Toyota Radość często wpierająca działania naszego klubu to firma z tradycjami. Mało kto może pamięta ale to właśnie w warszawskiej Radości  powstał pierwszy salon samochodowy Toyoty w Polsce. To tutaj także na parkingu oprócz Land Cruiserów, Aurisów, Avensisów, Yarisów błyszczących lakierami  i zadziwiającymi kosmicznym wyglądem hybryd V generacji Priusa zastać można ciągle używanego przez serwis Hiluxa VII generacji z początków produkcji. Ponieważ na salonach już od roku gości nowy Hilux, (w innych krajach  określany jako REVO) – postanowiliśmy przypomnieć sobie jak jeździło się poprzednikiem. Udało się nam namówić, zawsze życzliwie nastawioną do naszych pomysłów Toyotę Radość na użyczenie „staruszka” i  sprawdzenia jak to z hilem było.  

 

 

Staruszek czyli 9-cio letni pick-up w topowej wersji wyposażenia SR5 i silnikiem 2,5 D4D – czekał na nas rankiem przed szpalerem nowiutkich Toyot. Nasz osiołek zupełnie gubił się w tym towarzystwie. Czarny lakier, lekko zmatowiały, przydymione wiekiem klosze lamp przednich, standardowe zawieszenie – zero gadżetów czy wodotrysków. Taki zwykły, roboczy muł z jednym elementem wyróżniającym wśród innych pojazdów – pięknym, wielkim, uśmiechniętym słońcem zdobiącym jego boki.  

 

 

Z „pewną nieśmiałością”  zasiedliśmy  w welurowej  kabinie Toyoty. Od razu poczuliśmy się jak w wehikule czasu. Deska rozdzielcza już trąci myszką. Przed kierowcą znajduje się zestaw czterech okrągłych wskaźników, wkomponowanych w trzy „tuleje” ciekawie zaprojektowanej osłony, przywodzącej na myśl kokpit samolotu? Stylistyka na pewno 10 lat temu była nowatorska ale jeszcze   dzisiaj także może się podobać. Na centralnej konsoli mamy trzy duże pokrętła regulacji nawiewu i ogrzewania oraz ulubiony przez wszystkich guzik  klimatyzacji. Nad pokrętła zamontowano chyba najnowocześniejsze urządzenie w tym samochodzie, czyli 2dinowy radio/Cd/dvd/navi kombajn. W tym wnętrzu próżno szukać termometrów, komputerów, wakuometrów czy innych „ów”.

 

 

Wnętrze, proste jednak przestronne i widne. Materiały użyte na deskę rozdzielczą – to twarde plastyki w różnych fakturach – które tworzą sympatyczne wrażenie. Tapicerka szara, siedzenia  materiałowe. Duże lusterka zewnętrzne zapewniają znakomitą widoczność do tyłu.

OK, odpalamy – świece  żarowe nagrzały co trzeba i rozrusznik zakręcił 4-ema cylindrami 2,5 l silniczka. Rozległ się typowy klekot „starego” diesla. Gang pracy tego silnika jest bardzo charakterystyczny i każdy toyociarz słucha go z radością.

Oczywiste jest, że mamy tu manualną, 5cio biegową skrzynie biegów. Sprzęgło łapie nisko bardzo łatwe do wyczucia – czyli: ruszamy po przygodę.

Pierwsze co sprawia nam „radość” to spojrzenia kierowców i pieszych reagujących z uśmiechem na widok naszego słoneczka. Początkowo jedziemy asfaltami, uciekając z Warszawy. Silnik pracuje równiutko, samochód ładnie przyspiesza i bez kompleksów odnajduje się w ruchu miejskim.  Natomiast za miastem pozwalam sobie na odrobinę szaleństwa - na prostych odcinkach przyciskam pedał gazu, rozlega się wzmożony klekot  i hil rączo pędzi przed siebie – wyprzedzanie także nie stanowi problemu, wszelkie TIRy czy inne zawalidrogi zostają za nami. Tu trzeba zaznaczyć, że od 120km/h silnik staje się głośny i rozmowa, szczególnie z pasażerami z tyłu jest utrudniona.

 

 

