Miałem sobie zrobić przerwę w ,,hiluxowaniu'', bo pickup chwilowo niepotrzebny. Jeździłem na wyprawy głównie motocyklem. A dla dreszczyku emocji lekkim enduro w terenie. Hilux raz w roku obstawiał wyprawę motocyklową w Rumunii, ale to nie ja siedziałem za jego kierownicą. Ja jeździłem motocyklem. Dlatego mój Hill (link do opisu) powędrował do firmy ADVFactory zajmujacą się imprezami dla motocyklistów na calym świecie. Zwiedził już Kirgistan i Tadżykistan wspierając grupę motocykli. Teraz zwiedza Amerykę południową.

 

hilux globo II IMG 9678


Życie jednak nie znosi pustki. Okazało się, że kiedy pozbylem się pickupa, to okazał się on być potrzebny, ba... momentami wręcz niezbędny! W tym momencie zbiegiem okoliczności zadzwonił kolegą, dla którego zbudowałem kiedyś jednego z Hiluxów. Oświadczył, że sprzedaje swój egzemplarz i prosi o sprawdzenie przed sprzedażą. Auto w doskonałej kondycji wymagało jedynie kosmetyki i... sam nabyłem znany mi egzemplarz, z 3-litrowym turbodieslem, automatem, zmodyfikowanym zawieszeniem i 33-calowymi kołami.

 

hilux globo II IMG 9731


Dostałem z powrotem to czego wbrew mojemu przekonaniu i tak brakowało! Zapytacie co to takiego? Zaraz opiszę... Auto odebrałem przed Bożym Narodzeniem i wyjechałem nim zaledwie kilka razy, ale prawie każdy wyjazd kończył się nieprzewidzianą akcją pomocową. Nie. Nie w terenie, a zazwyczaj na drodze. Pierwszy raz było to starsze, schorowane i przestraszone małżeństwo, którym samochód zsunął się z drogi. Dla nich było to przeżycie na miarę co najmniej dachowania. Zagubieni, roztrzęsieni i pozostawienie sami sobie, bo akurat wszyscy spieszyli się do domu. Wszak to pierwszy dzień Świąt! Poza mną zatrzymał się jeden człowiek, który mógł dodać otuchy, ale nie miał szans by wyciągnąć auta. Jednak zaangażował się w pomoc, a po chwili pojawił się radiowóz i przesympatyczna para policjantów, zamiast dowodzić akcją, zapytała jak mogą pomóc, gdzie ustawić radiowóz, żeby nas maksymalnie zabezpieczyć. Kurczę! Fajnie! Takiej policji chcę! Nawet popieram ,,psią grypę". Co prawda nie pozwolili mi po akcji od razu odjechać, lecz sporządzali te swoje notatki, spisywali dane moje i samochodu, zupełnie nie wiem po co. A ja mimo chłodu spedziłem czas, dyskutując z kierowcą wyciągniętego samochodu o jego chorobach, przeszczepie nerki i wykręcajac się na wiele sposobów od przyjęcia zapłaty za pomoc. 

 

hilux globo II IMG 9754

 


Za kilka dni okazało się, że równie zagubiona może być grupa młodych chłopaków, którzy z rozmachem godnym ułańskiej fantazji parkują na ręcznym zdezelowaną Alfę Romeo w płocie mojego sąsiada tak skutecznie, że próby wyciągnięcia jej przez godzinę spełzają na niczym. I wreszcie chłopcy zwracają się o pomoc, którą oferowalem już wcześniej. Zadziwiajace jest to, że w zasadzie nie potrafili o tę pomoc poprosić. Mimo, że stałem obok i czekałem na jasny sygnał, że mogę wkroczyć. Dlaczego?? Myślę, że to mieszanka wstydu i niechęci przyznania, że się czegoś nie potrafi i jeszcze chyba takie trochę niedowierzanie, że ktoś chce pomoc zaoferować bezinteresownie. Pewnie stoi człowiek i czeka, żeby wyciagnać od nich kasę... Nimi też trzeba się było zaopiekować, bo chłopcy nie mieli pojęcia o punktach holowania w swoim pojeździe. Trzeba im było wskazać, gdzie znajduje się zaczep i gdzie to trzeba wkręcić. Przypalają sprzęgło i ogólnie nieco przeszkadzają przy wyciąganiu, ale nie złośliwie. Po prostu z niewiedzy i braku doświadczenia rodzi się nieporadność. Wstydliwe dziękują na koniec i oczywiście coś tam bąkają o zapłacie. Zwracam uwagę, że pieniądze będą potrzebne na naprawy, a budżet zdaje się będzie napięty...

