Hiluxem przez Afrykę
Dzisiaj natomiast zerwaliśmy się jeszcze po ciemku, by punktualnie o 6:15 wyjechać z obozu w stronę słynnych wydm. Większość uważa za punkt honoru powitać wschód słońca na Dune 45, ale dopiero o świcie można wjechać do parku, więc i tak trudno jest zdążyć, żeby w licznej grupie truchtem tam wbiec. Tymczasem w Dead Vlei jest jeszcze o tej porze bardzo przyjemnie, bez upału, a brak turystów znakomicie wzmacnia przeżycia. W pierwszej kolejności odwiedziliśmy więc „martwe bagno“ czyli Dead Vlei, a dopiero później majestatyczną Dune 45, czyli jedną z największych wydm na świecie (a na pewno jedną z najpiękniejszych!).
Wyschnięte dna dolin pokrytych białą, lekko błyszczącą warstwą minerałów, od czasu do czasu rosochate kikuty drzew lub niewielkie kępy krzewów, abstrakcyjnie zielonych w tej pustynnej scenerii. A wokół morze pomarańczowego piasku... Niesamowite!
Po wejściu na szczyt diuny 45 i krótkim postoju wyruszyliśmy na północ.
Późnym popołudniem dotarliśmy do sympatycznego hotelu w Walvis Bay. Klimat angielski – ok. 15 st.C i leciutka mżawka. Mimo wszystko, zdążyliśmy jeszcze na spacer i opłaciło się. Wzdłuż plaży brodziły liczne stada flamingów, które łatwo się stały naszym fotograficznym łupem.
Jutro ruszamy dalej – tym razem 3 dni w dachowych namiotach...
09.09.2014 – wtorek
Dzisiaj pierwszy z trzech obozowych etapów – z Walvis Bay przez Swakopmund do Spitzkoppe. Walvis Bay – ostatnie miasto przyłączone do Namibii – ten protektorat RPA stał się jej częścią w 1994r.
Swakopmund – niemal nie do odróżnienia od przeciętnego niemieckiego miasteczka z początków XXw., architektura, szyldy w gotyku, czystość na ulicach. Przy plaży stylowa latarnia morska. Jedyna różnica, to targ lokalnego rzemiosła – jeszcze nigdy nie spotkaliśmy tylu „autentycznych“ twórców identycznych naszyjników i bransoletek na tak małej powierzchni. Negocjacje handlowe zakończyły się sukcesem – każda transakcja kończyła się na poziomie 35-40% ceny wyjściowej.
Ale to jeszcze nie były właściwe zakupy. Czekamy na bardziej bezpośredni kontakt ze sztuką...
Droga do Spitzkoppe to gwałtowna zmiana klimatu – z dżdżystego i chłodnego poranka w Walvis Bay do prawdziwego oddechu Afryki u podnóża gór wyrastających z niczego na równinie pustyni namibijskiej. No, może tuż za nią.
Pięknie ulokowany camping otoczony zewsząd monolitycznymi, wygładzonymi przez erozję skałami w pomarańczowo-czerwonych barwach.
„New management“ informuje o upgradzie wszystkich instalacji i prosi o wyrozumiałość i komentarze. W ramach tego „upgrade’u“ otrzymujemy „ganz nowego, lekko przechodzonego, nie śmiganego“ grilla... Grillowane mięsko, wino, oczekiwanie na gwiazdy – jest pięknie...