TERRA MASURIA 2024, czyli Mazury jesienią
W pozasezonową pustkę dróg i bezdroży Mazur wybieramy się nie po raz pierwszy. Szutrowe trasy, pośród pofalowanych krajobrazów, gdzieś pomiędzy jeziorami często zlane deszczem sprawiają, że frajda z jazdy staje się większa i większa. Bo terenowe auto to pokonywanie przeszkód, poszukiwanie przygody, czegoś co daje satysfakcję, że migające za oknem krajobrazy, zdarzenia są inne, emocjonujące bardziej niż codzienność.
Miejsce, które jest bazą wypadu, to kolejny raz Port Sztynort. Jesienią opuszają go żeglarze i obecnie w nowocześnie odnowionym wnętrzu młyna spróbować można takich specjałów jak „sztynorcki żur”, kotlet z mangalicy, ryby i ruskie pierogi. Sztynorcki Memłak skrywa w swoim wnętrzu także Ekomuzeum oraz Muzeum Żeglarstwa, które pozwala na zostanie wirtualnym kapitanem łajby, nauczy węzłów i oczaruje wieloma innymi żeglarskimi niespodziankami.
Dzień pierwszy podróży to szwędanie się pomiędzy jeziorami wśród historycznych pamiątek okolicy takich jak chociażby ruiny kaplicy rodu Schenk zu Tautenberg, okolic dawnego lotniska Luftwaffe pod Giżyckiem czy peregrynacja do pozostałości wieży Bismarcka w Srokowie. Jednak zwiedzanie mamy przy okazji. Na tym wyjeździe liczy się przede wszystkim przyroda, możliwość obcowania z ciekawymi ludźmi, z którymi dzielimy pasje, żywy ogień trzaskający wśród polan ogniska, na którym przypiec można tradycyjną kiełbaskę.
Dzień drugi to spełniona prośba jednego z naszych kolegów, który Mazury zwiedzał wielokrotnie, ale nigdy nie dane było mu zobaczyć schronów Dowództwa Wojsk Lądowych Wermachtu w Mamerkach. Oprócz betonowych kolosów oglądamy jeszcze małe muzeum i wierzę widokową, która pozwala na ogarniecie wzrokiem rozległych lasów i jezior.
Kolejne chwile spędzone na Mazurach to szlak rozciągnięty pomiędzy niedokończonymi śluzami, pozostałościami niemieckiego planu z okresu II WŚ na polaczenie Wielkich Jezior Mazurskich z morzem Bałtyckim. Ta najbardziej znana, bo ukończona w znacznym stopniu i wyposażona we frontowej ścianie we wnękę na kształt hitlerowskiego godła, to Leśniewo. Kolejna, mniej popularna, ale równie przytłaczająca skalą betonowa bryła to ta położona w Bajorach.
Nasza trasa to również droga przez pola w kierunku na Nową Guję z klasycystycznym dworem, wybudowanym w połowie XIX wieku oraz licznymi ruinami zabudowań gospodarskich. Przed II wojną światową właścicielami majątku byli Walter von Sanden-Guja, ornitolog, pisarz i poeta (jego pierwsza książka to „Guja – jezioro ptaków” wydana była w 1933 r. w Królewcu) oraz Edith Sandena rzeźbiarka i malarka. To, co zobaczymy dziś, to nieudana próba rewitalizacji budynku dworu. Ściany oczyszczono, zalano nowe stropy, które jednak chyba były zbyt ciężkie dla starych murów, zawalając część ścian w środkowej części.
Ostatni dzień to podróż przez niesamowite tereny falujących wzgórz w drodze na cypel, z którego zobaczyć można przepiękną panoramę Jeziora Śniardwy. I to już koniec…
Ale już wkrótce następna wyprawa organizowana przez LCAC. Dokąd? Śledźcie nasz kanał na FB, aby nie przegapić kolejnego wypadu nie tylko po Mazurach.