 1878, odbudowana po zniszczeniu w 1999r. przez armię jugosłowiańską.
  • Sahat Kula (wieża zegarowa) z siedziba muzeum etnograficznego
  • Gazi Mehmet Pasha Hammam, łaźnia z XVIw. działająca aż do początku XXw.
  • Meczet Emina Paszy, zbudowany w latach 30 XIXw.
  • Meczet Sinan Paszy - z 1615
  • Meczet Mehmet Paszy z 1574r.

Prizren to też zły czas roku 2004 gdy podczas pogromów Albańczycy zbezcześcili i spalili świątynie chrześcijańskie, w tym cerkiew Bogurodzicy Ljeviškiej, cerkiew Chrystusa Zbawiciela, sobór św. Jerzego oraz cerkiew pod tym samym wezwaniem w Rujnewaczu, cerkiew św. Mikołaja, cerkiew św. Niedzieli, klasztor i katolikon Świętych Archaniołów oraz miejscowe prawosławne seminarium duchowne. Tego typu działania prowadzone były na terenie całego Kosowa jednak to tutaj odnotowano 1/3 wszystkich ataków na chrześcijańskie świątynie.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8643

 

To już minęło. Pieniądz z Unii Europejskiej popłynął tu szeroko i mieszkańcy wykorzystali go lepiej niż w stolicy. Wyremontowano stare kamienice i turystyczne centrum kwitnie. Jednak cerkiew Bogurodzicy Ljeviškiej, czy cerkiew Chrystusa Zbawiciela to nadal ruiny, otoczone drutem kolczastym i pilnowane przez strażników. Zawsze, podczas naszej podróży prawosławne cerkwie i monastyry w całym Kosowie będą oznaczały uzbrojony posterunek policji, nawet 20 lat po wojnie…

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8338

 

Będąc tutaj trzeba oczywiście zajrzeć na górującą nad miastem twierdzę. Zimą widok psuje trochę smog, bo każdy pali w piecu i miasto spowija sina mgła. Jednak droga nie jest daleka a zobaczyć z lotu ptaka morze czerwonych dachów z widokiem na ośnieżone, nieodległe szczyty – warto.  Wieczory w mieście to knajpki, restauracje, ogródki w których lokalna młodzież spędza czas na paleniu wodnych fajek, grzejąc się przy ogniu rozpalanym na przygotowanych, stalowych płytach. Zwiedzanie czegokolwiek w okresie noworocznym jest utrudnione. Wszystko oprócz twierdzy do której wstęp jest bezpłatny i otwarty cała dobę – jest pozamykane. Meczet Sinana Paszy udaje się zobaczyć tylko dzięki temu, że odbywała się tu noworoczna modlitwa. Zwykle jednak jest zamknięty. Tutaj też dowiaduje się, że nie tylko wewnątrz świątyni należy zdjąć buty, również na dywanie przed, co gestykulując przekazuje mi nie nerwowo kilku młodych ludzi …

 

KOSOWO – DZIEŃ II – PRZEŁĘCZ PREVALA

MONASTER ŚWIĘTYCH ARCHANIOŁÓW

Droga zaraz za miastem jest fenomenalna. Poranne słońce pięknie rysuje się na stromych ścianach kanionu rzeki Bistrica. Zaraz za miastem przy głównej drodze ruiny monasteru Świętych Archaniołów. Podjeżdżamy pod bramę. Z kontenera wychodzi lokalny policjant i tłumaczy że nie można sobie ot tak fotografować, trzeba zapytać w świątyni. Idziemy razem do bramy, nikt nie odpowiada, w otwartych wrotach kilka psów pokazuje że chce zarobić na swoja miskę…  Przez wrota widać że trwają tu prace renowacyjne po zniszczeniach z 2004r.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8428

 

Monaster w tym miejscu ma długą historię. Powstał w latach 1343–1352 na miejscu wcześniej istniejącej świątyni, z fundacji cara Stefana Urosza IV Duszana. Nadał on również mnichom 93 wsie, kopalnię w Toplicy, ziemie uprawne i winnice, jak również polecił przekazywać jej zyski z handlu na rynku prizreńskim. Został on tu też pochowany. Monastyr był również świadkiem oficjalnego pojednania Patriarchatów Konstantynopolitańskiego i Serbskiego w 1375r, po wcześniejszym zerwaniu kontaktów z powodu ustanowienia w Serbii patriarchatu w miejsce arcybiskupstwa. W 1455 zajęty i zniszczony przez Turków. W II poł. XVI w. był już niezamieszkany i popadał w ruinę a w 1615 Sinan Pasza nakazał jego rozbiórkę, by wznieść z pozyskanego materiału meczet w Prizrenie. Odnowa życia monastycznego w tym miejscu nastąpiła dzięki  biskupowi Artemiuszowi, działającemu w latach 1991–2010. W obrębie średniowiecznych murów wzniesiono wówczas nowy budynek mieszkalny z kaplicą św. Mikołaja Serbskiego. Monaster stał się ważnym centrum życia religijnego kosowskich Serbów. W 1999 po porwaniu jednego mnichów (jego zwłoki, z odciętą głową, znaleziono rok później) pozostali wyjechali wracając po przybyciu na miejsce sił KFOR.

 

PRZEŁĘCZ PREVALA

Przełącz, położona na wysokości 1515m n.p.m. pomimo wysokich, dodatnich temperatur zasypana jest śniegiem. Pobliska górka to popularne miejsce saneczkowych zjazdów (sprzęt wypożyczamy na miejscu). Latem można pojechać jeszcze dalej i w pobliżu wsi Murat Lika zjechać w szutrową drogę docierając prawie na 2500m, na szczyt Ljubotena. Zimą śnieg zatrzymuje już powyżej 1300 m n.p.m.  

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8535

 

Droga powrotna to odwiedziny w kościele sw. Mikołaja we wsi Sredska, którego jak wszędzie pilnuje policja i przejazd obok „Białego Domu” czyli restauracji Shtëpia e Bardhë zbudowanej w klasycystycznym stylu, z godłem USA i pasiastymi flagami powieszonymi obok albańskich – częsty widok w tym kraju. Powłóczymy się jeszcze po okolicy drogami szutrowymi jak i asfaltami przez wsie. Jednak im dalej od cywilizacji tym tutaj ładniej i przyjemniej. Miejscowości to zwykle nowe, nie otynkowane domy z czerwonej cegły i śmieci. Całe mnóstwo śmieci zrzucanych gdzie popadnie.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8612

 

Sylwester i Nowy Rok w Prizrenie będzie specyficzny. Na głównym placu szykowany jest koncert jednak grali będą tylko do 23.00 potem jak w całym kraju trzeba wracać do domu bo w Kosowie obowiązuje godzina policyjna do 5 nad ranem.

 

KOSOWO – DZIEŃ III  - VELIKA HOCA, ZOCISTE

Pobudka zaplanowaną mieliśmy bardzo późno ale w nocy na początek odezwały się dzwony, potem wyły psy a na koniec muezini ze wszystkich pobliskich meczetów. Jak co dzień gdy mieszka się w zabytkowym centrum…

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8623

 

Dzień wstał bardzo ciepły i słoneczny. Powietrze wypełnia jeszcze dym z ogni sztucznych i mgły z parującej gwałtownie ziemi tworzące gęstą zasłonę. W planach jazda po terenowych szlakach, wśród winnic do wsi Velika Hoca i Zociste. Widoków jednak nie będzie, pojedziemy asfaltem. Cel to serbskie enklawy i cerkwie z XIVw. Po drodze jak wszędzie bardzo wiele nowych domów, meczety, tradycyjnej muzułmańskie cmentarze z nagrobkami z których spoglądają Albańczycy w białych, spiczastych czapkach (tzw. plis lub qeleshe).

