Wojtek i Wiola - kolejne wyzwanie Magadan!
Dotarliśmy z naszą relacją do Magadanu! Odbyliśmy podróż na Kamczatkę i szczęśliwie powróciliśmy do kraju...
Idąc tropem słów Wisławy Szymborskiej… „Nic dwa razy się nie zdarza”… można przeszukiwać memuary, a i tak w znanych nam miejscach, stare słońce wciąż rysuje nowe dni, podaje prosto spod igły misterne konstrukcje zdarzeń i osobliwe debiutanckie doświadczenia… wstępując w labirynt niepewności, w gąszczu dzikich traw… bez wahania przenikamy w ten splot marzeń z domieszką rzeczywistości, nieskromnie prowadząc się na pokuszenie… na samą krawędź horyzontu.
Wszystkie nasze przygody można prześledzić w czwartej części naszego reportażu obejmującego przejazd „Kołymskim Traktem” z Jakucka do Magadanu, pobyt na Kamczatce i powrót do kraju: Magadan-Kamczatka
Zachęcamy do szczegółowego prześledzenia tej części, gdyż właśnie na tym odcinku trasy, na Kołymie zetknęliśmy się z jedną z największych tragedii ludzkich XXw. Poniżej przedstawiany tylko mały fragment reportażu:
Przygotowując się do przejazdu „Trasą Kołymską”, natknęliśmy się na informację, że w miejscowości Jagodnoje, przez którą dzisiaj przejeżdżamy, znajduje się prywatne muzeum „Pamięć Kołymy”, prowadzone przez Iwana Panikarowa. Na rogatkach miasta, przy stacji paliw, zapytaliśmy jednego z mieszkańców o lokalizację. O dziwo już po chwili, zadzwonił ze swojego tel. kom. do niego i umawia nas na spotkanie, podając dokładny adres. Jesteśmy zaskoczeni takim rozwojem sytuacji i już po 10minutach, stoimy przed jednym z bloków, pod wskazanym adresem.
Ciepło przyjęci przez Iwana Panikarowa, zostajemy zaproszeni do ciasnego, dość zagraconego mieszkania, gdzie zgromadził zbiory i rozległą dokumentację. Legendarna postać na całej Kołymie. Człowiek, który jako pierwszy, już w latach osiemdziesiątych głośno zaczął mówić i przypominać miejscowym, co w pierwszej połowie dwudziestego wieku się tu wydarzyło. Założył muzeum Gułagu, a w 1991r. zebrał wśród mieszkańców miasteczka pieniądze i zrealizował postawienie w niedalekiej Serpentince pomnika ofiar komunizmu. Jest jednak coś, co nas mocno zastanowiło. Jego twórca Iwan Panikarow, nigdy nie był więźniem gułagów, poznał jedynie przypadkowo jednego z nich, co zaowocowało głęboką analizą i gromadzeniem dokumentacji.
To małe muzeum, dziś już ograniczone wyłącznie do jego mieszkania, jest jednym z trzech w całej Rosji (w innych, gułagom poświęcone są zaledwie małe salki). Przykre to wrażenie, kiedy patrzy się na eksponaty. Ale znacznie bardziej wstrząsające, robi rozmowa z Panikarowem. Tak, człowiek zbierający pamiątki po największej zbrodni totalitaryzmu… nie potępia jej. Tłumaczy sytuacją tamtego czasu, wybacza… i pyta nas…? „a jak miano w tak skrajnie trudnym terenie wydobywać bogactwa? To była konieczność!”… NIE!… my uważamy, że ta więzienno-obozowa martyrologia narodu, to był regularny krwawy biznes, kładący podwaliny pod nieludzkie imperium… sukcesywne zaganianie w okowy lodu milionów ludzi, najpierw urojonym zarzutem, potem partyjnym imperatywem zsyłać na katorżnicze prace w zamian za pajkę chleba (300gram) i sałamachę (zupa z pokrzyw)… a kiedy życie ludzkie jest nic nie warte, na miejsce umierających, przyjeżdżają nowi… robotnicy darmowi!
Panikarow mówi… „takie były czasy”, ale to typowa i niezrozumiała dla nas postawa rosyjskiego społeczeństwa… takie słowo-klucz dla zrozumienia myślenia współczesnych Rosjan… „konieczność”. A kilka milionów ofiar wielkiego głodu, przecież nie tylko na Ukrainie (ale tam przede wszystkim)? Zapomnijmy. Przesiedlenia całych narodów? Zapomnijmy. Holocaust? Zapomnijmy. To narody ZSSR były głównie ofiarami wojny. Czeczenia? Było, minęło… zapomnijmy! Nikt nie chce wracać do „tamtych czasów”, zastanawiać się nad winą, a skoro nie rozważają zbrodni, to jak rozpatrywać karę?
A co dziś?… Co jest kwintesencją dzisiejszej Rosji? 9 maja i Dzień Zwycięstwa?… jak Putin ma przywrócić dumę ze swego kraju?… można jak mantrę powtarzać w nieskończoność… jesteśmy potęgą, wygraliśmy II wojnę światową, wygramy każdą następną! W końcu każda rosyjska rodzina poniosła jakieś straty. Nie ma w tym obrazie miejsca na NKWD, są wyłącznie bestialscy faszyści. Jesteśmy potęgą!… a tylko taki kraj, może otrzymać organizację światowej imprezy jaką jest Olimpiada. Tak, tak… można dać łapówkę za jej przyznanie, można zorganizować państwowy przemysł dopingowy, można wysłać dziennikarzy do hotelowych pokoi w których nie ma drzwi. Bez znaczenia. Jesteśmy potęgą!… która wygrywa medalową klasyfikację. Można zająć Krym i zyskać popularność, jakiej nigdy wcześniej nikt w tym kraju nie miał. To nie takie trudne. Trudno jednak pojąć i jak można, obok eksponatów świadczących o rozpaczliwym losie więźniów gułagów, postawić na półkach popiersia Lenina, Stalina, Dzierżyńskiego oraz innych komunistycznych oprawców, a na ścianach powiesić plakaty z ich wizerunkami…?
Zapraszamy do lektury pozostałych opowieści z wyprawy
Pierwszy reportaż od Polski do Tadżykistanu
Drugi przejazd przez Tadżykistan, Kirgistan, Kazachstan i Rosję, konkretnie przez Ałtajski Kraj
Nasza wyprawowa Toyota nadal jest gdzieś na trasie kolei transsyberyjskiej i ma dotrzeć do Moskwy dopiero końcem września. Jak wynika z tego faktu, jeszcze przed nami ostatni etap podróży do Magadanu, powrót z Moskwy do Polski.
Wojtek i Wiola, WOJTEKTRAVEL.PL