13.11.2015 – piątek

Gao > Labbezonga > granica Mali-Niger > Ayorou (35km od faktycznej granicy – 5km przed miastem w skromnym baraku odprawa paszportowa, a w mieście odprawa celna i podbicie karnetu CPD) > Niamey – stolica Nigru (nocleg w hotelu Sahel położonym nad samym brzegiem Nigru)

Rano jedziemy do jedynej atrakcji tego miasta „Tombeau Des Askia” (wstęp 1500 CFA od os.). Budowla w kształcie piramidy z cegły suszonej jest przypuszczalnym miejscem pochówku Muhammada I Turego (Askii), założyciela średniowiecznego afrykańskiego królestwa Songhaj. Budowla wraz z przyległym kompleksem dwóch meczetów, cmentarza i placu zgromadzeń, została w 2004r. wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Od 2012 roku, znajduje się na liście obiektów zagrożonych ze względu na trwający konflikt w Mali. Grobowiec uchodzi za jeden z najlepszych przykładów glinianych budowli w tradycyjnym stylu budownictwa strefy Sahelu. Mierzy 17 metrów wysokości, co czyni go najwyższą przedkolonialną budowlą w regionie. W zasadzie nic szczególnego, weszliśmy na szczyt, z którego jest widok na miasto i po 15 minutach jedziemy w kierunku granicy z Nigrem. Co do miasta Gao, to coś na wzór rozległego więzienia, tyle tylko, że… nikt nie posiada wyroku,.. wszędzie są beczki z piaskiem, druty kolczaste, koncentriny, kraty, bazy wojskowe, auta szturmowe, policja i kontrole, a wszystko to sponiewierane kurzem, śmieciami i co najistotniejsze… dramatem ludzkim. Wyjeżdżamy, nowa, wspaniała droga biegnie wschodnim brzegiem rzeki na południe, urozmaicona szykanami z beczek, opon kamieni oraz kontrolami. Malownicze krajobrazy z wijącą się tonią srebrzystej wody, pomiędzy zielonymi łąkami w czerwono-brązowej scenerii pustyni. Droga pusta, patrolowana przez wojska UN. Mijamy kolejne wioski, zajeżdżamy nad brzeg Nigru.

 

 

Po 200km stajemy na granicy malijsko-nigerskiej. W Labbezanga odprawa celno-paszportowa, tym razem to sama przyjemność… uprzejmie i miło, po 10 minutach jedziemy na nigerską stronę. Tutaj, o dziwo nie ma żadnego posterunku, dopiero po 30km, w szczerym polu znajduje się barak, a w nim posterunek policji, gdzie błyskawicznie dokonujemy odprawy paszportowej, Ponownie kulturalnie i szybko oraz żadnych opłat. Pięć kilometrów dalej w miasteczku Ayorou, na posterunku celnym podbijają nam karnety i kontynuujemy jazdę do stolicy Nigru, Niamey. Podziwiając na trasie wioskowe życie miejscowej społeczności, zdecydowanie różniącej się od Malijczyków, pod wieczór docieramy do miasta. Jakieś zmiany?… ano, skończyły się transportowe mercedesy, ich miejsce zajęły toyoty i dużo domków typu ule.

 

 

Po 30 dniach podróży i pokonaniu dystansu 12.100km od wyjazdu z naszej „Chałupy na Górce”, dotarliśmy do stolicy Nigru. Wiele zdarzyło się przez te dwa tygodnie od ostatniego naszego przekazu, ta część Afryki niejednokrotnie zachwyca pięknem, kulturą, obyczajami i historią, tą bardziej zawiłą i tą zwyczajną… a czasem wręcz przeraża. Ale jeśli chcemy oglądać uporządkowane kraje, to trzeba nam podróżować po Europie i to tej zachodniej, natomiast jeśli szukamy autentyczności w pełnym wymiarze, wskazane jest przyjechać tutaj.

 

 

Wojtek i Wiola

wojtektravel.pl

 

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