Wrocław. Podmiejska kamienica na obrzeżach miasta to miejsce spotkania z Jarkiem i Ewą Czachara. Na chodniku parkują dwie 70-ki, obie bez szans na zlot nobliwych klasyków, za dużo wgniotek, rys, patentów. Te auta ciężko pracują w terenie na punkty i puchary, które za chwilę zobaczę jako dowód sprawności wiekowych LC i ich kierowcy (Jarka) oraz pilota (Ewy).

 

 

Ta obfitująca w piękne efekty przygoda ze startami w zawodach off-roadowych zaczęła się całkiem niedawno. Wystarczyła chwila przejażdżki w terenie, by oboje poczuli, że do życia potrzebują tej adrenaliny. Potem było szukanie auta. 70-kę, "anglika" po przekładce miał brat Jarka i wspaniałomyślnie mu ją podarował. I przyszedł pierwszy start w Red Rally Summer w 2013 roku w klasie wyczyn. Auto bez blokad, ze słabym dieslem, kierowca i pilot nowicjusze, w stawce starzy wyjadacze. Zaskoczenie na mecie ogromne – już na początek miejsce na pudle i to na najwyższym stopniu. Kolejne starty to następne wyzwania, zdobyte nagrody, pomysły na zmiany w aucie.

 

 

Jak sprawuje się LC w sportowych zmaganiach?

Rewelacyjnie. Pomimo wieku (auto z roku 1990) i brutalnego traktowania, które widać na każdym elemencie karoserii, odnotowało tylko sporadyczne awarie, wynikające bardziej z błędów kierowcy niż słabej trwałości. Przeguby i półoś - to wszystko, co zdarzyło im się do tej pory. Auto zawsze "robi" swoją robotę.

 

 

Jakie zmiany wprowadzono do auta?

Podniesione zawieszenie i gumy to podstawa. Snorkel wydłubany własnoręcznie, wyspawane orurowanie. Z rzeczy nietypowych – do auta dołożony jest drugi alternator, aby wystarczyło prądu do ładowania dwóch akumulatorów żelowych, mocna wyciągarka elektryczna umieszczona centralnie w aucie, intercooler dorobiony z osobówki, kompresor do pompowania kół, opony z wewnętrznym beadlockiem, umożliwiające jazdę z ciśnieniem powietrza nawet 0,4Atm. To auto to dowód triumfu człowieka nad materią. Żeby jeździć lepiej potrzebne są modyfikacje. Żeby nie płacić za te zmiany krocie, potrzebna jest pomysłowość. I oni to mają…

Co ciekawe auto nie ma blokad. To pomysł pilota, żeby nauczyć kierowcę jeździć tak, by były niepotrzebne…

 

 

 

Dlaczego nie modyfikują auta bardziej?

Swoją szansę na wynik widzą w startach w klasie aut bez dużych modyfikacji takich jak klatka (stąd brak u nich pełnego orurowania), chłodnicy z tyłu, tuningowymi silnikami itd. Ich Land Cruiser jest prawie seryjny, z podstawowymi ulepszeniami. Po wprowadzeniu następnych, musieliby rywalizować z autami, które wysoko stawiają poprzeczkę w modyfikacjach, na które potrzebny jest spory budżet.

 

Po co druga 70-ka?

Zawsze na imprezy jeździli i wracali tym samym autem. To znaczy, że zawsze przed startem trzeba było zmienić koła szosowe na opony terenowe i tę samą robotę powtórzyć po imprezie. Wiele pracy, nawet gdy na urodziny dostanie się pomocnika w postaci pneumatycznego klucza. Land Cruiser którym startują bardzo przypadł im do gustu. Solidny i trwały samochód, który znosi wiele pomimo brutalnego traktowania więc gry trafiła się okazja zakupu LJ73 skorzystali z okazji aby mieć support, bo w rajdy chcą się angażować mocniej, a nie zawsze może uda się dojechać do mety cało. I tak od jakiegoś czasu 73-ka ciągnie lawetę z przygotowanym już do terenowych zmagań zawodnikiem.

 

   

 

Jaki rajd zapadł najbardziej w pamięć?

Najbardziej zaskakującym był ten pierwszy, gdy nie liczyli na nic poza dobra zabawą, a wywalczyli pierwsze miejsce. Gdy przygoda się rozwinęła, pojawiali się na różnych imprezach, ale najcięższy i najbardziej zapadający w pamięć to rajd Kamyki pod Wałbrzychem. Stopień trudności imprezy jest tak duży (nie ma możliwości używania wyciągarek), że ekipy muszą sobie pomagać, aby go ukończyć. Niektóre miejsca są tak trudne, że Ewa mająca już przecież jakieś doświadczenie w tego typu zabawach nie chciała patrzeć na to, co będzie dalej. Wówczas też okazało się ile znaczy wspólne działanie, wzajemna pomoc. Jak bardzo mogą na siebie liczyć "Zjednoczeni w Błocie".

 

 

Kim są „Zjednoczeni w błocie”?

Jazda w terenie zbliża. Brat Jarka z żoną też upalają w błocie, znajomi jeżdżą w parach lub z młodzieżą. Spotkania i wspólne wyjazdy powodują, że zawiązują się przyjaźnie. Pierwsze hasło do wspólnej inicjatywy padło podczas wspomnianego powyżej rajdu Kamyki. Kilkanaście aut od tego czasu zbiera się pod wspólna flagą (i to dosłownie) by razem penetrować teren i brać udział w terenowych zawodach. Silna grupa przyjaciół, zawsze się wspiera podczas startów, pomaga w razie problemów, motywuje do dalszych wspólnych wyjazdów, podpowiada co i jak można zrobić w aucie żeby jeździło się lepiej.

 

 

 

Plany na przyszłość?

Na razie przygoda z terenem przystopowała, w rodzinie właśnie pojawił się następny „zjednoczony”, który absorbuje rodziców tak bardzo, że na jakiś czas błoto pozostanie w sferze dalszych planów. Ale gdy tylko junior podrośnie, będzie zabierany w okoliczności przyrody, żeby i jego zarazić przygodą, i pasją jazdy terenowej. W przyszłym roku na pewno przyjadą na Toyota OffRoad Festival do Włościejewek! Zapraszamy!

 

Zdjęcia i tekst: Ireneusz Rek

 

 

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