 

VIELKIKA HOCA

Do wsi docieramy gruntową drogą wśród winnic. Nie jest wielka. Trudno uwierzyć, że w średniowieczu była silnym ośrodkiem gospodarczym i duchowym z 24 kościołami i trzema klasztorami oraz produkcją wina przynajmniej od XIVw. Pod jedną z cerkwi mamy odrobinę szczęścia, akurat  na pogrzeb wychodził miejscowy duchowny i pozwala na chwilę zobaczyć świątynie. Miejscowość jest bardzo tradycyjna, z drewnianymi bramami, ścianami murowanymi z warstw cegieł i desek, często pustymi domami. Za wsią kapliczka z serbska flagą i nazwiskami tych którzy polegli w zamieszkach. Zajrzymy jeszcze do kościółka przy cmentarzu oraz małej świątyni ulokowanej na wzgórzu nad wsią. Po chwili pojawia się dwóch mężczyzn, tylko patrzą, pilnują?

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8697

 

Na jednym z domów wymalowana graffiti upamiętnia Lazara Kujundzicia, bojownika z serbskiej organizacji czetnickiej, która miała chronić serbską ludność Poreča przed atakiem oddziałów VMRO (Vatreshna Makedonska Revolyutsionna Organizatsiya) i muzułmańskich gangów grabieżczych. 

 

ZOCISTE

Próba podjechania szutrami do wioski nie powiodła się. Droga widoczna na mapach OSM urywa się nagle w polach. Docieramy do głównej bramy asfaltową szosą by znów natrafić na posterunek policji. Życzliwy funkcjonariusz informuje, że turyści wchodzą dopiero od 14.00. Czekamy, czeka też serbska rodzina, która jest tu na noworocznej wizycie u rodziny. Nie otworzyli… Szkoda. Monaster Świętych Kosmy i Damiana w Zociste to kolejny klasztor z historią sięgającą czasów króla Stefana Urosza III Deczańskiego, który to wg przekazów pisanych nadał część posiadłości w sąsiedztwie klasztoru wspólnocie monasteru Chilandar. Najstarszy, zachowany tu fresk datowany jest na XIVw. Szczególnym kultem otaczane były przechowywane w monasterze relikwie świętych Kosmy i Damiana. Z ich powodu klasztor były celem pielgrzymek nie tylko prawosławnych Serbów ale także Albańczyków i Romów.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8783

 

W czasie wojny monaster był kilkakrotnie atakowany przez Armię Wyzwolenia Kosowa. Po bombardowaniu Jugosławii przez siły NATO w 1999, które zaskutkowało wycofaniem się wszystkich serbskich jednostek wojskowych z Kosowa, Albańczycy zniszczyli ostatnie serbskie domy w okolicy, zaś w czerwcu 1999 zmusili czterech zamieszkujących w klasztorze mnichów do wyjazdu. Zabudowania klasztoru zostały ostatecznie zniszczone we wrześniu tego samego roku. Mnisi w to miejsce wrócili dopiero w październiku 2004r dzięki żołnierzom włoskich oddziałów KFOR, którzy częściowo wysprzątali ruiny. Ochronę nad monastyrem objęły wówczas austriackie jednostki międzynarodowych sił pokojowych. Na powrót zakonników zgodziła się również miejscowa społeczność albańska.

 

KOSOWO – DZIEŃ IV – PRIZREN, JASKINIE KUSARIT I QIRAVE, DJAKOWICA, MONASTYR VISOKI DECAN, KANION RZEKI DECAŃSKA BISTRICA, PEĆ

Czas pożegnać Prizren, Fatimę z zajazdu Hani i Vjeter, która codziennie robiła nam śniadania, spryciarzy z pobliskiego parkingu, pomagających ulokować Hiluxa w zabytkowym centrum. Kierujemy auto bocznymi drogami i jest to dobry wybór. Piękne widoki, mniej domów i śmieci.

 

JASKINIE KUSARIT I QIRAVE

Znajdujemy je całkiem, z drogi wypatrując brązowe drogowskazy atrakcji turystycznej. Do zwiedzania udostępniono je niedawno, asfaltowe alejki dopiero są układane, brak kas, oświetlenia w podziemnych zakamarkach. Autem obecnie wszyscy podjeżdżają do samych wejść ale jest też parking przy głównej drodze. Jaskinia Qirave po otwarciu kraty strzeżonej tylko mała zasuwką okazuje się mała i płytka. Kusarit jest już o wiele ciekawsza, w wejściem przez skalne oko, z kilkoma tunelami oglądanymi przy latarkach z komórki.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A8984

 

DJAKOWICA

Patrząc na miasto z punktu widokowego na górze Cabrat zobaczymy czerwone dachy zabytkowego, starego miasta oraz otaczającego go wysokie bloki nowego. Przy zabytkowym centrum parking nie jest kosztowny, można zostawić samochód za 1-2 euro i już pieszo zwiedzać najstarszą jego część. W tym czwartym co do wielkości  mieście Kosowa niegdyś zamieszkiwały różne nacje jednak większość stanowili Albańczycy (89%). Wojna z lat 1998-99 przyniosła zniszczenia i prześladowania. Ludność pochodzenia albańskiego zmuszono do ucieczki, wiele osób zginęło. Pamiątką po tych zdarzeniach jest cmentarz przy drodze z góry Cabrat z wieka tablicą i portretami zabitych mieszkańców, wypominającą Serbom ich ofiary.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9043

 

Po ustaniu walk Albańczycy wrócili, natomiast w obawie przed zemstą swoje domy musiała opuścić cała ludność niealbańska. Większość zabytkowej architektury miasta uległa zniszczeniu jednak po ponad 20 latach nie ma już śladów tych wydarzeń. Stara część miasta została odrestaurowana. XVI-wieczny meczet, któremu pocisk artyleryjski odstrzelił połowę minaretu z przepięknymi malowidłami w kopule odbudowano. Uporządkowano też cmentarz, gdzie spoczywają możni osmańskiej Djakowicy.

Odbudowano także doszczętnie spalony przez Albańczyków w 2004 roku Klasztor Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w centrum. Kiedyś ta XIXw. świątynia była kościołem parafialnym lokalnej, serbskiej mniejszości. Obecnie mieszkają tu ostatnie cztery, starsze Serbki.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9024

 

Będąc w Diakowicy oczywiście najlepiej skierować się wprost na Wielki Targ w klimatyczne zaułki ulicy Ismail Qemali, stanowiące największy tego typu kompleks postosmański w Europie. Kiedyś drewniane kramiki były rzadko uczęszczane przez turystów, dziś wypełnia je kolorowy tłum skupiony w klimatycznych barach. Jednak i tu znaleźć można pozostałości dawnego charakteru tej dzielnicy. W warsztacie lokalnego rzeźbiarza rozmowa klei się na migi, zdjęcia i pojedyncze słowa jakie rozumiemy. Właściciel warsztatu, starszy pan pokazuje fotografie na których widać nagrody i wyróżnienia podczas festiwalów etnograficznych w których brał udział. Pokazuje zdjęcia syna, który pracuje w Prisztinie, skrawki swojego życia…

Co jeszcze warto zobaczyć w mieście:

  • Pomnik Ligi Prizreńskiej
  • Teke Sheh Rafi, budynek bractwa z XVIIw.
  • Wieża zegarowa z 1597r.
  • Wielki klasztor bractwa Sa’adi
  • Meczet Haduma z 1595r.
  • Teqja Bektashive – budynek współczesny wzniesiony na miejscu spalonego w ostatniej wojnie
  • Wielka Medresa z połowy XVIIIw.
  • Muzeum Etnograficzne
  • Odremontowane, osmańskie zajazdy (hany) z XVII i XVIII w

Dajakovica, nazywana też Gjakove jest całkiem sporym, ponad 100 tys. miastem. Za rzeką piętrzą się tu nowe, wysokie bloki. W odróżnieniu jednak od wcześniej widzianych miejsc w Kosowie całość jednak sprawia bardzo dobre wrażenie porządku i przemyślanego planu.

