Land Cruiser 125 Artura i Jagody
Ten Land Cruiser jeździ wszędzie tam, gdzie trasy offroadowe są najtrudniejsze, a frajda z jazdy w terenie największa. Liczne potyczki z przyrodą pozostawiły na jego lakierze wiele śladów. Jednak odpowiednio zadbany i serwisowany nigdy nie zawodzi. Zawsze wraca na kołach do domu.
Pierwszy Land Cruiser J12 pojawił się w życiu tej pary w 2008 roku. Był to nowiutki, prosto z salonu, model 120, czyli wersja 5-drzwiowa. Posiadając auto o tak dobrych, terenowych właściwościach łatwo dali się namówić duchowi przygody na wyprawę i w rok po zakupie ruszyli na rumuńskie bezdroża. Trasa okazała się bardziej wymagająca niż zakładali. Auto wróciło już nie tak piękne jak wcześniej... Ale złapawszy bakcyla podróży postanowili, że nabędą drugiego Land Cruisera, który już nie będzie reprezentacyjną, rodzinną limuzyną, ale narzędziem do realizacji podróżniczych marzeń.
Bardzo szybko, bo już w grudniu tego samego roku pod ich domem pojawiła się 125-ka, czyli 3-drzwiowa wersja Land Cruisera J12. Auto nie było nowe, egzemplarz z 2003 roku posiadał dość duży przebieg w okolicach 200 000 km.
Pierwsze modyfikacje
Już w styczniu kolejnego roku gotowe są pierwsze zmiany, umożliwiające bardziej bezstresowe podróżowanie po bezdrożach:
- Lift 2”,
- sprężyny i amortyzatory Old Man Emu,
- dorabiane osłony stalowe,
- wyciągarki Superwich EP 9.0 z przodu i tyłu,
- blokady ARB przód i tył,
- snorkel Safari,
- metromierz,
- dodatkowe ksenony Hella,
- opony Fedima 265/65 R17,
- stalowe progi (nieudana konstrukcja, która pogięła się w Maroku przy pierwszej próbie podniesienia auta)
Po dokonaniu tych zmian zaczęły się plany i marzenia o dalekich wyprawach. I już w czerwcu zrealizowali pierwszy wyjazd do Bułgarii. Kolejny wypad to sierpniowa Rumunia, ale też offroadowe zmagania podczas VII edycji ZMOTA Challenge.
Kolejne modyfikacje
Przed planowanym, wiosennym wypadem do Maroka w 2011 roku, auto znów poddano terenowym ulepszeniom:
- wymieniono osłony podwozia na aluminiowe,
- zainstalowano stalowy zderzak na przód ARB,
- tylny, stalowy zderzak z mocowaniem na dwa kanistry, high lifta i koło zapasowe,
- bagażnik dachowy Front Runner i namiot dachowy Ezi Awn,
- konsola do sterowania dodatkowym wyposażeniem: oświetlenie LED na dachu, a na tyle pompa wody i grzałka,
- opony AT BFGoodrich.
Tak zmodyfikowanym autem zrealizowano marcowy wyjazd do Marka oraz wakacyjny wypad do Albanii, a na jesieni coroczne zmagania z cyklu ZMOTA Challenge. Kolejny rok to koleje wyzwania. Na kołach pojawiły się gumy Cooper Discoverer STT i tak doposażeni ruszyli na Białoruś. Dobór nowych opon okazał się jednak niezbyt szczęśliwy. Land Cruiser miał problemy z trakcją tam, gdzie inni ciągle jechali dalej.
Następne wyprawy to samotna podróż do Gruzji w lipcu 2012 oraz rok później Tybet. Ta ostatnia podróż była jak dotąd najdłuższym i najbardziej wymagającym wyjazdem pary (jej opis na stronie www.landcruiser.pl). 22 000 km i dwa miesiące w podróży. Wiele wrażeń i co najważniejsze - pewna i bezawaryjna jazda w trasie Land Cruiserem. Jedyne problemy w drodze to konieczność wymiany końcówki drążka, zrealizowana w chińskim warsztacie oraz uszkodzona opona.
Kolejne lata to kolejne ciekawe podróże. Jednak w pewnym momencie koncepcja spania w trzepoczącym się na wietrze namiocie umieszczonym na dachu straciła na atrakcyjności. Po kilku przygodach z takimi noclegami marzeniem stało się spanie we wnętrzu auta. 125-ka już nie spełniała tych założeń. W drodze ponad 100 000 km, wiele wspólnie zrealizowanych wypraw, bezawaryjnie pokonanych kilometrów. Z imprez sportowych, cóż zdarzyła się laweta, zmielony tylny most... Zapadła decyzja, że zostanie w rodzinie, by służyć do offroadowych wypraw i bliższych, krajowych wypadów. Ostatnio podczas klubowego świętowania Dnia Kobiet podczas MAZOVIA OUTBACK 8.
Ostatnie zmiany
- opony 16” Silverstone 285/75 R16 MT117 Sport
- demontaż stalowych zderzaków w ich miejsce pozostawienie tylko płyty montażowe wyciągarek,
- zmiana wyciągarki z przodu na mocniejszą KingOne 5200 kg, (z tyłu zostaje Superwich EP9.0),
- amortyzatory AmadaXtreme.
A teraz czas na HZJ 76.
Tekst i Zdjęcia: Ireneusz Rek
GALERIA ZDJĘĆ