Land Cruiser HDJ 80 - Medyk4x4
"Czesław" to "imię" Toyoty Land Cruiser HDJ 80 4,2 TDI. Nawa pochodzi od maskotki "Czesia", jednego z czterech głównych bohaterów modnej niegdyś kreskówki "Włatcy Móch". Ową maskotkę ktoś kiedyś zostawił w aucie i od tamtej pory nasza Toyota stała się jego domem. Cel zakupu był prosty, Czesław miał połączyć moje dwie pasje - ratownictwo medyczne z off-roadem i stać się terenową karetką z napędem na cztery koła.
Toyota była już wstępnie przerobiona do jazdy w terenie, nie zostało nam nic innego jak kontynuować dzieło poprzednich właścicieli, dodatkowo przerabiając wnętrze tak, aby można było w niej umieścić niezbędny sprzęt medyczny i ewakuować nią poszkodowanych z trudnego terenu. Z każdym miesiącem, z każdym rokiem nasza 80-tka dostawała nowe off-roadowe gadżety. W 2010 roku miała swój pierwszy wielki sprawdzian. Wspaniała przygoda, a zarazem wyprawa na "Czarny Ląd", aby czuwać nad bezpieczeństwem uczestników rajdu RMF Morocco Challenge. Sprawdzian zaliczony na 5+: dojazd na prom, kilka tysięcy kilometrów po bezdrożach Afryki i powrót do Polski na własnych kołach. Okazało się, że kierowca i auto rozumieją się bez słów, pojawiła się też więź, która trwa do dziś, jak to mówią na dobre i na złe.
Wkrótce pojawiły się kolejne propozycje pracy dla Czesława i ekipy. Zaliczyliśmy jako ekipa medyczna kilka lokalny rajdów i kilka większych imprez o randze międzynarodowej takich rajd "Drezno-Wrocław" czy MT Rally. Pod koniec 2011 roku pojawił się pomysł ujednolicenia pod kątem prawnym naszej działalności i tak powstało stowarzyszenie "Grupa Ratownictwa Specjalistycznego Medyk4x4". Mijały lata a Czesław dzielnie stał na straży bezpieczeństwa uczestników licznych imprez sportowych na terenie naszego kraju: rajdów off-roadowych, zawodów rowerów górskich, biegów górskich jak również innych imprez sportowo-kulturowych czy też imprez masowych jak chociażby "Przystanek Woodstock".
Oczywiście, jak to w każdym związku bywa, nie obyło się bez kryzysów takich, jak ukręcony most, rozwalony reduktor czy uszczelka pod głowicą. Wszystkie te usterki to jednak pikuś w porównaniu do wypadku, jaki miał miejsce 12.12.2014 roku. Tego wieczoru miało odbyć się spotkanie grupy Medyk4x4. Nagle wśród członków stowarzyszenia rozesłana została wiadomość przez "Cebka" Krzysztofa Cybulskiego, że "zebranie się nie odbędzie, bo Pawłowi coś wypadło". Na liczne odpowiedzi "co mu wypadło" Cebek odpisywał żartobliwie "auto z drogi". Krzysiek był pierwszą osobą na miejscu wypadku wiedział, że wyszedłem z wypadku bez szwanku, dlatego mógł sobie pozwolić na trochę luźniejszą wersję przekazania tej informacji. Ja jak się później okazało wyszedłem z wypadku tylko z kilkoma siniakami, niestety Czesław miał mniej szczęścia. Mżawka i niewielki przymrozek spowodowały, że asfalt na wąskiej bardzo stromej górskiej drodze został pokryty cienką warstwą lodu, której po zmierzchu nie było widać. Powolny zjazd z góry i stały napęd na cztery koła nie ustrzegły nas jednak przed poślizgiem, rozpaczliwe próby kontrowania skończyły się obróceniem auta tyłem do kierunku jazdy, masa auta i grawitacja niestety nie działały na naszą korzyść. Zahaczyliśmy o pobocze oraz o stojącą przy nim brzózkę (znowu brzoza), która wybiła nas w górę, wykonaliśmy 2,5 obrotu w powietrzu spadając w około 6 metrową przepaść. Pewnie spadlibyśmy niżej, ponieważ całe zbocze miało kilkadziesiąt metrów, ale na naszej drodze postanowiło stanąć drzewo, w które wbiliśmy się dachem na wysokości około metra nad ziemią, osuwając się na głazy, które tam leżały i wbiły się do środka pojazdu przez boczne szyby.