 

MONASTYR VISOKI DEČANI

Trafimy tu jadąc lokalną drogą, omijając centrum miasta Decan. Jest to główny monaster Serbskiej Cerkwi Prawosławnej w Kosowie. Jadąc przez góry, szutrową drogą nazwaną na cześć albańskich partyzantów ulicą UCK, trafiamy najpierw na betonowe pozostałości nieukończonego, ogromnego hotelu. Potem parking i strażnica KFOR. Chorwacki żołnierz pobiera od nas dokumenty i wydaje przepustki. Tyle lat po wonie a miejsce to nadal wymaga wojskowej ochrony… 

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9118

 

Klasztor w 1327r. założył król Stefan Dečanski, który po śmierci został tu pochowany co przyczyniło się do zaistnienia tego miejsca jako ważnego miejsca kultu. Centralne miejsce kompleksu zajmuje katedra poświęcona Chrystusowi Pantokratorowi. Ta zbudowana z różowo-purpurowego, jasnożółtego i onyksowego marmuru świątynia jest największą tego typu średniowieczną budowlą na Bałkanach. Od innych, ówczesnych serbskich kościołów poza rozmiarami wyróżniają ją widoczne cechy architektury romańskiej. Wewnątrz znajdziecie zbiór fresków składający się z ponad tysiąca portretów dotyczących niemal wszystkich głównym tematów z Nowego Testamentu. Katedra zawiera też oryginalne XIV-wieczne drewniane ikonostasy, tron igumena oraz rzeźbiony sarkofag króla Stefana. Jak podaje przewodnik w 2004 UNESCO umieściło monaster na liście światowego dziedzictwa, uznając miejscowe freski za „jeden z najlepszych przykładów tak zwanego renesansu paleologowskiego w sztuce bizantyjskiej” oraz „warte zauważenia zarysy czternastowiecznej rzeczywistości”.

Wyjazd główną drogą to dodatkowa atrakcja która ominęliśmy jadąc bokiem. Na asfalcie mijamy wielkie, drewniane donice, stanowiące szykany spowalniające i wojskowy posterunek. Tutaj nie trzeba się już legitymować ale wrażenie zagrożenia i niepewności pozostaje…

 

DOLINA RZEKI DECANSKA BISTRICA

Kolejny etap to asfaltowy szlak wijący się serpentynami wzdłuż rzeki. Jest odśnieżony na odcinku 15 km od monastyru i tyle przejechaliśmy. Można dalej ale słońce już dawno położyło ostatnie promienie na szczytach pobliskich szczytów. Nocą w górach nie znajdziemy ładnych widoków. Ta sama trasa w druga stronę to okazja do zatrzymania się w miejscowym zajeździe. Jedzenie jak zwykle dobre i niedrogie.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9179

 

Już po zmroku osiągamy docelowe na dziś miasto Pec. Na pierwszy rzut oka przyjazne, z niezbyt dużym ruchem oraz normalnymi, nie zastawionymi przez auta chodnikami…

 

KOSOWO – DZIEŃ V – PEC, KANION RUGOVE

KANION RUGOVE

Wspomniany w tytule kanion to jedno z najbardziej efektownych miejsc Kosowa. Najbardziej widowiskowy jest na początku, strome ściany, wykute tunele i nawisy skalne, serpentyny. Przy jednym z wodospadów machają nam polscy policjanci z sił KFOR. Zatrzymujemy się i witamy serdecznie z chłopakami, którzy pełnia tutaj potrzebna i jednak niebezpieczna służbę. Obecnie jest już spokojnie ale parę lat temu, chociażby po jednostronnym ogłoszeniu przez Kosowo niepodległości, gdy Serbowie zajęli budynek UNMIK w Mitrovicy (Misji Tymczasowej Administracji Organizacji Narodów Zjednoczonych w Kosowie) podczas odbijania go przez siły ONZ rannych zostało 28 naszych funkcjonariuszy…

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9261

 

Serpentynami docieramy aż do wsi Boge. Tu na wysokości 1500m n.p.m. kończy się odśnieżona droga i zaczynają atrakcje dla narciarzy. Kto chce może podjechać wyciągiem i poszusować na śniegu. Planuję odbić od głównej trasy i szutrowymi drogami dojechać do wodospadu na Białym Drinie około 5 km na północ od miasta Pec. Niestety przygoda zawsze kończy się tak samo, całkiem wygodny i dobrze utrzymany trakt dociera do miejsca gdzie zalega grubo śnieg albo trasa jest zasypana głazami.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9209

 

MONASTYR PEĆKA PATRIJARŠIJA

Pod miastem Pec warto zajrzeć do monastyru będącego siedziba Patriarchatu Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Składa się on z czterech świątyń z dużym babińcem. Najstarsza powstała z fundacji arcybiskupa Arsenija I w pierwszej połowie XIII wieku. Fundatorami kolejnych byli  Arcybiskup Nikodem I (Cerkiew św. Demetriusza z około 1320 r.) oraz arcybiskup Danilo II (kościół Najświętszej Marii Panny i mały kościół św. Mikołaja z około 1330 roku). Przy wejściu do nich zbudowano dużą kruchtę, przed którą z kolei postawiono wieżę. W zespole tych kościołów znajdują się liczne freski oraz ikony i malowidła sakralne. Najstarsze z nich pochodzą z XIII wieku. W kościele św. Demetriusza znajdują się też liczne sarkofagi biskupów i arcybiskupów, ozdobione rzeźbami, które nadają im wyjątkowego charakteru. Tak jak wszędzie kompleksu strzeże policja która zajęła umocnione posterunki KFOR.

 

MIASTO PEC

Nie wygląda zbyt imponująco. Wojna z roku 1998-99 i późniejsze zamieszki z 2004r sprawiły, że ponad 80 procent ze wszystkich 5280 domów zostało poważnie uszkodzonych lub zniszczonych. Niestety odbudowa została przeprowadzona chaotycznie i bez klimatu i charakteru. Szkoda bo miejsce to miało długą i ciekawa historię. Średniowieczny Pec został zbudowany prawdopodobnie na ruinach Siparantum, rzymskiego municypium co sugerują licznie odkryte stele z tego okresu. Dla Serbów zdobył je w końcu XIIw książę Stefan Nemanj. Pod panowaniem króla Stefana Dušana stał się głównym ośrodkiem religijnym średniowiecznej Serbii i zachowało ten status aż do 1766 r. Pod władzą imperium osmańskiego znalazł się w 1455 r. W latach 1689 i 1739 w obawie przed represjami tureckimi znaczna liczba jego mieszkańców uciekła do Wojwodiny a w 1835 r. ludność albańska przejęła miasto od Turków. Obecnie zdecydowana większość mieszkańców to Albańczycy. Większość kosowskich Serbów mieszka w pobliskich wsiach Goraždevac , Belo Polje i Ljevoša.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9411

 

To czwarte co do wielkości miasto Kosowa niestety ma niewiele do zaoferowania. W samym centrum znajdziecie bardzo wiele barów fast food ale ani jednej lokalnej restauracji. Żeby zobaczyć odrobinę starego charakteru miasta najlepiej pójść przez bazar w kierunku na meczet Barjrakli. Uporządkowane stoiska ulokowano tu w zabytkowych, odnowionych budynkach. Co jeszcze zobaczycie w mieście?

  • Meczet Bajrakli, zbudowany w 1471r. przez sułtana Mehmeda II Zdobywcę.
  • Czerwony Meczet, ufundowany w latach 60-tych XVIIIw.
  • Meczet Kurshumli (ołowiany), z XVIw.
  • Hamman Hadzi Beja, ufundowany przez lokalnego, albańskiego urzędnika, w 2 poł. XVw. który jako jeden z pierwszych przeszedł na islam.
  • Konak Tahir Beja, pałac z XVIIIw. będący przykładem tureckiego budownictwa, obecnie Muzeum Etnograficzne
  • Wieża Jashira Paszy z 1803r – miejsce pierwszego posiedzenia Ligi Albańskiej z roku 1899.
  • Wieża Hadzi Zeki,
  • Wieża Gockaj
  • Młyn i spichlerz Hadzi Zeki z XIXw.
  • Kościół św. Katarzyny, z 1929r.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9412

 

KOSOWO – DZIEŃ VI – WODOSPADY MIRUSHA, JASKINIA GADIME

To już ostatni dzień naszego pobytu w Kosowie. Już zwykłymi drogami, bez kombinowania wytyczam trasę wprost na Wodospady Mirusha. Zanim tam dotrzemy popatrzymy jeszcze w drodze na wielki browar PEJE (od nazwy miasta) i… poszukamy myjni. Całe Kosovo to niezliczona ilości punktów AUTOLARI, nie brakuje ich również w Pec, jednak nie cierpią na brak klientów a my na nadmiar czasu… Auto po offroadowych przeprawach poprzedniego dnia jest tak brudne, ze nie da się do niego wsiąść bez pobierania próbek gleby na ubraniu. Pod miastem znajdujemy taka gdzie czekać nie trzeba długo i uganiamy kwotę: 8 euro za całość z wyczyszczeniem środka. Właściciel myjni, Izmet wraz z synem który przyjechał na nowy rok w odwiedziny z Niemiec zapraszają nas na kawę na pobliskiej stacji benzynowej. Rozmawiamy o ludziach, kraju, emigracji.