 

hilux globo II IMG 9743


Ostatnia historia udowadnia tylko, że jak mówią złośliwi, każdy dobry uczynek powinien być przykładnie ukarany! Wskakuję po południu do pickupa i ,,lecę" do zaprzyjaźnionego lekarza. Zatoki zawalone, kaszel, a przecież w weekend wspólnie wybieramy się w Bieszczady ćwiczyć przed marcową wyprawą na Grenlandię. Mamy przejść po 20 kilometrów, nocować w namiotach, wypróbować sanie, śpiwory i sprzęt. Muszę być zdrowy. Dostaje dawkę antybiotyku, jeszcze jakieś krople i z własnej inicjatywy, ale po konsultacji wybieram się do sauny. Ach... sauna! Wygrzewam moje stare kości, odpoczywam, znowu wygrzewam, piję wodę... jest błogo... Rozgrzany i w doskonałym nastroju wsiadam do Hiluxa.
Teraz do domu, ale... oczywiście bocznymi dróżkami, na których zalega śnieg, zakręty wyślizgane, ot taki spacerek dla Toyotki.

Zostało mi kilka kilometrów, gdy wypadam szerokim łukiem z zakrętu. Tuż za zakrętem w głębokim rowie na boku leży długi sprinter ekipy budowlanej. A cała ekipa na drodze! Sunę wprost na nich! Hebel w podłogę, ale auto nie zwalnia. Szybka analiza i decyzja! Kontra kierownicą, gaz w podłogę, auto prześlizguje się przez przód, po czym posłusznie ,,zamiata tyłem". Uff.... zatrzymuję się omijając grupę. Cofam 5 metrów, otwieram okno i pytam czy nie trzeba pomóc. Patrzą nieufnie. Mówią: Panie dopiero co odjechał stąd 7,5-tonowy ciągnik, bo nie dał rady. Wycofał się też operator dziesięciotonowej ładowarki! Nie powinni tak mówić! To jak rzucić w twarz rękawicę! Jest zimno, wiatr zacina śniegiem, smaga po twarzy, szyi, marznę.... nawet nie bardzo mogę mówić. Nie jest dobrze... Oceniam sytuację. Uważam, że przy współpracy auto jest do wyciągnięcia. Chłopaki raczej sceptyczni. Oświadczam, że zjadę autem z drogi na pole i będę wyciągał, mając inne oparcie w gruncie. Niestety podczas zjazdu okazuje się, że pole jest zaorane, rozpulchnione przez opady i wcale nie zamarznięte! Hilux grzęźnie i tak z ratownika stałem się ofiarą. Punktów zaczepienia wyciągarki brak, no moze poza 5-centymetrową sosenką. Próbuję wyjechać wspomagając się umiejetnie wyciągarką i operując gazem. Rozpulchniona ziemia lata wokoło. Jest na całym aucie! Chlopcy nie wierzą w powodzenie, ale zyskuję ich szacunek, kiedy udaje mi się samemu uwolnić z opresji. Tyle, że mam mokro w butach, drgawki na całym ciele, cieknie mi z nosa, a głos wydobywam z dużym trudem.

Stawiam pickupa na nieco lepszym gruncie. Kreślę scenariusz wyciągania busa. Mówię dwa razy, co kto ma robić. Rozwijam wyciagarkę i podczepiam do ich pasa transportowego, który zaczepili do Sprintera. Daję im linę do asekuracji busa na odległość. Zaczepiamy ja blisko dachu, żeby sie drugi raz nie przewrocił. Rozpoczynamy akcję i nawet z sukcesem, ale pęka ich pas. Na szczęście lina asekuracyjna, w którą wyposażyłem ekipę, robi robotę! Jeszcze raz zaczepiam, tym razem bezpośrednio do haka wyciągarki i... udaje się! Sprinter na drodze. Trzeba jeszcze pozwijać linę od wyciągarki i linę asekuracyjną... Marznę. Mokro, ale miło usłyszeć ten szmer uznania dla Hiluxa i kierowcy. Oczywiście nie płaci się za to, bo to zwykła pomoc na drodze. Chociaż ja zapewne za to zapłacę i odchoruję. Ja tak, ale nie ,,Kapitan Hilux", niosący pomoc wszystkim potrzebującym. I właśnie tego mi brakowało...

 

Tekst: Krzysztof Zaczek, Hilux World, zdjecia: Ireneusz Rek 

 

GALERIA ZDJĘĆ 

Galeria

hilux_globo_II___IMG_9678
hilux_globo_II___IMG_9682
hilux_globo_II___IMG_9683
hilux_globo_II___IMG_9695
hilux_globo_II___IMG_9713
hilux_globo_II___IMG_9715
hilux_globo_II___IMG_9716
hilux_globo_II___IMG_9717
hilux_globo_II___IMG_9718
hilux_globo_II___IMG_9721
hilux_globo_II___IMG_9731
hilux_globo_II___IMG_9733

Pełna galeria