Ogólna dezorientacja po rolowaniu, ciemno, olej, który dostał się do turbiny, spowodował "rozbieganie silnika", który wyje i zasuwa z prędkością kilku tysięcy obrotów na minutę, wszędzie pełno dymu, stacyjka nie działa, pierwsza myśl - trzeba uciekać. Kilka kopniaków w przednią szybę po których wypada razem z uszczelką wyczołguję się na zewnątrz, szybkie sprawdzenie czy wszystkie kości są całe i kolejna myśl - ratowanie silnika. Po ciemku wczołguję się do środka po omacku szukam sprzęgła wbijam bieg i puszczam wciśnięty wcześniej pedał - udało się, silnik zduszony.
Kolejne dni to papierologia, załatwianie spraw o odszkodowanie, sprawy związane policją i zarządcą dróg. Kolejne miesiące to kontynuacja spraw związanych z ubezpieczeniem i zastanawianie się czy warto brać się za odbudowę. Niestety ze względu na wiek Czesława nie mieliśmy wykupionego ubezpieczenia AC. Na podstawie notatki policyjnej, w której opisano, że powodem wypadku była źle utrzymana jezdnia, staramy się o odszkodowanie od zarządcy drogi, niestety kilkumiesięczna batalia firm zajmujących się walką o odszkodowanie kończy się fiaskiem. W międzyczasie szukamy warsztatu i sponsorów chcących wziąć udział w projekcie odbudowy auta - niestety poszukiwania idą jak krew z nosa.
GALERIA ZDJĘĆ "CZESŁAW" 1.0
Po kilku miesiącach znaleźliśmy dawcę budy i warsztat, który zgodził się dokonać przekładki. Prace miały trwać 2 miesiące, ale po ponad półrocznym opóźnieniu auto nadal nie było skończone, a koszty wzrosły niespodziewanie dwukrotnie, a ratowany brawurowo silnik również wymaga remontu. Trudne negocjacje z właścicielem warsztatu, który wydał pojazd dopiero po groźbie wezwania policji. Kolejne miesiące bezczynności z powodu braku funduszy i groźba zawieszenia projektu. Nagle w naszym życiu pojawia się Andrzej "Bigi" Gembiak, który zaoferował dokończenie prac w swoim warsztacie w Chodzieży - "Centrum 4x4" - w ramach swoistego sponsoringu. Bigi kilka miesięcy grzebał przy Czesiu po godzinach kosztem swojego wolnego czasu, dzięki zbiórce pieniędzy na portalu internetowym i dzięki datkom zaprzyjaźnionych firm, grup i osób prywatnych udało się zebrać część funduszy na potrzebne części.
I tak początkiem marca tego roku auto wróciło z powrotem do "domu" o własnych siłach. Kolejny etap to odbudowa wizerunku zewnętrznego, który zaplanowany jest na maj 2019 jesteśmy już po rozmowach z firmą, która podjęła się prac blacharsko-lakierniczych, po naszej stronie zostanie jedynie zakup lakieru.
Ostatni etap jaki nas czeka to wykonanie zabudowy wnętrza niestety z powodu braku środków finansowych nawet o tym jeszcze nie myślimy.
W dalszym ciągu szukamy sponsorów lub partnerów, którzy pomogą nam dokończyć projekt odbudowy naszej "karetki 4x4".
Jako grupa jesteśmy w stanie się odwdzięczyć za okazane wsparcie, możemy zabezpieczyć imprezę organizowaną przez partnera lub przeprowadzić szkolenie z zakresu pierwszej pomocy.
Liczymy, że spotkamy na swojej drodze osoby, które umożliwią nam dokończyć remontu tak aby Czesław na nomo z dumą służył stowarzyszeniu i czuwał nad bezpieczeństwem uczestników imprez, które zabezpieczamy.
Kontakt:
Tekst i zdjęcia: www.medyk4x4.pl
GALERIA ZDJĘĆ "CZESŁAW" 2.0