 

WODOSPADY MIRUSHA

Tą przyrodniczą perełkę odnajdziemy w pobliżu miejscowości Klina (Klinë). Dojazd początkowo asfaltowy, za wsią Llapçevë zamienia się w szeroki, szutrowy trakt, który prowadzi do dużego parkingu i restauracji ulokowanej u zakończenia kanionu. Tu znajdziemy dwa najbardziej popularne wodospady na oglądaniu których poprzestajemy. Ale dla wytrwałych przygotowano szlak wzdłuż 10-kilometrowego kanionu, pozwalający dotrzeć do pozostałych jezior (wszystkich jest 13) z wodospadami między nimi.  Najwyższy, zlokalizowany między szóstym a siódmym jeziorem ma 22 metry wysokości.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9466

 

JASKINIA GADIME

Jaskinie zwana też Marmurową znajdziemy około 20 km na południe od Prisztiny w wiosce Gadime e Poshtme. Odkryta przypadkowo, w 1969 roku obecnie zaprasza na ciekawa trasę liczącą około 800 m  z półtora kilometra zbadanej długości. Wyrzeźbiona marmur powstał z transformacji wapienia, kolor ścianom nadają różne odcienie aragonitu - począwszy od przezroczystego kryształu poprzez biały, aż do czerwonego

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9523

 

Około 20 km na południe od Prisztiny znajduje się wioska Gadime e Poshtme, a w niej - imponująca marmurowa jaskinia, którą odkryto przypadkowo w 1969 roku. Z jej półtora kilometrowej, zbadanego długości ok. 800 metrów jest udostępnione dla turystów. Jej niezwykłość polega na tym, że tutejszy marmur powstał z transformacji wapienia, kolor ścianom nadają różne odcienie aragonitu - począwszy od przezroczystego kryształu poprzez biały, aż do czerwonego. Wstęp to koszt 2 euro/os . Pomimo, że cena obejmuje przewodnika zwiedzaliśmy ja sami (w noworocznym czasie może było za mało osób do jej obsługi?). Nie jest to trudne, jest dobrze oświetlona a jej dno wyrównane betonem.

SERBIA

Serbowie nie uznają suwerenności Kosowa, starając się utrudnić podróżnym przekraczanie granicy. Przed wyjazdem słyszeliśmy historie w których opowiadano, że nie wpuszczali do kraju osób z kosowskimi pieczątkami w paszportach motywując to faktem posiadania stempli z nieistniejącego państwa. Na to byliśmy przygotowani i na granicy okazywaliśmy tylko dowody osobiste, choć jak się okazało Kosowscy pogranicznicy pożałowali nam w paszportach swoich pieczątek. Odprawa, dzięki małej liczbie podróżnych odbyła się szybko, jednak parę minut zeszło się na cały ten cyrk z przeszukaniem, sprawdzaniem, rozkręcaniem.

Dalsza droga to kolejne niespodzianki. Ograniczenie prędkości w obszarach zabudowanych w Serbii to tak jak u nas 50 km/h. Jadąc za innym autem nie zwolniłem i… kontrola radarowa wykazała iż przekroczyłem prędkość o 20 km/h. Sympatyczny policjant pokazał mi nawet nagranie z ustawionego na statywie wideo rejestratora… Dlaczego nie nagrali auta przede mną? To było auto miejscowego, którego znali i zatrzymał się obok domu niedaleko od nich. Koszt 20 euro wymienione na dinary w pobliskiej stacji benzynowej i na pamiątkę wielki arkusz mandatu który Policjanci wypełniali równym i ładnym pismem chyba z pół godziny.

 

KOSOWO 2021 22 2V6A9560

 

PALIĆ

Pobliską Suboticę znamy już z naszego wypadu do Serbii z przed kilku lat.  Zatrzymamy się więc na obrzeżach, blisko wylotu na granicę Węgiersko-Serbską, nad jeziorem Palić w miejscowości o tej samej nazwie. Jest to ciekawy wybór, brzeg zbiornika to liczne, obecnie podnoszące się z ruin hoteliki i pensjonaty o architekturze pamiętającej stare Austro-Węgry.  Tutejsze jezioro jest największe naturalnym zbiornikiem w Serbii. Według legendy powstało z łez pasterza Pavla, który stracił swoje stado i dlatego woda w nim jest słona. Ładny park z zoo, zadbane nabrzeże, warto tu się zatrzymać. Tu kończą się przyjemności podróży a zaczyna mozolne pokonywanie setek kilometrów w kierunku do domu.

Tekst i zdjęcia: Ireneusz Rek

 

 

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Europa Tue, 11 Jan 2022 08:30:21 +0100
TERRA MASURIA 2021 - w poszukiwaniu przygody https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1149-terra-masuria-2021-w-poszukiwaniu-przygody https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1149-terra-masuria-2021-w-poszukiwaniu-przygody

 

Kiedy jest najlepsza pora na Mazury? Latem? Gdy wakacyjny tłum zabiera radość z obcowania z naturą. A może jesień? Poranne mgły snujące się nisko nad ziemią, ciepło ogniska, które nie przeszkadza innym turystom, smak pieczonych kiełbasek... i puste, szutrowe trasy. Dlatego nasz wyjazd odbył się właśnie jesienią. Ci, którzy szukają przygody tak jak my, właśnie teraz, poza głównym sezonem turystycznym, pakują do aut termosy z ciepłą herbatą, trekingowe buty i chęci na odkrywanie własnego kawałka świata…

 

 

Kolejne auta pojawiają się na miejscu zbiórki w Mikołajkach. To moment kiedy dostrzec można jak bardzo się różnimy i jak bardzo jesteśmy podobni. Początkujący, którzy pierwszy raz testują możliwości swoich Toyot. Wielbiciele marki, którym po prostu radość sprawia podróż w Land Cruiserze. Podróżnicy bywający daleko i jeszcze dalej, poszukiwacze wrażeń i emocji w offroadzie. Wszystkich ich łączy ta niepowstrzymana potrzeba, by pojechać za horyzont, posmakować nieznanego, wciąż jeszcze dzikiego. A Mazury?  Niby bliskie i dobrze znane. Jednak wystarczy zjechać z asfaltowej drogi, by pokazały swą inną, egzotyczną i ekscytującą stronę.

 

 

Do bazy w Bogaczewie dotrzemy po trzech godzinach. Rybaczówka. Ładne wnętrza i ryby. Dlaczego tylko ryby tu podają? Na to pytanie właściciel odpowiada, że podawaliby również schabowe, ale wieprza trudno złowić w jeziorze. Nazwa zobowiązuje … W Bogaczewie nad jeziorem bocznym poznajemy również właściciela pływającej sauny. Kiedyś Warszawiak, od lat mieszkający w swym pływającym, mazurskim domu. Kto chce może wygrzać się w jego przybytku i potem… od razu do jeziora.

 

 

Kolejny dzień to podróż do jednego z największych, śródlądowych portów jachtowych. Sztynort latem to keja i las masztów. Jesienią tłumy jednak znikają. W zabytkowych zabudowaniach, w których przez pięć wieków zamieszkiwała rodzina Lehndorffów, znaleźć można pensjonat i restaurację. Obecnie miejsce to powoli rozkwita, remontowane są zabytkowe zabudowania m.in. pałacu zbudowanego w XVII wieku na starszych fundamentach przez  Marię Eleonorę, żonę Ahasvera von Lehndorffa, dyplomaty w służbie króla Jana II Kazimierza Wazy, elektora brandenburskiego i króla Danii. Będąc tutaj warto poznać historię tego miejsca i tragiczny koniec wielkiego rodu, gdy jego głowa, porucznik Lehndorff, zostaje stracony po nieudanym zamachu na Adolfa Hitlera, a rodzina trafia do obozu koncentracyjnego.

