Poranek jeszcze w Etoshy – pożegnała nas rodzina żyraf i stada zebr. A potem 700 km asfaltem, w stronę Caprivi Strip..
Po drodze największy znany meteoryt, jaki spadł w jednym kawałku na ziemię – Hoba koło Grootfontein – około 8 ton żelaza i niklu.
A teraz już jesteśmy w Ngepi Camp niedaleko Divundu – przepiękny ekologiczny camping nad rzeką, toalety z widokiem na las, solary itp.
Jutro rano wypływamy łódką – w planie hipopotamy, a może i krokodyle?..

 

 

 

18.09.2014 – czwartek


Hipopotamów widzieliśmy około dwudziestki, krokodyli parę, największy miał może ok. 1,8 metra. Ośrodek, w którym nocowaliśmy, prezentuje się świetnie także od strony wody. W jednym z domków uwagę zwraca King’s Bathroom, czyli prawdziwa łazienka z ocynkowaną wanną ustawioną na pomoście bezpośrednio nad wodą. Fantastyczny widok – i to w obie strony.

 

Od paru dni zrobiło się naprawdę ciepło – 36-38°C. Dzisiaj po raz pierwszy na termometrze pojawiło się 40°C. Co ciekawe, nawet przy tej temperaturze nieźle udaje nam się funkcjonować.

 

Po wyjeździe z Ngepi Camp przejechaliśmy przez Bwabwata National Park, ale poza dwiema żyrafami i trzema elandami – pusto. Największy zysk to trening jazdy na piasku.

 

Potem jeszcze tylko 200 km asfaltu i zatrzymujemy się na ostatni nocleg przed Botswaną – Kwando Camp nad rzeką o tej samej nazwie.
Zresztą ta sama rzeka Kwando (lub Cuando) zmienia potem nazwę na Chobe i Linianti.
Jutro z rana ruszamy do Kasane. Zrobiliśmy już prawie 4000 km...