MONTERIGGIONI

Połykając tysiace kilometrów włoskich autostrad zawsze marzylismy o zatrzymaniu się w jakimś klimatycznym miejscu, choćby jednym z tych które widac z autostrady. Przejeżdzając obok Monteriggioni nie potrafilismy mu się oprzeć – kusi widok połozonego na wzgorzu miasta ze strzelistymi basztami wzmiankwanego przez Dantego w „Boskiej Komedii”. Warowne miasto zbudowali Sieneńczycy w latach 1213-1219, aby kontrolować ważny szlak przechodzący dolinami Elsy i Staggi. Monteriggioni było istotnym punktem obrony Sieny przed atakami Florencji i Volterry. Już za chwilę wysokie bramy miasta staną przed nami by poprzez otwarte wrota wpuścic nas wprost w historyczne zaułki.

Zostawiamy auta na pustym jeszcze parkingu i wąską drogą wśród krzaków lawendy wspinamy się do głównej bramy. Okazuje się, że przybywamy odrobinę za wcześnie. W mieście trwają przygotowania – wydzielono duży teren na parking dla spodziewanych gosci, straganiarze rozkładaja swoje kramy, montowane są sceny i rózne postacie (konie, smoki), które wezma udział w wieczornych przedstawieniach. A wszystko w duchu epoki. Szkoda – za pare godzin czaka nas dalsza droga i ominie nas to wszystko.

Najbardziej interesujacym zabytkiem miasta są wspominane juz mury miejskie. Ich długośc wynosi 570 m – poza niewielkimi zmianami z XVI w. praktycznie są oryginalne! Tak jak całe miasteczko, czy raczej twierdza – są niezwykłym przykładem średniowiecznego budownictwa, jednym z niewielu tak zachowanych miejsc we Włoszech. Mury sa udostepnione do zwiedzania. Oplata jest nieweielka – raptem 1,5 Eu/os (dzieci gratis) ale i zwiedzania jest nieduzo. Mozna raptem wejśc na góre przejśc kilka metrów i zerknac na okolicę. Po drugiej stronie miasta dostępna jest taka sama atrakcja (obowiązuje jeden bilet).

 

 

Wewnątrz murów można zobaczyć przy Piazza Roma romański kościółek Santa Maria Assunta i trochę starych domów, w których są sklepy i restauracje. Nas interesują toskańskie wina, którymi tutejsci sprzedawcy chetnie czestują. Odpowiedno zaopatrzeni kierujemy się na parking by zrealizowac dalszy plan podrózy – dziś PAESTUM.

Za nami 700 km monotonnej jazdy autostradą oraz zwidzanie Montereriggioni. Wydaje się niewiele ale od kilku dni jesteśmy w drodze i potrzebujemy odpocząć. Do Paestum nie udaje nam się dotrzeć tego samego dnia. Pare klilometrów przed mówimy dość i zatrzymujemy się w pierwszym przydroznym hotelu. Pomimo, że cała nadmorska szosa wiodąca z Salerno usiana jest hotelami i innymi lokalami dla turystów jednak wszystko wyglada na zapuszczone i zaniedbane. Wybieramy obiekt wyglądajacy przyzwoicie i po upewnieniu się co do ceny rozkładamy się po pokojach.

Kolacja.
Miły właściciel hotelu zaprasza na posiłek. Lekko  zaniepokojeni po przykrych doswiadczeniach z Ferrary upewniamy się co bedzie podawane i za ile. W lokalu preferowana jest kuchnia domowa co niezwykle nas cieszy. Zamówiona ryba i makarony – smakuja świetnie, rachunek umiarkowany, wszyscy sa zadowoleni. Pozostaje jeszcze spacer nad pobliskie morze gdzie żegnamy slońce pochylajace się coraz bardziej w kolorach czerwieni i złota gdzieś na zachodzie. Już po ciemku wracamy i… ostroznie ! Tu są węże!  Sztuka długosci ponad metrowej ucieka w popłochu z ciepłej i rozgrzanej drogi gdzieś w pobliskie krzaki.