 

 

Kolejny dzień to mazurska trasa na północ od Jeziora Mamry. Po drodze odwiedzamy bunkry szefa kancelarii Rzeszy - SS-Obergruppenführer Hansa Lammersa, dawna wieża widokowa zbudowana ku czci kanclerza Bismarcka w Srokowie, śluzy w Leśniewie oraz Piaskach. Poza tym wizyta w schronach Kwatery Głównej Niemieckich Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach.                      

Pogoda nam sprzyja, jest słonecznie i przyjemnie. Ale i przy gorszej pogodzie jest tu co robić. W końcu deszcz to błoto i trudności, które stanowią wyzwanie dla aut terenowych, prawdziwe „niedźwiedzie mięso” jak mawiał Jack London.

 

https://www.youtube.com/watch?v=TAivibxT9Qs

 

Tekst i zdjęcia: Ireneusz Rek

 

GALERIA ZDJĘĆ

{eventgallery event='terra_masuria_21' attr=images mode=lightbox max_images=100 thumb_width=170 offset=0 }

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Tue, 16 Nov 2021 20:07:54 +0100
TERRA MASURIA 2021- zaproszenie na wyprawę z LCAC https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1143-terra-masuria-2021 https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1143-terra-masuria-2021

 

Mazury to nie tylko łódki, jeziora i smak lenistwa nad wodą. Mazury to także rozległe, malownicze wzgórza, lasy, historia odciśnięta w przyrodzie ceglanymi murami i zbrojonym betonem tych którzy stąd odeszli. Zapraszamy na wędrówkę wśród malowniczych okoliczności przyrody jakich nie zabraknie na pewno dla tych, którzy wraz z nami poszukają terenowych atrakcji wśród nad Wielkimi Jeziorami Mazurskimi.

 

terra masuria 21 5

 

Naszą przygodę z bezdrożami Mazur zaczynamy w Rybaczówce.  Zapraszamy was 11 listopada w gościnę do Kamila Stankiewicza, który namawia na MAZURSKĄ SAUNĘ dla chętnych a wieczorem ugości FESTIWALEM MAZURSKICH RYB.

Kolejny dzień to przejazd do jachtowego portu w Szynorcie. Osada ta, położona na półwyspie między trzema jeziorami Dargin, Kirsajty i Mamry nazywała się niegdyś Steinort. Od XVw aż do 1944 r. jej historia łączy się nierozerwalnie z rodem Lehndorffów.  Pamiątką pozostałą po tamtych czasach jest pałac zbudowany w XVIIw, na starszych fundamentach przez  Marię Eleonorę, żonę Ahasvera von Lehndorffa, dyplomaty w służbie króla Jana II Kazimierza Wazy, elektora brandenburskiego i króla Danii. W czasie wojny pałac zajęło ministerstwo spraw zagranicznych III Rzeszy. W 1944 r. głowa rodu, porucznik Lehndorff brał udział w antyhitlerowskim spisku zakończonym nieudanym zamachem Stauffenberga. Został stracony, a rodzina trafiła do obozu koncentracyjnego.

Zanim jednak dotrzemy na miejsce zajrzymy jeszcze do ruin mauzoleum rodu Schenk zu Tautenburg wybudowanego w 1844 roku, w Radziejach wyjątkowego kościoła w stylu neogotyckim, na planie ośmiokąta, z 1827 r. zaprojektowanego przez późniejszego króla Prus, Fryderyka Wilhelma IV, bunkrów szefa kancelarii Rzeszy - SS-Obergruppenführer Hansa Lammersa.

Kolejny dzień to rajd w pobliżu jezior Łabap, Mamry, Rydzówka. Tu również Czekaja  na nas historyczne pamiątki w postaci Wieży Bismarcka w Srokowie, niedokończonych niemieckich śluz w Lesniewie oraz Piaskach. Poza tym jeśli wystarczy czasu zajrzymy do jednego z najlepiej zachowanych w Polsce kompleksów niezniszczonych bunkrów niemieckich z okresu II wojny światowej – Kwatery Głównej Niemieckich Wojsk Lądowych (OKH) w Mamerkach. zachowały się do naszych czasów.

W trasie nie zabraknie chwili na tradycyjne ognisko w kiełbaską. Wieczorem zawsze zaś zaprosimy na biesiadę w sztynorckich piwnicach. 

 

 

Koszt udziału w wyprawie

Auto z kierowcą 800 zł

Każda dodatkowa osoba w aucie 400 zł

Dzieci do lat 4 – bezpłatnie

Dzieci do lat 7 – 50%

 

Noclegi

Rybaczówka (1 noc) http://rybaczowkamazury.pl/ceny/

Sztynort (2 noce) https://www.sztynort.pl/noclegi/#pensjonat

Rezerwacja pokoi hotelowych: indywidualnie, opłata w obiekcie

 

Zgłoszenia

Limit załóg: 12

Minimalna ilość załóg: 6

Zgłoszenia: festiwal@landcruiser.pl

Wpłaty: Terra Masuria 2021 30 1050 1025 1000 0090 6537 3848

 

Wymagania

Opony najlepiej AT/MT

CB radio - przydatne ale nie obowiązkowe

Auto w pełni zatankowane

 

 

GALERIA ZDJĘĆ Z PROPONOWANEJ TRASY

{eventgallery event='terra_masuria_2021' attr=images mode=lightbox max_images=100 thumb_width=170 offset=0 }

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Thu, 14 Oct 2021 21:09:26 +0200
Święto Land Cruiserów po raz szósty https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1131-swieto-land-cruiserow-po-raz-szosty https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1131-swieto-land-cruiserow-po-raz-szosty

 

Po trudnym roku, jaki minął niepostrzeżenie, doceniamy wiele spraw, o których nie pomyślelibyśmy, że są cenne. Jedną z nich jest możliwość spotkania się w gronie ludzi pozytywnie zakręconych wokół podróży i swoich terenowych Toyot. Rok 2020 i początek obecnego upłynęły nam pod znakiem zakazów i obostrzeń, między innymi w organizacji imprez. Jednak fani przygody, podróży i offroadu, zgrupowani wokół Land Cruiser Adventure Club, postawili na swoim i pomimo przekładanych dat i lokalizacji spotkali się w toyotowym gronie na corocznym, już szóstym zlocie Toyota Offroad Festival.

 

 

Nowe miejsce 

Nowa edycja zlotu otwiera również nową kartę w organizowanych spotkaniach. Przede wszystkim już nie Wielkopolska, ale Dolny Śląsk. Każdy, planujący wyjazd na zlot, zadawał sobie pytanie czy warto jechać wiele kilometrów przez Polskę na jeden z jej krańców, okolice Zgorzelca. Dla ponad sześćdziesięciu załóg okazało się, że tak i na pewno nie byli zawiedzeni. Nowa lokalizacja to szczególne miejsce. Teren udostępniony Land Cruiser Adventure Club przez Olszyna Motopark4x4 to ogromne możliwości. Na powierzchni około 50h wytyczono długą, 30-kilometrową pętlę rajdów cross country, która dla toyot w wersjach turystycznych była ciekawą przygodą i sposobem na miłe spędzenie czasu z widokami na Karkonosze. Jednak ci, którzy czekali na mocniejsze offroadowe wyzwania, również nie byli zawiedzeni. Z trasy turystycznej można było zjechać wprost w specjalnie przygotowane odcinki do jazdy technicznej, gdzie w zależności od umiejętności, przygotowania auta i odwagi kierowcy, załogi mogły ruszyć na zdobywanie foto-pieczątek.

 

 

Turystyka 

Toyoty Land Cruiser zwykle jednak nie są wybierane przez użytkowników do przedzierania się przez błoto, a bardziej do poszukiwania przygody w aucie, które bezproblemowo dotrze bardzo daleko i niekoniecznie asfaltową drogą. Dla takich osób na Toyota Offroad Festival przygotowane były trasy GPS po ciekawych miejscach regionu. Uczestnicy zlotu mogli dotrzeć m.in. do zabytkowego mostu, który o mały włos nie został wysadzony na potrzeby filmu „Mission impossible”. Inne wiodły w takie miejsca jak zapora i opuszczona stacja w Plichowicach, Muzeum Kargula i Pawlaka w Lubomierzu, Muzeum Legend Śląskich, budynek szubienicy, liczne dworki i pałace. Każdy mógł wybrać coś dla siebie.

