Toyota Hilux Vigo - z kapsułą mieszkalną Zbyszka
W marcu 2006 r stałem się szczęśliwym właścicielem srebrnego Hiluxa King Cab z silnikiem 2,5 i niewygórowana mocą 102 KM. Jego bezawaryjność, w sumie niewysoka cena i nie najgorsze zdolności terenowe wiele osób chwali, więc miał być bazą pod budowę auta wyprawowego do podróży bliższych ale raczej dalszych i nie po wydeptanych, asfaltowych trasach.
Pierwsze przetarcie szlaków nowym autem nastąpiło w podróży do Albanii trasa od Czarnogóry do Grecji a potem powrót przez Macedonię. Na początek zamontowałem tylko:
- opony BFG AT,
- pokrywę paki z kwasówki,
- relingi,
- CB,
- GPS namiot dachowy
- dodatkowe kanistry z paliwem i wodą
i pojechaliśmy ... :)
Dodatkowe paliwo i woda okazały sie niepotrzebne brakowało mi snorkela ponieważ 9 dni nie widzieliśmy asfaltu i jechałem ostatni ponieważ kierownik grupy uznał że mam najlepszy samochód a kurzyło sie niemiłosiernie bardziej niż na pustyni. Wieczorem z obudowy filtra wybierałem garść ceglastej mąki. Poruszaliśmy sie bezdrożami, korytami rzek w górach jeździliśmy po śniegu a nad morzem po plażach i wydmach. Hilux nie ustępował "prawdziwym terenówkom" z którymi jechaliśmy , tylko na wydmach musiałem trochę wiecej kombinować ale nigdy nie byłem ciągany.
Nie byliśmy zadowoleni z namiotu dachowego bo w górach i nad morzem wiatr nas budził szarpiąc brezentem, pomimo zablokowania sprężyn(Columbus).Z namiotem tym pojechaliśmy jeszcze na zlot do Bad Kissingen skąd udaliśmy sie wzdłuż Renu do Mozeli i potem wzdłuż tej rzeki do Luxemburga.
Na autostradach wyprzedzaliśmy nie tylko ciężarówki ale także wszystkie kampery ponieważ prędkość podróżna 135-140 nie jest dla nas żadnym problemem.
Po powrocie zamontowałem
- przetwornicę 220V,
- snorkel i sprężarkę
- oraz zabudowę skrzyni ARB pod którą wykonaliśmy szufladę na całą długość skrzyni na której urządziliśmy sobie łóżko gotowe w każdej chwili do użytku (bardzo ważne bo lubię się zdrzemnąć w czasie dnia).
Z tak doposażonym samochodem pojechaliśmy na wyprawę kaukaską której ukoronowaniem był wjazd na Ararat jak najwyżej się da ( wjechaliśmy do 2635) od wjazdu do Turcji poruszaliśmy się po górach skalistych i wulkanach bazaltowo popielastych. Brakowało nam hi-lifta, wyciągarki, osłony od słońca, zimnych drinków oraz dokuczliwe było staranie się o wodę do mycia i szarpanie kanistrów. Dlatego po powrocie zamontowaliśmy
- zderzak przedni ARB z wyciągarką
- daszek Fiamma na sypialnię
- tylny zderzak-zbiornik na wodę techniczną z podłączeniem sprężarki tak że można brać prysznic
- lodówkę Engel 35l w tylnej części kabiny a obok regalik na mapy przewodniki i elektronikę.
Także po doświadczeniach tureckich zamontowałem
- klakson pneumatyczny (warto informować innych uczestników ruchu kto ma pierwszeństwo przejazdu)
- zbiornik powietrza.
Pod koniec roku pojechaliśmy na imprezę quadową Mamry challenge. Poddaliśmy się w połowie trasy bo mróz był -18 i wiatr huraganowy więc zjechaliśmy do bazy i po oddaniu karty postanowiliśmy zwiedzić po za konkursem pozostałą część trasy Hiluxem. I tu się okazało jak bardzo brakuje nam łańcuchów w które wyposażyliśmy auto po powrocie do domu.
Zdjęciem zabudowy mieszkalnej i założeniem z powrotem pokrywy z kwasówki na wyjazd na narty zakończył się pierwszy rok eksploatacji Hiluxa bez zadnych usterek i niespodzianek
Drugi rok rozpoczęliśmy od przygotowań do wyprawy marokańskiej. Założyłem
- osłony reflektorów z siatki rozpiętej na pałąkach zderzaka przedniego,
- moskitierę na okno w sypialni,
- zrobiłem półki po bokach łóżka i rozwiesiłem siatki na ścianach,
- gniazda elektryczne w sypialni.
Maroko to była pierwsza podróż naszym Hiluxem w której nam nic nie brakowało i myślałem że to już koniec modernizacji. Ale nie ma lekko. na wystawie wiatr i woda bardzo mi się spodobał kajak do surfowania na falach sit on top, no i musiałem zamontować uchwyty do tego 5 metrowego sprzętu na dachu kabiny i zabudowy mieszkalnej które wkrótce testowaliśmy na wyprawie do Chorwacji połączonej wpadnięciem na zlot do Bad Kissingen gdzie nasz sprzęt wzbudzał spore zainteresowanie.
W środku lata postanowiliśmy uciec trochę od tłoku i gwaru i na tę ucieczkę wybraliśmy Alpy a konkretnie Zillertal i naszym celem było jeżdżenie quadem po trasach po których w zimie jeździliśmy na nartach. Było bardzo fajnie ale deszczowo i dlatego często korzystaliśmy z Hiluxa w czasie górskich wycieczek gdzie sprawdzał się bardzo dobrze. Kłopoty mam tylko z utrzymaniem trakcji na gliniastych górskich dróżkach, zwłaszcza gdy nie można jechać wystarczająco szybko aby opony się oczyściły i wtedy lubi się uślizgiwać czego bardzo nie lubię bo tracę kontrolę.
Na koniec lata pojechaliśmy już bez żadnych przeróbek na BTT do Buseck a nastepnie na objazd Korsyki z kajakiem. Z powodu gamonia który przykleił nam złą naklejkę na lusterko trafiliśmy najpierw na Sardynię ale po trzech dniach przepłynęliśmy na Korsykę gdzie przez dwa tygodnie na przemian jeżdziliśmy Hiluxem po górach niesamowitymi wąskimi serpentynami albo pływaliśmy po morzu lub rzekach kajaczkiem.
Po tej wyprawie doszliśmy z Anną (moim sponsorem) że nic nam nie brakuje i koniec z wyposażaniem Hiluxa. Nie dotrzymaliśmy jednak słowa ponieważ fabryczne progi nie pasowały nam do reszty wyposażenia i dlatego firma ze Szczęsnej zamontowała nam progi rurowe a teraz kupiłem fajną kuchenkę dwupalnikową i muszę jakoś rozwiązać jej mocowanie ze składaniem.
Reasumując:
Hilux jest najlepszym samochodem wyprawowo- rekreacyjnym z tych które eksploatowałem ponieważ ma największe możliwości przystosowania do indywidualnych potrzeb. Innym wyprawówkom nie ustępuje a często je przewyższa
Tekst i zdjęcia: Zbigniew Ciemiński
PS. Auto opisywane juz było na stronach Passion4travel. Zapraszamy do lektury artykułu Marcina Gerca -> LINK który udostępnił nam zdjęcia.
GALERIA ZDJĘC