Wreszcie znajdujemy bardzo ciekawie zapowiadającą się boczną drożynkę,  która kusi do sprawdzenia co jest na jej końcu. Zjazd z asfaltu bez zatrzymania, zawieszenie bardzo ładnie wybrało uskok, szutrówka ekspresowo nawija się na koła auta. Pojazd bardzo dobrze trzyma się drogi, jednak nie należy przesadzać z dociskaniem pedału gazu – przy większych prędkościach samochód lubi myszkować po drodze. Lekki tył i napęd na tylną oś sprawia, że w zakręty można wejść bokiem a nie każdy to lubi i umie sobie poradzić z taką sytuacją. Nasz staruszek nie ma kontroli trakcji, nie ma też A-TRC. Posiada tylko dołączany dźwignią  napęd przedni oraz reduktor jako jedyny terenowy oręż na pokładzie. To powoduje, zapalenie przysłowiowej „lampki ostrożności”. Nie mamy ani łopaty ani liny, ani żadnego innego technicznego wsparcia na wypadek terenowych kłopotów. Całodzienne opady deszczu sprawiły, że wszystkie boczne dróżki stały się drogami testowymi, dającymi wiele frajdy z terenowej jazdy. Wyposażeni w opony AT – lekko ślizgając się, przemy przed siebie. Na razie wszystko w jak najlepszym porządku. Hil nie ma najmniejszego problemu z poruszaniem się w głębokim błocie (oczywiście mowa tu o drogach a nie pułapkach terenowych rodem z Mazurskich Wertepów). Prześwit jest na tyle duży, że nigdzie nie ocieramy podwoziem, kąt natarcia wystarczający - natomiast kąt zejścia stanowczo „towarowy” a nie offroadowy. Tu jednak, przed zbyt brutalnym starciem z przyrodą zabezpiecza poprzeczna, stalowa belka pod tylnym zderzakiem. Ponieważ samochody wypożyczone należy zwrócić kompletne i nie uszkodzone nie pozwalamy sobie na zbyt wiele fantazji. Po kilku przyjemnie spędzonych w Hiluxie godzinach wracamy do bazy w Radości.

 

 

Jak podsumować spotkanie z klasyką?

Po pierwsze chcielibyśmy zabrać Hila w prawdziwy teren aby przekonać się jakie ma parametry offroadowe w wykonaniu totalny standard, bez modyfikacji. Poza tym byłoby bardzo interesujące porównać go z nowym, będącym obecnie w sprzedaży modelem. Jeśli nam się powiedzie, gwarantujemy, że zdamy relacje ze wszystkich aspektów takiej konfrontacji (Toyota Radość - liczymy na Was).

 

 

Natomiast co do samej eksploatacji i oceny - Hilux ma tyle samo przeciwników co zagorzałych zwolenników. Reklama jaką zrobili mu panowie z TopGear, działa nadal jak magnes wiec samochód ciągle zajmuje wysokie miejsca na listach sprzedaży (+36% w pierwszym półroczy 2017r). Posiadacze tego pick-upa są w nim zakochani i starają się nie widzieć jego wad. Tylko czy zakupienie go jako rodzinnego samochodu albo auta wyprawowego nie jest działaniem na wyrost? Przecież ten samochód został stworzony do pracy, do przewozu określonej liczby osób i towaru na skrzyni i tą rolę spełnia wyśmienicie. Natomiast do innych zadań trzeba go przystosować. Np. gdy zabieramy 4 osoby do samochodu – gdzie bezpiecznie umieścić bagaż ? Przecież nie w odkrytej skrzyni ładunkowej. Albo jak spakować zakupy z marketu, gdy na tylnej kanapie mamy dzieci z fotelikami? Jak wyjąć ze skrzyni zapakowane tam np. doniczki czy skrzynki z napojami jeżeli pod czas jazdy przesunęły się pod ścianę kabiny (trzeba wozić bosak albo grabie). Jakie są zatem przyczyny powodujące, że ciągle znajduje nabywców? Przede wszystkim legenda niezawodności, która po emisji wspomnianego juz programu BBC dotarła do użytkowników a Toyota budując kolejne generacje auta stara się jej nie zepsuć. Trzeba też zauważyć, że opisywany przez nas Hilux VII generacji był wprawdzie autem spartańskim, jednak w bardzo korzystnej cenie w porównaniu do swoich bardziej osobowych braci z napedem 4x4. Pojemność części bagażowej i możliwość adaptacji też jest warta wspomnienia. Przede wszystkim jednak prostota konstrukcji dawała zaś to czego użytkownicy takiego pojazdu potrzebują najbardziej - pewności, że nie zawiedzie ich w drodze na targ z paką wyładowaną warzywami, czy na wyprawie przez afrykański busz.

Konkluzja: Hil 2008 to nadal nowoczesna, niezawodna i ekonomiczna terenówka spełniająca w 100% założone przy jej projektowaniu wymogi. 

 

Tekst i zdjecia: Ireneusz Rek, Michał Bartosiak

 

Dziekujemy TOYOCIE RADOŚĆ za udostępnienie auta.

 

GALERIA ZDJĘĆ

 

 

Galeria

hilux_radosc___IMG_6283
hilux_radosc___IMG_6302
hilux_radosc___IMG_6317
hilux_radosc___IMG_6318
hilux_radosc___IMG_6329
hilux_radosc___IMG_6445
hilux_radosc___IMG_6446
hilux_radosc___IMG_6450
hilux_radosc___IMG_6453
hilux_radosc___IMG_6455
hilux_radosc___IMG_6457
hilux_radosc___IMG_6458

Pełna galeria