 

 

Partnerzy

Spotkaniu w Olszynie, tak jak we wcześniejszych edycjach, towarzyszyły stoiska partnerów. SOLTER MOTOSPORT zaprezentował auta przygotowane do rajdów oraz ciężarówkę serwisową. STEELER przedstawił najnowszego Hiluxa z silnikiem 2,8l oraz modyfikacjami zgodnymi ze specyfikacją Arctic Truck AT35. Poza tym wiele terenowych akcesoriów, osłony, orurowania, oświetlenie LED, również do nabycia na miejscu ze sporym, zlotowym rabatem. Ciekawą ofertę przedstawiła również firma TERENOWIEC 4x4, prezentującą wyciągarki Power Winch oraz wiele terenowych akcesoriów. Nad bezpieczeństwem uczestników czuwała ekipa MTB MEDICA, która wsparła nas dwoma pojazdami medycznymi zbudowanymi… oczywiście na terenowych Toyotach.

Wsparciem zlotu były również pomoc jaką w organizacji zaoferowały firmy SZEKLA 4x4 oraz BLACK GOOSE. Partnerem medialnym wydarzenia był magazyn OFF-ROAD.PL.

 

 

Pokazy i szkolenia

Dla tych, którzy oprócz terenowych wrażeń chcieli przywieźć ze zlotu coś jeszcze, specjaliści z EXPERT DRIVING ACADEMY przygotowali szkolenie dotyczące niezbędnej wiedzy w technice poruszania się w terenie oraz obsługi offroadowego wyposażenia. Dużym zainteresowaniem cieszyło się również spotkanie z Jerzym Wierzbickim - fotografem, który opowiadał o swojej kilkuletniej przygodzie z Omanem. Z krajem tym, poprzez swoją pracę, związał się tak bardzo, że spędził w nim 10 lat, poznając z bardzo bliska to czego nie zobaczą turyści na kilkudniowej wycieczce. Judyta Moskała z MTB MEDICA zaprezentowała przydatną na wyprawach wiedzę ze swojej dziedziny, czyli jakie nowoczesne i przydatne wyposażenie powinniśmy zabrać na wyprawę do podręcznej apteczki.

 

 

 

Kolejne spotkanie za rok

Sytuacja na świecie zaskakuje tak, że planowanie czegokolwiek jest tak niepewne jak pierwszy, jesienny lód na jeziorach. Niby wygląda solidnie, ale załamać się może w każdej chwili. Trzeba jednak żyć marzeniami i planami. Zatem i Toyota Offroad Festival jest planowany na 16-19 czerwca 2022. Jeśli macie terenową Toyotę i pasjonuje Was offroad, wyprawy oraz przygoda – nie może Was tam zabraknąć.

 

Tekt i zdjęcia: Ireneusz Rek

 

 

GALERIA ZDJĘĆ

{eventgallery event='tof_6' attr=images mode=lightbox max_images=100 thumb_width=170 offset=0 }

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Tue, 07 Sep 2021 07:45:37 +0200
TOYOTA OFFROAD FESTIVAL 20-22 sierpnia 2021 https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1123-toyota-offroad-festival-20-22-sierpnia-2021 https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1123-toyota-offroad-festival-20-22-sierpnia-2021

 

Rozpoczynamy nowy rozdział w naszych spotkaniach. Po rocznej przerwie wznawiamy Toyota Off-Road Festival! W nowym miejscu, w nowym terminie, ale tak samo pozytywnie nakręceni na Land Cruiserowe i offroadowe klimaty.

 

28.06.2021 CHR olszyna 2V6A4968

28.06.2021 CHR olszyna 2V6A4946

 

MIEJSCE

Dolny Śląsk to niesamowite miejsce i chcemy Wam je pokazać. Spotykamy się w OLSZYNA MOTOPARK pod Bolesławcem. Dlaczego uważamy, że warto tu przyjechać? Warto wspomnieć, że w najbliższej okolicy znajdziecie kilkanaście pałaców i zamków (w tym zamek Czocha), efektowne wychodnie bazaltu - pozostałości po wulkanach, opuszczoną kopalnię uranu, urokliwe miasteczka. W Lubomierzu np. zlokalizowane jest muzeum „Kargula i Pawlaka”, bo to właśnie tutaj powstało bardzo wiele scen do całej serii filmów z serii „Sami Swoi”. 

LOKALIZACJA OLSZYNA MOTOPARK

 

 

28.06.2021 CHR olszyna 2V6A5005

28.06.2021 CHR olszyna 2V6A5032

 

MOTOPARK

Tegoroczny FESTIVAL to ciekawa lokalizacja na terenie trasy rajdów CROSS COUNTRY. Znajdziecie tu zakręcony szlak wśród łąk i lasów, z którego będzie można zboczyć w poszukiwaniu offroadowych przygód. Mamy dla Was trzy trasy terenowe

KANION – opcja dla poszukiwaczy ekstremalnych przygód

LEJE PO BOMBACH – trasa wiodąca przez efektowne pozostałości po uderzeniach lotniczych bomb. Przeszkoda nie jest łatwa, więc dedykowana jest dla osób poszukujących trudnych, terenowych wyzwań ale… dla tych, którzy chcą tylko zobaczyć to miejsce, przygotowaliśmy odpowiednie objazdy.

WZGÓRZA – podjazdy i zjazdy o różnej trudności.

Na wszystkich trasach umieszczone będą fotopieczątki. Dla tych, którzy zbiorą ich najwięcej – przygotujemy nagrody.

 

28.06.2021 CHR olszyna 2V6A4935

 

TRASY ROADBOOK

Dolny Śląsk to kraina niedoceniana, daleka, niechętnie odwiedzana. A tym czasem trudno nie zachwycić się okolicą nasyconą atrakcjami jak babciny sernik rodzynkami. I właśnie przez takie tereny poprowadzimy roadbookowe trasy, dla tych, którzy turystycznie, bocznymi drogami lub szutrami chcieliby odkryć to miejsce dla siebie. Dla urozmaicenia, na trasie do upolowania będą punkty z fotosafari. Najbardziej spostrzegawczych nagrodzimy upominkami.

 

28.06.2021 CHR olszyna 2V6A4942

 

BIWAK

Olszyna MOTOPARK to także rozległy, trawiasty teren znakomicie przygotowany do biwakowania z namiotem, przyczepą czy kamperem. Dla uczestników przygotowane będą sanitariaty i prysznice.

Na miejscu, do dyspozycji jest duża wiata restauracyjna z widokiem na Karkonosze oraz kuchnia dla tych, którzy nie chcą gotować sami lub jechać do pobliskiego miasteczka.

UWAGA -  na terenie biwaku JEST ZAKAZ rozpalania ognisk. Palenie ognisk możliwe jest tylko w misach ogniskowych.

 

 

28.06.2021 CHR olszyna 2V6A4986

 

ZAPISY

Wszyscy chętni na spotkanie w landcruiserowym gronie będą mogli zgłaszać się poprzez adres mailowy festival@landcruiser.pl. Zgłoszenia przyjmujemy od 1 lipca 2021.

 

WPISOWE

Do 31 lipca

- 399 zł za samochód na cały czas trwania imprezy (liczba osób w aucie zgodna z informacją w dowodzie rejestracyjnym)

- 199,00 zł za udział jednodniowy

 

Od 1 sierpnia

- 499 zł za samochód na cały czas trwania imprezy

- 249,00 zł za udział jednodniowy

 

OPŁATY ZA POLE NAMIOTOWE - 100 zł od auta - płatne w recepcji Olszyna MOTOPARK

 

WPŁATY NA KONTO

TOYOTA OFFROAD FESTIVAL 2021, PL 30 1050 1025 1000 0090 6537 3848

Tytułem: TOF, model auta (np. Land Cruiser 90), liczba osób

 

 

START FESTIVALU

Rozpoczynamy w piątek 20 sierpnia. Rejestrujemy przybyłych od godziny 10.00. Chętni mogą pojawić się na polu namiotowym już w czwartek. Zapraszamy od godziny 18.00. Zamknięcie zlotu, niedziela godzina 14.00

 

  

PARTNERZY

Od wielu sezonów nasze spotkania wspiera wielu partnerów, którzy będą się wystawiać ze swoja ofertą w czasie zlotu. Wszystkich dokładnie przedstawimy w osobnych artykułach przybliżających ich dokonania i ofertę.

