Hiluxem pośród wulkanów
BOLIWIA
Z Chile wjeżdżamy do Boliwii, nasz portfel odrobinę odpocznie, a widoki równie piękne. I wiele miejsc, gdzie nasza terenówka zbliży się a może nawet przekroczy wysokość 5.000 metrów n.p.m. Będąc jednak zaaklimatyzowanym, nie stanowią takie wysokości większych problemów dla ludzkich organizmów. Płaskowyż Altiplano, na którym się znajdujemy po opuszczeniu Puna de Atacama, jest drugim co do średnich wysokości na świecie. Po tybetańskim.
Zaraz za granicą mamy nie tylko widok na cudowny Licancabur ale także na laguny Blanca i Verde, obie na wysokości ponad 4.300 metrów n.p.m. Takich w okolicy, nawet czerwonych, znajdziemy wiele. A w nich flamingi, w pobliżu wielbłądowate wikunie i guanako. Na solniska też się natkniemy. Koniecznie powinniśmy zahaczyć o termalne źródła w Polques, na zacnej wysokości 4.400 m n.p.m. Jest gdzieś wyżej aniżeli tutaj wybudowany na świecie termalny basen? Nie wolno również przegapić skalnego drzewa Arbol de Piedra na pustyni Siloli. Wiatr, który smaga jego wątłą nóżkę, doprowadzi kiedyś do tego, że skała się zawali. Wcześniej czy później. Za to zawalenie nie grozi salarowi Uyuni, największemu polu solnemu na świecie. Wysokość w granicach 3.660 m n.p.m., teren płaski jak stół. Bez problemu udźwignie terenówkę, chyba że akurat jest pora deszczowa. Wtedy łódka jest lepsza.
Oprócz morza soli wrażenie robi wyspa Incahuasi, w indiańskim języku keczua oznacza „Dom Inków”. Las kilkumetrowych kaktusów, gdy wokół sól, pozostaje na długo w pamięci. Cud natury najwyższej klasy. Ewenement, w tej nieprzyjaznej do życia krainie. Na solnisku i w jego sąsiedztwie znajdziemy kilka restauracji i hotelików... z soli z salaru. Kopalnie soli również.
Zanim ruszymy w kierunku La Paz dobrze spędzić chwilę na tak zwanym cmentarzysku pociągów na rogatkach miasta Uyuni. Biegnie tędy linia kolejowa nad ocean, do Chile. A stare lokomotywy i wagony pozostawiono w jednym miejscu, niechcący czyniąc z nich nie lada atrakcję.
Dojeżdżając do La Paz opuścimy wulkaniczne tereny. Najwyżej położona stolica świata (3.600 – 4.100 m n.p.m.) oferuje kilka atrakcyjnych zabytków i widoki na zlodowacone sześciotysięczniki.
Takie Huayna Potosi (6.088 m n.p.m.) można zdobyć nawet w jeden dzień, gdy posiada się aklimatyzację. Rano sześć tysięcy metrów, wieczorem zabawa w boliwijskiej stolicy. Jeśli będziemy mieli siły. A za masywem Huayna Potosi co mamy? Największe wysokogórskie jezioro świata, żeglowne Titicaca. Jakby tak znalazło jakąś drogę ucieczki, mogłoby zalać część La Paz, bowiem położone jest na wysokości około 3.820 m n.p.m. Po boliwijskiej stronie najbardziej znana miejscowość to Copacabana, nie mająca nic wspólnego z brazylijską plażą o tej samej nazwie. Po stronie peruwiańskiej jest miasto Puno. Czeka na nas tutaj mnóstwo atrakcji, takich jak: trzcinowe wyspy Indian, zwane Uros, zabytki kultury przedinkaskiej i inkaskiej. Niedaleko stąd do słynnego kanionu Colca. Ponoć najgłębszego na świecie, nad którym lubią sobie polatać kondory. Za Titicaca kończy się płaskowyż Altiplano, ale nie kończą się Andy, pośród których jest przepiękne miasto Cuzco a niedaleko słynne inkaskie miasto Machu Picchu.
Niezwykła trasa za nami. Aż trudno zliczyć to, co udało się zobaczyć. Zrobić taką eskapadę bez niezawodnej terenówki z prawdziwego zdarzenia? Niemożliwe. Na ziemskim Marsie rządzi Toyota Hilux. Przynajmniej wszędzie tam, gdzie wymagana jest niezawodność i właściwości terenowe z prawdziwego zdarzenia. Słowo Hilux odnosi się do luksusu. Toyota spełnia rzecz jasna współczesne standardy. Ale w terenie luksusem jest zupełnie coś innego niż powszechnie się uważa. To, że przejedziemy, dojedziemy, pokonamy, wjedziemy. Bez awarii i niepotrzebnych stresów. Dlatego, gdy ktoś chce mi wcisnąć auto niespełniające tych kryteriów, zawsze słyszy dwa słowa: tylko Hilux.
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Gawlik
Artykuł ukazał się na łamach nr 30 magazynu WYPRAWY4x4
GALERIA ZDJĘĆ