AGRIGENTO

Rok 2008 zapamiętamy z naszej podróży do Hellady (link) i tego wielkiego niedosytu antyku jaki pozostał po powrocie. Miejsca będące kolebką naszej cywilizacji często przypominają tam wielkie place na które wysypano właśnie tony marmurowego gruzu. To niesamowite ale najwiecej Grecji dane bedzie nam zobaczyć tu, na Sycylii. W Syrakuzach, w Taorminie a teraz w Dolinie Świątyń w Agrigento znajdziemy to do czego tak tęskniliśmy.


D
olina Świątyń oddalona jest od Rosolini w którym mieszkamy znacznie. Na spragnionych wrażeń podróżników czeka prawie 200 km pokręconych sycylijskich dróg i ponad 3 godziny jazdy. Droga którą sie poruszamy przecina Modice by dalej serpentynami i wiaduktami przerzuconymi nad głębokimi dolinami wspiąć się na wzgórza otaczające miasto Comiso. Tutaj rozpościera się przed nami panorama na miasto, które jak na dłoni widać z wysokości stromego zbocza i którym zakret po zakręcie zaraz zjedziemy. Krajobraz za oknem się zmienia, z rolniczego, upstrzonego namiotami foliowymi w bardzo górzysty i porośnięty trawami po przemysłowy z pustymi przestrzeniami w które wpisują się rafinerie naftowe i pracujące pompy ciagnace ropę z podziemnych złóż.

Przy nadmorskiej trasie natykamy się na Castello di Falconara, XV w zamek, który jednak nie jest udostępniony do zwiedzania. Nieopodal płynie też Salso druga co do wielkosci rzeka na wyspie o nazwie pochodzącej od słonego smaku jakie posiadaja jej wody po przejsciu przez podziemne pokłady soli. I jeszcze linie umocnień, które miały powstrzymać aliantów podczas II Wojny Światowej.

Kilometr za kilometrem zbliżamy sie do celu. Juz na miejscu trzeba zaparkować. Na szczęście sława Doliny Światyń zobowiazuje – na turystów czeka olbrzymi parking (płatny), na którym jak na patelni juz smaży sie już sporo aut. Zostawiamy nasze środki lokomocji by zgodnie z drogowskazami rozpocząć upalną wedrowkę w kierunku na pozostałosci wielkiej helleńskiej kultury we Włoszech.

 

 

 

Całe godziny spędzone w samochodach nie zniechecaja nas do zwiedzania antycznych pozostałosci greckiego Akragas. Miasto zawdziecza obecną nazwę Benito Mussoliniemu bo to on jakt twórca II Imperium Rzymskiego zdecydował o powrocie nazewnictwa miejscowości do swych cesarskorzymskich odpowiedników. A nazwy jakie wcześniej posiadało Agrigento odzwierciedlaja burzliwą historię wyspy.

Swoje pierwotne imię zyskało od rzeki nad która założyli je mieszkańcy Gelai oraz greccy kolonisci z Koryntu i Rodos w 582 p.n.e. Zdobywane i kilkukrotnie niszczone przez kartagińczyków było w ich posiadaniu aż do przegranej w II wojnie punickiej. Zwycięscy Rzymianie przemianowali je na Agrigentum i nazwa ta przetrwała barbarzyńskie najazdy Gotów i Wandalów oraz rządy Bizancjum. Gdy przechodzi pod władanie Arabów w 828 r. ci nazwali je Kerkentem. Zwycięscy Normanowie Rogera I przejmujac władze nad Sycylią w 1087r. przechrzcili je na Girgenti. Pod tym mianem trwało aż do 1927r. gdy zapatrzony w imperialne wzorce Mussolini znowu przywrócił mu rzymskie miano.

Na miejscu czeka na nasze auta cały hektar ogrodzonego pola nazwany szumnie parkingiem. Ale jest i chociaż platny pozwala na uniknięcie klopotliwych poszukiwań kawałka wolnego terenu pod cztery ogromnie rozgrzane upałem kółeczka. Nas interesuje Archaeological Area of Agrigento obejmujacy pozostałosci antycznego miasta. W czasach świetności, starożytna kolonia zajmowała 18 hektarów z obronnym murem o długości 10 km i ośmioma świątyniami. Dziś witaja nas całe tony antycznego gruzu, które po pewnym czasie ustepuja miejsca lepiej zachowanym swiątyniom. Najlepiej zachowana Tempio Della Concordia, wydaje się wręcz nietknięta zębem czasu, szczególnie, w porównaniu do kruszejących, acz wciąż majestetycznych kolumn, które są pozostałościami świątyń Herkulesa, Hery czy Demeter. Dobry stan Concordii to głównie zasługa chrześcijan, którzy w VI w n.e. przemianowali ją na kościół katolicki i otoczyli staranniejszą opieką niż pozostałe budowle. Do dzisiaj świątynia jest ważnym miejscem rytualnym, przynajmniej dla tej części społeczeństwa sycylijskiego, która nie boi się małżeńskich zobowiązań – tradycyjnie młode pary przybywają tu w dzień ślubu poprosić błogosławieństwo…

Niestety wnetrza światyń to konieczność ponoszenia kolejnych opłat tym razem na wstep do tego co i tak widać z zewnatrz. Poza tym atakuja nas wszędobylscy sprzedawcy pamiatek. Jedyna rzecz jaka zyskała moje zainteresowanie to krewki sycylijczyk wygrywajacy melodie na niepozornym marranzano widocznym na zdjeciu obok. Ponieważ Park Archeologiczny to miejsce turystyczne jest też bar z możliwością zamówienia typowo włoskich potraw. Szkoda tylko, że odgrzewanych w mikrofal ale zawsze .

Poza świątyniami zobaczyć tutaj mozna jeszcze rzymskie grobowce i ruiny domów (II-I w. p.n.e.) a w pobliskim mieście kościoły (XII-XIV w.) i katedra (XIII-XV w.). Na to ostatnie nie mamy juz siły. Duzo lepiej byłoby pojawic sie tu wczesnym rankiem, gdy ludzi mniej i chłodniej tylko ta odległosc… Żegnamy wielka historię zakletą w kamieniu i pakujemy sie do naszych blaszanych piekarników.