 

partnerzy festivalu

 

 

MAPA ATRAKCJI W OKOLICY OLSZYNA MOTOPARK 

(plik KLM do pobrania)

 

mapa

 

LOKALIZACJA OLSZYNA MOTO PARK

 

 

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Thu, 01 Jul 2021 17:25:05 +0200
Góry Sowie - przygoda z roadbookiem https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1106-gory-sowie-przygoda-z-roadbookiem https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1106-gory-sowie-przygoda-z-roadbookiem

 

Niebezpiecznie wychodzić za własny próg, mój Frodo  – Trafisz na gościniec i jeśli nie powstrzymasz swoich nóg, ani się spostrzeżesz, kiedy cię poniosą. Czy zdajesz sobie sprawę, że to jest ta sama ścieżka, która biegnie przez Mroczną Puszczę, i że jeśli jej pozwolisz, może cię zaprowadzić aż pod Samotną Górę albo nawet dalej i w gorsze jeszcze miejsce?   "Drużyna Pierścienia"  J.R.R. Tolkien.

 

 

Przygoda zaczyna się tam, gdzie kończą się wygody i luksus codziennego, poukładanego życia. Człowiek dnia powszedniego jest jak Bilbo Baggins, przyzwyczajony do rytmu dnia i zwykłych spraw. Jednak gdy dać mu spróbować przygody, nie będzie żałował. Tak jest i z nami, zamiast siedzieć wygodnie na kanapie i zagryzać ciastka z herbatą, zupełnie niespodziewanie odkrywamy przyjemność w trudzie i błocie terenowej przygody. Tym razem było nas naprawdę wielu zważywszy, że zakładany limit 12 aut przekroczyliśmy znacznie. Kto do nas dołączył? Rodziny w swoich terenowych Land Cruiserach (i nie tylko), czasami zupełnie cywilnych, bez modyfikacji nawet podstawowych, niektórzy w lekko już przygotowanych autach.

 

 

Pierwsze, wspólnie spędzone chwile i już wiemy, że dziś na szlak wyruszy 15 załóg: cztery Toyoty J20 , dwie 150-ki i jedna 120-ka. Poza tym auta z innych stajni, głownie Jeepy i Fordy. Sobotnia trasa to 70 km wg roadbook-ka. Gdzie poprowadziła droga przygotowana dla nas przez NoMoreGps?  Do odkrycia były terenowe szlaki wiodące do Srebrngórskiej Twierdzy, podziemnego miasta Osówka, kompleksu „Włodarz” aż po sztolnie Walimskie. Finał wymagającego dnia, godzina 18.00. Ciąg dalszy uczestnicy organizują sobie już we własnym zakresie,  integrując się w dobranych w terenie grupach.

 

 

Kolejny dzień, niedziela. Tym razem pojedziemy już wspólnie startując z miejscowości Modliszów.  Trasa typowo terenowa, czyli błoto, koleiny praca wyciągarek. W efekcie dotarliśmy do jednego z wielu w tych okolicach nieczynnego tunelu kolejowego o długości 1500 m. Kolejny punkt programu to nieczynny kamieniołom a wisienka na torcie był wjazd na szczyt hałdy który był bardzo wymagającym odcinkiem.

 

 

Sytuacja jaką mamy obecnie sprzyja właśnie takiemu sposobowi spędzania czasu.  Pandemiczne ograniczenia (limit  50 osób) stoją na przeszkodzie aby zrealizować nasze wielkie marzenie, czyli kolejny Toyota Offroad Festival w czerwcu. Nie zrezygnujemy z niego na pewno, jednak w terminie 3-5 czerwca proponujemy spotkanie właśnie w formule roadbookowego rajdu po Wielkopolsce. Szczegóły już wkrótce!

 

 Tekst: Ireneusz Rek, zdjęcia: NoMoreGps 

GALERIA ZDJĘĆ

{eventgallery event='gory_sowie_z_roadbookiem' attr=images mode=lightbox max_images=100 thumb_width=170 offset=0 }

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Mon, 17 May 2021 19:22:22 +0200
Majowa przygoda - Mazovia Outback 14 https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1102-majowa-przygoda-mazovia-outback-14 https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/wyprawy-klubowe/1102-majowa-przygoda-mazovia-outback-14

 

Mazowsze, miejsce na mapie Polski akurat dla mnie najbliższe. Stąd jestem, tu lubię szukać przygody gdy mam chwilę czasu na wyrwanie się od codzienności. Tym razem okazją był kolejny wyjazd klubu z serii Mazovia Outback. To już 14 edycja…

 

 

 

Mazowsze wydaje się nudne i oczywiste. Jednak jeśli wie się gdzie pojechać, zaskakuje. Czasami zaskakuje nawet za bardzo. Wyjazd zaplanowany i sprawdzony wcześniej tym razem pokazał, że zawsze trzeba mieć przygotowany plan awaryjny. Po prostu majowe deszcze zalały niektóre drogi tak, że auta bez snorkela mogłyby być poważnie zagrożone.

 

 

Zawsze jednak znajdzie się alternatywa i pomysł jak poradzić sobie z przeszkodą, szczególnie gdy bywało się w tych okolicach i posługiwanie się mapa to nie problem. Jednak nawet miejsca, które wcześniej były tylko lekko trudne terenowo, tym razem okazały się wyzwaniem. Przekonali się o tym nasi przyjaciele za kierownicą Japończyka ze stajni Subaru. Auto bardzo dzielne wcześniej, w grubym błocie jednak powiesiło się i… tu okazało się dlaczego w Suv-ie wybierającym się w teren tak ważne są zaczepy do holowania. Ich brak spowodował, że incydent, który powinien być załatwiony w 5 minut potrwał grubo ponad pół godziny.

 

 

Finał wyjazdu taki jak zawsze i taki jak najbardziej lubimy. Ognisko, kiełbaski, rozmowy o sprawach związanych z podróżami ale nie tylko. Jednak tym razem dochodzi jeszcze jednak kwestia. Miejsce znalezione przypadkiem (polana nad wodą) niestety wymaga uporządkowania bo ci którzy byli tu wcześniej zapewne po opróżnieniu butelek, nie byli w stanie podnieść ich z ziemi. Zabieramy ten bałagan ze sobą. Mazowsze i to miejsce zasługuje, żeby je docenić, cieszyć się nim takim jakie dała nam natura. Bez zbędnych szklanych i plastikowych dodatków.

 

https://www.youtube.com/watch?v=v7lRFTD8dQQ

 

 Tekst i zdjęcia: Ireneusz Rek

GALERIA ZDJĘĆ

{eventgallery event='mazovia_outback_14' attr=images mode=lightbox max_images=100 thumb_width=170 offset=0 }

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Wyjazdy klubowe Sun, 09 May 2021 11:03:28 +0200
Wielkopolska na weekend, czyli bezdrożami do Muzeum A. Fiedlera https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/polska/1083-wielkopolska-na-weekend-czyli-bezdrozami-do-muzeum-a-fiedlera https://landcruiser.pl/czytelnia/relacje-z-wypraw/polska/1083-wielkopolska-na-weekend-czyli-bezdrozami-do-muzeum-a-fiedlera

 

Z czym kojarzyć się może Wielkopolska? Dla wielu to turystyczna „biała plama”, położona zbyt daleko od gór, morza czy Wielkich Jezior Mazurskich, żeby się nią zainteresować. A przecież ta wydawałoby się płaska kraina ma bardzo wiele do zaoferowania. Dla LCAC rejony te odkrywa Roman Wasik, który od lat na terenie Autodromu4x4 przyjmuje klub i nasze terenówki podczas TOYOTA OFFROAF FESTIVAL. Każdy, kto przez lata się tu pojawił (do tej pory obyło się pięć spotkań ), mógł docenić jak bardzo interesujące rejony można tu zobaczyć. Pałace i dworki, opuszczone stacyjki wąskotorowej kolejki, małe miasteczka w specyficznym, pruskim stylu. Dla tych, którzy chcieliby tu zawitać, ale nie mają pomysłu jaki szlak obrać, Autodrom4x4 i NoMoreGPS przygotowali roadbooki, które posłużyć mogą jako przewodnik. My wybraliśmy do Muzeum Arkadego Fiedlera w nieodległym od Autodromu4x4 Puszczykowie.

