05.11.2015 – czwartek

Wassu > kamienne kręgi Senegambii > Dingarai > Granica Gambia-Senegal w szczerym polu 3km od głównej drogi > 30km dojazd polnymi drogami przez urocze wioski do Koungheul ( po drodze bierzemy miejscowego autostopowicza, który przy tej okazji pokazuje nam właściwą drogę) > Tambacounda > Kidira (nocleg na parkingu stacji paliw SDPP) – 360km

Zapewne wielu turystów zaskoczy fakt, iż Gambia może poszczycić się konkurentem dla angielskiego Stonehenge! W wiosce Wassu na szczególną uwagę zasługują kamienne kręgi obszaru Senegambii, są jedną z najstarszych budowli w Afryce, datuje się je na ok. VIII w naszej ery. „Wassu Stone Circle Site And Museum” (100 dalasi od os.). Kamienie w kształcie walca, mają zróżnicowaną wysokość, sądzi się, że były to groby dawnych władców. Mają kolor rdzawo-brązowy, ponieważ są wykonane z laterytu. Jeden z kamiennych kręgów Wassu umieszczono na banknocie 50 dalasi, co świadczy o znaczeniu tego miejsca dla Gambii.

 

 

W Gambii i Senegalu znajdują się inne, podobne kamienne kręgi, jednak te w Wassu są najbardziej znane i o zgrozo najlepiej zadbane. Niezwykłe miejsce wzbogacone osobą opiekuna obiektu Pa-Sanyang, który to jako piętnastolatek umieszczony został na banknocie 10 dalasi. Opowiadał i rysował na piasku jak to słońce, księżyc i gwiazdy w połączeniu z cyframi, gdzie liczba 7 jest szczęśliwą, tworzyły kombinacje symboliki przestrzennej, tajemniczości i kultu.

 

 

Zanim wsiedliśmy do samochodów, pojawił się dziecięcy zespół muzyczny, oczekujący na datki, no cóż to tylko dzieci, ale najbardziej irytującym jest fakt mnóstwa kontroli, gdzie czy to żandarm, czy policjant też pyta o prezent dla siebie. Patologia!

Teraz pozostało nam przeprawić się najkrótszą trasą ponownie do Senegalu, biorąc pod uwagę fakt iż będziemy dalej jechać na wschód w kierunku Mali. Po małym wywiadzie na miejscowym posterunku żandarmerii, mamy informację, że istnieje taka możliwość i to kilkanaście km na zachód od Wassu, obok miejscowości Dingarai. Szukamy i niedowierzając podpowiadającym mieszkańcom wioski, jedziemy miedzą o niewyraźnych śladach kół 3km do granicy. O dziwo jest budynek i jest jakiś celnik (odprawy paszportowej brak). Celnik ma pieczątkę i podbija to, co mu podsuwamy, bez pozostawienia sobie żadnej adnotacji??? Drogi na naszym GPS-e brak, do najbliższego miasta Koungheul na senegalskiej trasie w linii prostej mamy 30km. Jedziemy polnymi drogami, pomiędzy baobabami i miejscowymi uprawami orzeszków ziemnych. Po drodze w jednej z pierwszych wiosek bierzemy miejscowego autostopowicza, który przy tej okazji pokazuje nam właściwą drogę. Wraca z wizyty u swojego ojca w Gambii, mającego kilka żon, do swojej wioski, gdzie mieszka wraz z mamą i rodzeństwem. Domki piramidki, pranie przy studni, kozy, konie osły, skromne sklepiki, bardzo przyjemni ludzie, a wszystko to w gąszczu dzikich traw. Te 30 km przejazdu to niezapomniane wrażenia i chwile tak autentyczne, że sami zastanawiamy się, czy aby dzieje się to naprawdę?

 

 

Docieramy do głównego szlaku i już tylko slalomem, jedziemy dalej w kierunku granicy z Mali. Droga tak wysłużona, że wykończyła już wielu, ulokowała ich na swoich poboczach, a prażące słońce utrudnia naprawy. Już po zmroku, docieramy do granicznej miejscowości Kidira i na parkingu stacji paliw „SDPP”, rozbijamy nasze obozowisko.