Lexus LX450 (FZJ 80) - z USA do Polski
Zamiłowanie do motoryzacji wyniosłem z domu. Tata zawodowy kierowca, wakacje u dziadków, ujeżdżanie traktorów, Tarpana i innych przyrządów do jeżdżenia odcisnęło trwałe piętno na moich zainteresowaniach. Samochodów było w życiu wiele, ale jakoś nigdy nie było po drodze z terenówkami. Co prawda w rodzinie był Samurai, który jest bardzo dzielny w terenie, ale wspomnień nie zostawił najlepszych. Doznania z jazdy w nim po prostu podobne są do tego jak zapewne czuje się piłka tenisowa po Wielkim Szlemie...
I wszystko zmieniło się po odwiedzeniu Boliwii i największego solniska na świecie. Podróż przez kraj, w którym miejscami jedzie się przez okolice przekraczające 5.000 m npm, paliwo z brudnej beczki, poranne przymrozki (-20st) i grupa turystów, których trzeba bezpiecznie zawieźć. Praktycznie jedyne auta jakie się tam spotyka to Toyoty Land Cruiser.
Gdy więc pare lat później spędzaliśmy wakacje w USA i zamierzaliśmy pojeździć trochę po południowym zachodzie, zamiast wypożyczyć auto postanowiliśmy kupić jakiegoś “grata” i się go pozbyć po pięciu tygodniach urlopu. Wybór był jeden - FZJ80. Poszukiwania na Craigliście i Autotraderze pokazały, że mamy kilka opcji w bliskiej (jak na USA) odległości od domu znajomych. Kierowaliśmy się zasadą: nie kupuj pierwszego oglądanego. Z drugiej strony 18 letnie auto od pierwszego właściciela nie jest najczęsciej występujący w naturze obiektem. W oko wpadła nam w końcu bardziej luksusowa odmiana tego modelu czyli auto obrandowane znaczkami Lexusa LX450.
Auto dzielnie przewiozło nas ze wschodu na zachód i z powrotem. Po drodze zasmakowaliśmy troche offroadu w Moab i okolicach. Przy okazji zdarzył się także udział w Easter Safari. Co prawda szosowe opony i dwójka szkrabów na pokładzie mocno hamowała zapędy, ale też okolica pobudzała apetyt na "później".
Bilans wyjazdu jasno wskazywał, że sprzedać takie auto to jednak szkoda. Padła decyzja: zabieramy go do domy! A jako, że nadarzyła się okazja na kolejny wyjazd do Stanów parę miesięcy później i to w męskim gronie to postanowiliśmy nieco podnieść dzielność terenową auta nim go wyprawimy w drogę przez ocean. Wybór padł na zawieszenie OME z 2 calowym liftem i 33 calowe opony AT, dodatkowo bagażnik aluminiowy Front Runnera. Ten zestaw pozwolił na bezproblemowe pokonanie takich tras offroadowych jak Hell’s Revenge czy Elephant Hill, a także na transport sporej ilości bagażu.
PRZEBUDOWA
Dzielna 80-ka po powrocie do kraju przeszła gruntowną kurację odświeżającą, w trakcie której doprowadziliśmy do stanu bliskiemu ideaowi blacharkę (w Chicago ilość soli na ulicach bije na głowę rozmach naszych drogowców). Auto zmieniło także kolor (na taki łatwiejszy w naprawie w razie W) i przeszło kilka dodatkowych modyfikacji:
- zestaw Part Time AWD
- blokada tylnego mostu ARB
- kompresor zabudowany w boczku bagażnika,
- pełne wyciszenie wnętrza matami,
- przetwornica 220V o słusznej mocy na pokładzie,
- stalowe zderzaki Fabryka 4x4 wraz z mocowaniem koła zapasowego
- dodatkowe oświetlenie na dachu samochodu (bok I tył), a także light bar na “bull barze” dokręconym do zderzaka)
- stalowe progi, wzorowane na amerykańskich rock-sliders
- wyciągarka w przednim zderzaku,
- alternator z Tundry V8 zwiększający produkcję prądu dwukrotnie w stosunku do seryjnego (80A) alternatora.
- drugi akumulator wraz z systemem sterowania jego ładowaniem
- zabudowa bagażnika z szufladami, umożliwiająca spanie we wnątrz auta,
- lodówka kompresorowa,
- snorkel,
- namiot dachowy James Baroud Grand Raid XXL na dalsze wyjazdy z rodziną,
- opony MT 255/85/16
Dziwnie to zabrzmi, ale dopiero w Polsce przekonaliśmy się jak dużym samochodem jest ten Land Cruiser FZJ80/Lexus LX450. Dotychczasowe porównania z innymi autami na parkingach w Stanch, gdzie 80-ka jest średnim SUV-em wskazywały na “kompaktowość” tego modelu. Dopiero jej zestawienie z pojazdami powszechnie występującymi w Europie zmienił odbiór auta. Ta Toyota jest jednak spora i czuć to w codziennym uzytkowaniu.
Auto wciąż pozostaje wygodnym (jak na auto na sztywnych mostach) pojazdem z automatyczną skrzynią biegów, silnikiem z potężnym momentem obrotowym o nieposkromionym apetycie na paliwo, ale też zapewniające ponadprzeciętną dzielność terenową (za wyjątkiem topienia po klamki w błocie – tutaj 3 tony masy nie pomagają).
EKSPOLATACJA
Warto podkreślić, że do chwili obecnej (ponadt 35tyś mil od zakupu) auto jest niezawodne i nie sprawiło żadnych niespodzianek. Jedyna usterka jaka się przytrafiła to tylko wisko wentylatora chłodnicy. Cóż... zdarzają się takie awarie w 20-letnich autach. Kolejną modyfikacją która planujemy wprowadzić, będzie budowa przyczepki offroadowej aby zdjąć nieco towaru z dachu auta (głównie namiot) oraz odciążyć bagażnik aby mieć bardziej “uniwersalny” zestaw.
Tekst i zdjęcia: Mariusz Jajesniak
GALERIA ZDJĘC