02.11.2015 – poniedziałek

Dakar > wyspa Goree > Mbour > Kaolack (nocleg 5km przed Kaolack na parkingu stacji paliw) – 200km

Po małym rekonesansie po mieście, jadąc naszym autem w nieprawdopodobnych korkach, pozostawiamy nasz pojazd na strzeżonym parkingu i wyruszamy najpierw podbić karnet CPD, a następnie statkiem na wyspę Goree. Pierwszy punkt programy był dość zabawny, a dlaczegóż to?… ano, w pierwszym biurze pan w mundurze coś napisał, poszedł po pieczątkę do szefa, który siedział za drzwiami z kodem, po czym nakazał pójść do drugiego, gdzie procedura odbyła się analogicznie do pierwszej, dodatkowym elementem był zeszyt, który należało zwrócić po podpisaniu, zawsze temu wcześniejszemu mundurowemu, tymczasem trzeci mundurowy bez munduru, gdyż wisiał on na ścianie w worku foliowym, wyrwał wypisane i ostemplowane dwa wcześniejsze dokumenty i… podbił karnet CPD… cóż powiedzieć… metodyka papierzana!

 

 

Drugi punkt to wyspa Goree, płyniemy promem (5.200CFA od os.), a już na miejscu opłacamy bilet wstępu z przewodnikiem (8 tys. CFA dla naszej trójki) i turystyczną taksę (500CFA od os.). Goree jest wyspą, ale nie rajską, choć na pierwszy rzut oka taką się wydaje, nawet antena sieci komórkowej „przebrana” jest za palmę. Piękna plaża, bawiące się w wodzie dzieciaki, turystów jest niewielu, ale za to bogato rozwinięty handel pamiątkami. Można byłoby przyjechać tu na wakacje, wylegiwać się na plaży i spędzać przyjemnie czas, gdyby nie znało się historii Ile de Goree. Odwiedziliśmy Dom Niewolników (Maison des Esclaves, wstęp 500CFA od os.). Ulokowany na wyspie Fort d’ Estrees od XVI do XIX w. stanowił największą w Afryce bazę handlu niewolnikami, gdzie ich więziono, w razie konieczności tuczono do wymaganej wagi 60kg i sprzedawano.

 

 

Handel niewolnikami, był jednym z fundamentów gospodarczych organizacji każdej kolonii. To właśnie z tej pozornie malowniczej wyspy, przedstawiciele ludów afrykańskich wyruszali w swój niewolniczy rejs, zwany „podróżą bez powrotu”, kiedy tylko przekroczyli te stare drzwi „drzwi bez powrotu” przez prowadzący do nich straszny, ciemny korytarz, miliony Afrykańczyków opuściło to miejsce i… nigdy nie wróciło do domu. Ładowani na statki i wywożeni do obu Ameryk, gdzie musieli odnaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości, rozdzieleni od rodziny i wyrwani z korzeniami, które nigdy nie pozwolą im zapomnieć, kim są i skąd się wywodzą.

 

 

Utworzono tutaj Muzeum Niewolnictwa, ukazujące warunki w jakich przetrzymywano „czarne złoto” z Afryki. Jest tu też kościół św. Karola Boromeusza ze wspólnotą katolicką mieszkającą na wyspie , który w 1992 r. odwiedził papież Jan Paweł II. W czasie pobytu w sanktuarium niewolnictwa, papież przeprosił za „okrutne aberracje tych, którzy poniżali swoich braci i siostry”. Były to ważne słowa w tak symbolicznym miejscu. W forcie, od strony południowej, dostępu do wyspy bronią strome urwiska. znajduje się tam bateria artylerii dalekosiężnej, bo przecież miejsce znane jest w świecie stąd, że właśnie na tych urwiskach kręcono sceny do przygodowego filmu wojennego „Działa Navarony”. Kolonialny charakter fortecznej zabudowy, zatrzymany czas w kadrze, trochę wyobraźni… to wszystko w odpowiednim połączeniu, tworzy niepowtarzalny nastrój. Spacerujemy, wręcz snujemy się po wyspie, gdzie co rusz prezentują swoje prace przeróżni artyści, jest mnóstwo małych knajpek i kobiet nagabujących do zakupu biżuterii. Wyspa Goree została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

 

 

eszcze tego dnia wyjeżdżamy z Dakaru i kierujemy się na południe w stronę granicy z Gambią. Co do samego miasta, mamy trzy zdecydowane spostrzeżenia, pierwsze… jest brzydkie, drugie… pokaźna ilość ludzi na wózkach inwalidzkich, kalek i żebraków i trzecie… wspomnienia po Rajdzie Paryż- Dakar. Co po drodze? Mnóstwo ludzi handlujących owocami (arbuzy, pomarańcze, banany). Przez Mbour dojeżdżamy na przedmieścia Kaolack, i na parkingu obok stacji paliw „Elton”, pozostajemy na nocleg. Jedyne czego mamy tu pod dostatkiem to… muchy.