 

 

 

AUTO

Czym pojedziemy? Tym razem sprawdzimy jak na szlaku poradzi sobie najnowszy Land Cruiser 150. Bardzo wiele osób docenia jego komfortowe, przestronne wnętrze. Jednak obawiając się o to, czy terenowa przygoda nie spowoduje strat w aucie, nie zjeżdża z utwardzonych szlaków. A to błąd! Wystarczy przecież założyć bardziej terenowe opony (nasz poradnik na temat opon) i ewentualnie zabezpieczyć lakier np. folią (zabezpieczenia aut w terenie), aby ta Toyota pokazała swój terenowy pazur. Takim waśnie, zupełnie seryjnym autem, pokonaliśmy wybraną trasę (nasz test Land Cruisera 150) i trzeba przyznać, że nazwa Land Cruiser i jej legenda są ciągle żywe.

 

 

TRASA

Roadbook „Śladami Podróżnika”, którym będziemy się poruszać, nabyć można w sklepie na stronie Autodrom4x4. Co otrzymamy? Szczegółowe wskazówki nawigacyjne w postaci „kratek” z informacją o manewrach i liczbie kilometrów. Ruszamy szutrowymi szlakami i zaraz za Włościejewkami docieramy do Jarosławek z dworkiem i dużym gospodarstwem, które są dowodem na to, jak pozytywnie zmienia się Wielkopolska. Całość jest jeszcze w odbudowie, ale już widać, że będzie to ciekawe miejsce na mapie turystycznych atrakcji regionu.

 

 

Kolejny ciekawy punkt to Zespół Przyrodniczo - Krajobrazowy "Łęgi Mechlińskie", położony w dolinie rzeki Warty. Obejmuje kompleks nadrzecznych lasów łęgowych wraz z rozległym obszarem bagiennych łąk o powierzchni 780,89 ha, położony po obu stronach Warty w Kotlinie Śremskiej. Niestety to tereny zalewowe, więc trasa nie może prowadzić przez efektownie położone łąki nad sama rzeką. My przerywamy tu na chwilę naszą podróż, by odbić wprost na tyły pałacu rodziny von Hagenów z ok. 1890 roku w Łegach. Z drogi zobaczycie tylko zabytkową bramę, jednak za miejscowością Bystrzek, możecie odbić na północ w kierunku Warty i obejrzeć go z pięknym widokiem przez starorzecze.

 

 

Kolejne kilometry trasy doprowadzą do miasta Śrem. Jest to jedno z najstarszych miast w Polsce. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z roku 1136, a jego lokacja miała miejsce w 1253 roku i została dokonana przez Przemysła I. Śrem był miastem królewskim Korony Królestwa Polskiego. Jeśli zechcecie zostać tu na chwilę, zobaczycie zabytkowy prostokątny rynek z kamienicami z XIX wieku. Jego nazwa  „Plac 20 Października” to, wspomnienie po 19 obywatelach miasta rozstrzelanych w dniu 20.10.1939 roku, o czym przypomina tablica pamiątkowa. Co więcej?  O tym na stronie poświeconej miastu.

 

 

Ci, którzy lubią terenowe trasy i piękne widoki, teraz właśnie zostaną usatysfakcjonowani. Dalej szlak poprowadzony został nad Wartą z jej rozlewiskami.

 

 

W ten sposób docieramy do Pałacu w Rogalinie. Ta monumentalna budowla, to efekt prac przeprowadzonych w latach 1770-1776 przez Kazimierza Raczyńskiego, pełniącego funkcję pisarza koronnego, a następnie starosty generalnego Wielkopolski i marszałka nadwornego koronnego. Na miejscu zastaniemy regularne, późnobarokowe założenie pałacowo-parkowe, które przetrwało do dziś w pierwotnym kształcie. Pałac składa się z głównego budynku i połączonych z nim ćwierćkolistymi skrzydłami galeriowymi dwóch oficyn bocznych. Wzdłuż poprzedzających go dziedzińców usytuowano drewutnię, stajnię, powozownię i dworskie czworaki. Za pałacem rozciąga się ogród francuski z zamykającym go od zachodu kopcem widokowym. Na początku niestety nie był on dostępny do zwiedzania, ale jeśli będzie taka chwila, że znów będzie dostępny, to warto zarezerwować wcześniej bilety wstępu. Liczbq osób, które jednego dnia mogą zobaczyć jego wnętrze, jest ograniczona. 

 

 

Będąc tutaj warto jeszcze zajrzeć do Kościoła pod wezwaniem św. Marcelina na cześć Marcelego Lubomirskiego, kuzyna fundatora, poległego podczas oblężenia Sandomierza w 1807 roku. Niecodzienna bryła ukończonej w 1820 roku budowli była wzorowana na świątyni rzymskiej z I w. p.n.e. w Nimes, we Francji. Ma ona dwie kondygnacje. Górna pełniła funkcję kaplicy pałacowej, dolna zaś spełniała rolę mauzoleum rodu Raczyńskich. Spoczywa w nim m.in. ciało hrabiego Edwarda Bernarda Raczyńskiego, który w latach 1979-1986 był prezydentem RP na uchodźstwie.

 

 

Finał trasy poprowadzi nas wprost do starego domu rodziny Fiedlerów w Puszczykowie pod Poznaniem. Willę tę, wybudowaną w 1926 roku, Arkady Fiedler kupił od państwa po powrocie do kraju z wojennej emigracji w 1946 r. Już od lat 70-tych jest to Muzeum-Pracownia Literacka poświęcona podróżom i książkom Fiedlerów. Został on wówczas, wysiłkiem rodziny oraz Feliksa Skrzypczaka, starannie wyremontowany i przygotowany pod wystawę pamiątek z egzotycznych podróży. Dodatkowo Zygmunt Konarski, artysta plastyk i człowiek wielkiej fantazji, pomógł urządzić ekspozycję. Jest on autorem również większości ogrodowych posągów.

 

 

W tym roku, począwszy od początku marca, muzeum jest znów otwarte. Czy warto zobaczyć ekspozycje? Dla każdego, kto we krwi ma podróże i przygodę, powinien być to wręcz obowiązkowy punkt na mapie świata. Przeczytać wspaniałe opowieści Fiedlerów i nie zobaczyć pamiątek z tych wypraw? Niestety od ponad 20 lat muzeum nie ma żadnego wsparcia z budżetu państwa czy samorządu, więc Wasze odwiedziny to także cenna cegiełka i wkład w utrzymanie tego obiektu. Polecamy!

 

 

 

PODSUMOWANIE

Nasza wyprawa do Wielkopolski zaowocowała odkryciem na nowo ciekawych tras w jakie obfituje ten region. Jazda Land Cruiserem z dala od głównych tras, to przygoda, której warto spróbować. Jeśli chcielibyście zobaczyć niespodzianki i egzotykę tego regionu, zapraszamy w terminie 3-5 czerwca na TOYOTA OFFROAD FESTIVAL. Na torze Autodrom4x4 sprawdzicie swoje umiejętności, potrenujecie offroadową jazdę i  dowiecie się, ile potrafią Wasze terenowe Toyoty. Czekają też na Was roadbookowe trasy festivalowe.

 

TOF 2021

 

Tekst i zdjęcia: Ireneusz Rek, bluephoto.pl

 

GALERIA ZDJĘĆ

{eventgallery event='magiczna_wielkopolska' attr=images mode=lightbox max_images=100 thumb_width=170 offset=0 }

]]>
irek@bluephoto.pl (irko) Polska Sun, 14 Mar 2021 12:16:21 +0100