Land Cruiser HZJ 78 - Emsi
Przez ostatnie 10 lat na moim parkingu pojawiały się różne terenowe toyoty. Zacząłem od Hiluxa z 1997 roku, potem był 4Runner z 1995, różne Land Cruisery. Ale zawsze ciągnęło mnie do tego modelu. W Warszawie jest jeden taki, znany chyba wszystkim ‘brzydowóz”. Za każdym razem, gdy go widziałem, to mówiłem sobie, że takiego muszę mieć.
Na dobre wpadłem, gdy po raz pierwszy, w 2007 roku, pojechałem do Niemiec na zlot Buschtaxi Treffen. To, co tam zobaczyłem, przeszło moje oczekiwania i na trwałe zrobiło wyrwę w głowie. Setki takich samochodów, zaparkowanych na wielkiej polanie - to trzeba zobaczyć. Zresztą nie ja jeden chorowałem na buscha. Na forum toyotciarzy co jakiś czas przetaczały się dyskusje o mitycznych HZJ-otach i podróżach stąd na księżyc. Kiedy więc ten egzemplarz pojawił się w ogłoszeniu, byłem pewien, że szybko znajdzie nowego właściciela. A tu mijały miesiące i nic. Ogłoszenie co jakiś czas pojawiało się i znikało, pojawiało się i znikało. Chętnych nie było. W końcu zapadła decyzja - teraz i już. I tak stałem się posiadaczem Godzilli HZJ 78.
Mój egzemplarz pochodzi z 2000 roku, czyli po dużej zmianie w przednim zawieszeniu. Początkowo wszystkie modele z linii heavy duty miały resory z przodu i z tyłu. Na przełomie 1999 i 2000 roku resor przedni został zmieniony na sprężyny śrubowe. I w takiej konfiguracji da się już w miarę komfortowo poruszać. Nawet przy dużym obciążeniu samochodem łatwo się kieruje, a nierówności są dobrze tłumione. Z tyłu były i są resory piórowe. Ja zmieniłem przednie sprężyny, amortyzatory przednie i tylne, natomiast z tyłu wymieniłem jedynie wieszak na dłuższy, zostawiając oryginalne resory. Nie mam aż tak załadowanego samochodu, by montować resory tuningowe. To, co jest teraz, w zupełności mi wystarcza.
Pod maską znajduje się solidny diesel o pojemności 4,2 l. Nominalna moc to 131 KM, teraz już nieco mniej, przy przebiegu ponad 250 000 km. Nie jest to demon prędkości, do jazdy przelotowej na poziomie 90 km/h trzeba się po prostu przyzwyczaić. Owszem, można go rozpędzić do 140-150 km/h, ale przyjemność z jazdy jest wtedy wątpliwa, nie mówiąc o ekonomii. Przy normalnej jeździe jednostka zadowoli się 12-13 litrami ropy, przy szybszej - nawet do 17 litrów na 100 km. Z opcji dodatkowych zamontowałem zderzak przedni ARB z wyciągarką. Trochę dla wyglądu, trochę ze względów bezpieczeństwa przy solowej jeździe w terenie. Land Cruiser fabrycznie jest wyposażony w przednią i tylną blokadę mechanizmu różnicowego, w większości przeszkód wystarczy ich włączenie. Ale ze względu na gabaryty zdarzyło mi się kilka razy utknąć i wtedy wyciągarka była niezbędna. Do tego opony typu Mud Terrain.
Godzilla została kupiona głównie z myślą o podróżowaniu. Najczęściej w 2 osoby, ale z możliwością poruszania się w 4. Dlatego przestrzeń bagażowa została tak zaprojektowana, by spokojnie mogły spać w środku 2 dorosłe osoby, ale w razie potrzeby, po wymianie dwóch elementów na fotele, można podróżować w czwórkę. Stylizacja wnętrza została wykonana na wzór jachtu, tak jachtu. Całość jest zrobiona z drewna. Po bokach, w zabudowie tylnych nadkoli, znajdują się schowki. Po środku jest dzielona przestrzeń: w prawej zabudowano lodówkę, w lewej można postawić nogi, po złożeniu łóżka do pozycji dziennej. Nie ma żadnych instalacji wodnych pod prysznic ani gazowych. Nie ma wielu rozwiązań dedykowanych pod wyprawy dookoła świata. Jest prosta zabudowa kamperowa, w ciekawych stylu i bardzo funkcjonalna. Na krótsze wypady w sam raz. A co zrobię przyszłości? Czas pokaże. W końcu takie mamy hobby.
Tekst: Michał Horodeński
Zdjęcia: Ireneusz Rek